Poniedziałek, okrutny dzień dla większości ludzkości. Weekend zawsze mija mi tak szybko, a teraz siedzę na lekcji biologii i mam wrażenie, że trwa ona wieczność, a tak naprawdę minęło dopiero nieszczęsne 10 minut.
Nauczycielka stoi pod tablicą i próbuje przekazać nam chociaż trochę wiedzy, jej wysiłki są jednak na marne. Nikt jej nie słucha, chłopak w pierwszej ławce siedzi ze słuchawkami w uszach i słucha czegoś znacznie ciekawszego, niebieskooka blondyka, która siedzi w ławce obok, czyta jakieś romansidło, a inni po prostu rozmawiają na wszystkie tematy, które napewno nie dotyczą biologii i budowy DNA.
Muszę się przyznać, że moje myśli też nie dotyczą lekcji. Cały czas mam w głowie słowa Jess, może nie powinnam się tym przejmować, pewnie chciała mnie tylko skłócić z Dylanem. Jednak znam ją pare lat i zawsze rozpoznawałam kiedy kłamała, a teraz wydawało mi się, że mówiła szczerze. Czy to oznacza, że ona była z Dylanem? I co miała na myśli mówiąc, że mam na niego uważać?
Drzwi od sali biologicznej otworzyły się nagle i stanął w nich mój chłopak. Jak zawsze jego widok sprawił, że żeńska część klasy zapomniała jak się oddycha i słychać było tylko oohh i aach. Pewnie moje serce też by stanęło na jego widok, ale psuła wszystko mała, mściwa blondynka, która lubi uprzykrzać innym życie.
Dylan ubrany był cały na czarno, nie wiem czy znalazłabym w jego szafie coś w innym kolorze niż biel i czerń. Miał na sobie jeansy, t- shirt i skórę, a wszystko oczywiście w kolorze czarnym. Jego brązowe włosy, wyglądały jakby zapomniał je uczesać, ale dodawało mu to uroku.
Brunet zamknął za sobą drzwi i zaczął iść między ławkami.
Proszę nie do mnie, proszę nie do mnie...
Musiałam z nim porozmawiać, na temat jego rzekomego związku z moją byłą przyjaciółką, a na lekcji za dużo osób mogło nas usłyszeć. Nie byłam o niego zazdrosna, a raczej nie mogłam być, bo nasz związek to jedno wielkie kłamstwo. Nie miałam prawa być zazdrosna.
Nie ma co się oszukiwać, byłam, jestem i będe ZAZDROSNA.
Z powodu tego, że biologia była naszą pierwszą lekcją, połowa klasy zaspała. Dylan mógł wybrać sobie każde miejsce, ale niestety siadł obok mnie. Rzucił swój plecak koło ławki i na tym skończyło się jego przygotowanie do lekcji. Nigdy nie widziałam w jego ręce zeszytu, czy też długopisu i nie wiem jakim cudem nic nie zapisywał, a miał tak dobre oceny.
- Cześć kochanie - powiedział i podparł sobie głowe na ręce.
- Hej - odpowiedziałam i wpatrzyłam się w stojącą, nadal obok tablicy panią od biologii. Nie chciałam patrzeć na bruneta, bo jego widok mógłby sprawić, że wybuchne i wytkne mu, to że nie powiedział mi o Jessice.
- Co się stało? - złapał dwoma palcami za moją brode i odwrócił moją twarz w jego stronę - Joe coś Ci zrobił? Coś Ci powiedział? - spojrzał w moje oczy, czułam, że jego spojrzenie zaraz przewierci mnie na wylot.
- Nie rozmawiałam z Joe - burknęłam.
- To co się stało? - miałam już dość tego, że jest taki troskliwy, a nie powiedział mi o najważniejszym, że był w związku z moim największym wrogiem -Jessicą. Ta dziewczyna, tak samo uprzykrzała mi życie jak Joe. Nie dziwi mnie fakt, że teraz są razem, doskonale do siebie pasują, oboje zepsuci do szpiku kości.
- Zamierzałeś mi powiedzieć, o tym, że byłeś kiedyś z Jessicą? - nie mogłam dłużej znieść jego wzroku i ciągłych pytań.
- Porozmawiamy po lekcji - odpowiedział i zabrał swoją ręke z mojej twarzy. Nie patrzył już na mnie, jego wzrok był utkwiony w podłodze. To co powiedziałam musiało mieć dla niego jakieś znaczenie, aż nie mógł patrzeć mi w oczy. Pewnie jakbym sama się o wszystkim nie dowiedziała, on nigdy nie zdradziłby mi prawdy.
CZYTASZ
ON jest moją NADZIEJĄ
Teen FictionProszenie o pomoc największego bad boya ? Myślałam, że ta historia może mieć tylko złe zakończenie, jednak tym razem było inaczej. Dylan mnie uratował i zmienił moje życie. Dzięki niemu zrozumiałam co znaczy prawdziwy strach i dowiedziałam się jak...