Rozdział 31

2K 62 1
                                    

Weszłam za Paulem do ciemnego klubu, przy wejściu wisiało ogłoszenie, że teraz jest zamknięte, ale jego chyba to nie dotyczy.

Sama nigdy nie przyszłabym do takiego miejsca. Wszystkie ściany były czarne a z podwieszanego sufitu, świeciło czerwone światło. Za barem znajdowały się kolorowe butelki, a na środku stały trzy stoły bilardowe.

- Umiesz grać ? - zapytał brunet, kiedy zauważył na co patrzę.

- Nigdy nie grałam - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Nie wierzę, że Dylan nigdy nie dał Ci zagrać - powiedział - Słyszałem, że on kocha bilard.

- Wygląda na to, że wiesz o nim więcej niż ja.

- Trzymam przyjaciół blisko, a wrogów jeszcze bliżej - zaśmiał się - Zaczekaj przy barze, ja pójdę po chłopaków.

Usiadłam na barowym krześle i oparłam łokcie o blat. Już miałam dosyć tego całego udawania, a nie wiadomo jak długo będe musiała to robić. Paul jak na razie okazał się być miłym chłopakiem, myślałam, że będzie znacznie gorzej. Mam nadzieję, że to nie jakaś gra z jego strony i nie zmieni nastawienia w stosunku do mnie.

- Zamknięte, nie umiesz czytać ? - usłyszałam męski głos, od którego przeszły mnie dreszcze.

- Ja...

- Koks zostaw ją. Ona przyszła ze mną - powiedział Paul.

- Oj to przepraszam panienkę - mięśniak ukłonił się przede mną - Mów mi Koks, a ty jak masz na imię?

- Elena - powiedziałam ze śmiechem.

- Dobra spadaj przylizusie - wtrącił Paul - To jest Levix i Charli, a Koksa już znasz. Tak naprawdę ma na imię...

- Nie mów jej - krzyknął mięśniak - To okropne imię, Koksu jest dobrze.

Nie wiem co może być gorszego od ksywki Koksu, ale wolę się nie wtrącać.

- To jest Elena Martin...

- Chyba żartujesz - krzyknął Charlie. Jak dobrze zapamiętałam - To dziewczyna O'briena.

- Była dziewczyna - wtrąciłam.

- Tak Elena już nie jest z Dylanem - powiedział brunet - Jest po naszej stronie i jeśli przez, któregoś z was spadnie jej chociaż jeden włos z głowy... pozabijam was.

Tego się nie spodziewałam, po miłym Paulu nie został ślad.

- Jasne szefie - powiedział Koks i się do mnie uśmiechnął - Zadbam o nią.

- I ręce przy sobie, bo stracicie palce.

***

- Nie założę tego - krzyknęłam i rzuciłam w chłopaka kawałkiem materiału, który mi dał. Podobno to sukienka, tylko żeby ją dobrze zobaczyć trzeba użyć szkła powiększającego.

- Paul powiedział, że masz to założyć - westchnął - Chyba nie chcesz z nim zadzierać.

- Będe w tym wyglądać...

- Pięknie - dokończył za mnie - Więc prosze załóż to, bo musimy zaraz wychodzić.

- A w ogóle gdzie my idziemy? Bo w takim stroju, to mogę iść tylko do klubu ze striptizem - pomachałam mu skórzaną sukienką przed nosem.

- Zobaczysz na miejscu. Przebierz się, błagam - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.

Nie miałam innego wyjścia, jak założyć jakże piękny prezent od Paula i udawać, że jestem z tego faktu szczęśliwa. Bałam mu się bardziej przeciestawić z jednej strony dlatego, że może być w stanie zrobić mi krzywdę, a z drugiej, że może zrobić krzywdę Dylanowi, Maxowi i Agnes.

***

- Zawody? - zapytałam zdziwiona.

- Tak - zapiszczał Koksu. Dosłownie zapiszczał, jego zachowanie z godziny na godzinę coraz bardziej mnie zaskakuje - Super, nie ?

- Myślałam, że najbliższe zawody są dopiero za miesiąc.

- Te za miesiąc są naważniejsze, bo można na nich wygrać dużo kasy. Dzisiaj nagroda jest mniejsza, ale wszyscy i tak biorą w nich udział dla adrenaliny. Niektórzy, żyją tylko zawodami i samochodami, z którymi startują. Nie liczy się dla nich nic, oprócz tego.

Dla Paula nic się nie liczy - pomyślałam.

Razem z Koksem zaczęliśmy przepychać się przez tłum roześmianych ludzi. Z ich oczu można było wyczytać, że już nie mogą doczekać się, aż wszyscy wystartują.
Meta znajdowała się przy dużym budynku, w którym najprawdopodobniej był klub. Drzwi były otworzone na oścież, przez co słychać było z wnętrza budynku głośną muzykę, a ludzie bez problemu wychodzili stamtąd ze szklankami pełnymi alkoholu.

- Jakim cudem nikt nie wezwał policji? - zapytałam zdziwiona.

- Policja jest przekupiona - odpowiedział chłopak - Paul to załatwił, on ma wejścia wszędzie, nawet u glin.

- Fajnie - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem, bo tylko na tyle było mnie stać.

- Chodź staniemy przy samym starcie, będzie niezły widok - krzyknął Koksu, złapał mnie za ręke i pociągnął na sam początek tłumu czekających ludzi.

Dopiero teraz zauważyłam równo zaparkowane sportowe samochody, przy których kręcili się prawdopodobnie zawodnicy.

- Ten żółty jest Paula, na pewno dzięki niemu dzisiaj wygra. Inni nie mają szans.

Spojrzałam na wskazane miejsce, a widok który ujrzałam sprawił, że moje nogi zrobiły się jak z waty. Niestety, to nie żółty samochód wzbudził u mnie taką reakcję. Bardziej zaciekawiło mnie czerwone auto stojące zaraz obok i jego właściciel.

- Muszę iść do łazienki - krzyknęłam do Koksa.

- Jasne, pójdę z tobą - odpowiedział z głupim uśmieszkiem i już zaczął kierować się w stronę klubu, gdzie z pewnością była łazienka.

- Oszalałeś? Nie będe szła z chłopakiem do łazienki, inne dziewczyny nawet nie dadzą Ci przekroczyć progu.

- Ale Paul będzie zły, że zostawiłem cię samą.

- Jak będzie miał do Ciebie o to pretensje, to mu wszystko wytłumaczę.

- No dobra - odpowiedział zrezygnowany - Tylko, za 10 minut widzę Cię obok mnie, a jak nie wrócisz do tego czasu to pójdę po Ciebie.

- 10 minut mi wystarczy, dzięki.

Przepychałam się przez szalejący tłum ludzi, nie musiałam się odwracać, żeby mieć pewność, że chłopak idzie za mną.
Weszłam do zadymionego klubu, w którym było dobrze czuć alkohol i papierosy. Znalezienie łazienki nie było trudne, na szczęście kiedy weszłam do pomieszczenia okazało się, że nikogo tam nie ma. Wszyscy już pewnie czekają na zewnątrz, na rozpoczęcie wyścigów.

Oparłam dłonie o zimnął umywalkę i schyliłam głowę, bo od tego dymu zaczęło już mi się kręcić w głowie. Po chwili drzwi się otworzyły, nie podniosłam wzroku, żeby sprawdzić kto wszedł do łazienki, bo dobrze wiedziałam kto. Dla niego nawet tabliczka informująca, że ta łazienka jest dla dziewczyn nie jest przeszkodą.

- Co ty tutaj robisz ? - zapytał chłopak i podszedł do mnie. Przestrzeń, która dzieliła nasze ciała była bardzo mała, za mała.

- Chciałam Cię spytać o to samo - odpowiedziałam i po raz pierwszy spojrzałam w jego czekoladowe tęczówki.

Cholera jak ja za nim tęskniłam...

ON jest moją NADZIEJĄOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz