2#40.

4.8K 365 44
                                    

- Calum, otwórz drzwi. - mówię cicho pukając do drzwi pokoju szatyna.

Niestety kolejny raz spotykam się z ciszą i odrzuceniem. Wiem, że tam jest, ponieważ drzwi są zamknietę i co jakiś czas słychać pojedyńcze dźwięki. On jest na mnie najzwyczajniej wściekły i ma do tego powody i cholerne prawo.

Spieprzyłam!

- Przepraszam! - krzyczę smutno uderzając ręką o ścianę obok i zapłakana siadam pod drzwiami pokoju chłopaka. - Ja naprawdę nie chciałam... - wyjękuje ledwo słyszalnie podciągając kolana pod brodę.

- Wstawaj. - mówi obojętnie otwierając drzwi i patrząc na mnie z wstrętem i pogardą. Najgorsze jest to, że go rozumiem.

- Calum ja... - próbuje mu wytłumaczyć się jakkolwiek z mojej głupoty, ale nie daje mi dość do słowa.

- Wynoś się stąd. - mówi stanowczo pokazując mi wzrokiem drzwi. Nigdy się nie zachowywał tak w stosunku do mnie, do kogokolwiek. To moja wina...to wszystko przeze mnie.

- Proszę Cal... - łkam podchodząc w jego stronę na co mnie lekko od siebie odpycha. Wyraźnie czuć od niego alkohol choć nigdy wcześniej nie pił jakiejś większej ilości. Naprawdę coś we mnie jest, jakiś czynnik który sprawia że gdzie się pojawie wszystko staję się inne, gorsze.

- Wypierdalaj suko! - krzyczy pchając mnie w stronę wyjścia.

Nim się obejrzałam stałam już na zewnątrz, a na moją twarz spadały pojedyńcze krople deszczu połączone z gorzkimi łzami. Z bólem ubrałam kaptur na głowę i zaczełam kierować się na drugą stronę ulicy nie zwracając uwagi na absolutnie nic. W mojej głowie były tylko ostatnie słowa Caluma.

"Wypierdalaj suko"

W momencie gdy byłam na środku jezdni pogrążona w łzach zza rogu wyjechało rozpędzone auto. Trwało to może sekundę, a już było obok mnie. Żal i strach tak sparaliżował moje ciało, że nie mogłam wykonać najmniejszego ruchu. Zacinełam jedynie oczy i czekałam na ból...który nie nastąpił. Po chwili otworzyłam oczy i zauważyłam, że auto stało zaledwie kilka centymetrów ode mnie.

Moje serce biło jak szalone, oddychałam szybko i nierówno, a załzawiona twarz spuszczona w dół obserwowała maskę samochodu. Po kilku sekundach drzwi, auta się otworzył i ktoś stanął w niewielkiej odległości ode mnie.

- Pojebało Cię dziewczynko!? O mało Cię nie zabiłem!! Patrzysz wogóle co się do okoła dzieje?! - wreszczy na mnie dość znajomy głos faceta. Mimo to nie podnoszę głowy i stoję w miejscu gdy moje łzy wypływają strugami z moich oczu, i opadają na zimny beton.

Przez swoją głupotę o mało nie zrobiłabym z Darcy sieroty.

- Wszystko w porządku? - pyta spokojniejszym tonem kładąc mi dłoń na ramieniu którą momentalnie zrzucam. Robiąc ten ruch zauważyłam dość charakterystyczny tatuaż, który świadczył, że posiadaczem tego znajomego głosu jest...Louis.

Tylko co on tu do cholery robi?!

- Ej, umiesz mówić? - pyta lekko poirytowany moim zachowaniem łapiąc mnie za rękaw bluzy.

- Puść mnie!! - krzyczę przez łzy starając wyrwać się uścisku i spotykając się z jego wzrokiem.

- Ally? - pyta zdziwiony puszczając mnie na co jedynie kiwam przecząco głową i zaczynam biec w stronę parku.

- Zaczekaj! - krzyczy biegnąc za mną i łapiąc mnie za nadgarstek.

- Zostaw mnie! Wszyscy mnie zostawcie! - krzyczę dławiąc się łzami próbując i uderzając go w klatkę piersiową.

Real Love || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz