50 Kom = Next
***
Kiedy Zayn wyszedł na spotkanie biznesowe zostałam sama w jego ogromnym i nowoczesnym gabinecie odwalając papierkową robotę. Praca na pozór łatwa, ale gdy siedzisz w jednej pozycji kilka godzin podpisując każdą jebaną kopię robi się to naprawdę nudne i męczące.
Gdy moja praca zmierzała ku końcowi zauważyłam, że ktoś chwyta za klamkę, aby wejść do środka. Co za okropny brak szacunku...PUKA SIĘ KURWA!
Po chwili dostrzegam, że to Louis postanowił zaszczyć mnie swoją obecnością.
-Cześć, Zayna nie ma.-mówię podnosząc głowę znad papierów i posyłając brunetowi ciepły, powitalny uśmiech.
-Tak wiem. Przyszedłem do ciebie.-informuję mnie, a ja podnoszę wzrok i obserwuję chłopaka na przeciwko.
-O co chodzi?-pytam zainteresowana na co brunet wyjmuję z kieszeni białą kopertę którą mi wręcza.
-To zaproszenie na chrzest.-mówi kiedy zaczynam otwierać papier.
Rzeczywiście jest to zaproszenie na tą uroczystość, jak widać ich córki. Odbędzie się w ten weekend.
-Będziesz?-pyta mnie Louis gdy mój wzrok jest w kartcę.
-Nie wiem...-odpowiadam zgodnie z prawdą. Mogłabym tak być? Oczywiście! Jest tylko jedna przeszkoda...Harry. To przyjaciel Tommo ,więc napewno tam będzie, a ja jakoś nie mam zbytniej ochoty go oglądać.
-Chodzi o Stylesa?-pyta a ja wzdycham ciężko i wkładam kartkę do koperty.
-Tak o niego. Dziwisz mi się, że nie chcę go widzieć?-pytam lekko agresywnie.
-Nie, nie dziwię, ale proszę to bardzo ważny dzień dla El i dla mnie. Zależy nam abyś była na chrzcie naszej córki.-mówi podchodząc bliżej biurka.
-Nic nie obiecuję.-informuję na co Lou potakuję głową.
-Będziemy trzymać go z daleka od Ciebie...obiecuję. I możesz wziąść ze sobą tego swojego kolegę, chłopaka.-mówi a ja patrzę na niego zaskoczona.
-Ale z Zayna papla.-mówię z szerokim uśmiechem.
-To Confident...Perrie go wytęperowała.-mówi rozbawiony chłopak i opiera się ręką o biurko na którym pracuję.
-Wkońcu ktoś się tym zajął.-mówię ze ciągłym śmiechem po czym wracam do pracy ignorując chłopaka, który chodzi po gabinecie.
-Gdzie mieszkasz?-pyta mnie w pewnym momencie brunet na co wzdycham.
-Daleko.-odpowiadam nie odrywajac wzroku od kartki.
-A konkretnie?-dopytyję chłopak.
-Dość daleko.-odpowiadam poraz kolejny i stawiam ostatnie pieczątki na tych biznesowych papierach.
-Wiele mi to nie mówi.-mówi w pewnym momencie Louis.
-No co ty?-pytam ironicznie i zamykam laptopa i teczkę po czym zaczynam odkładać papiery na swoje miejsca.
Kiedy odkładałam do szuflady zszywacz zobaczyłam tam pewno stare zdjęcie naszej paczki. Byliśmy na nim wszyscy, a zdjęcie było zrobione w dzień urodzin Harrego czyli wtedy kiedy postanowiłam go udupić. Biorę ramkę do ręki i z uśmiechem patrzę na przyjaciół, a kiedy wzrok wędruje na mnie i Harrego wtulonych w siebie...moja mina momentalnie zrzędnie. Wrzucam zdjęcie z powrotem do szuflady i patrzę na chłopaka, który leży na kanapie i przygląda mi się.
-Czemu nie dałaś jebanego znaku życia przez te 3 lata?-pyta mnie smutno chłopak wracając do tego głupiego tematu.
-Chciałam zapomnieć.-odpowiadam zgodnie z prawdą.
-O nas czy o Harrym?-pyta poraz kolejny a ja zaciskam pod biurkiem rękę w pięść.
-Skończymy ten temat.-mówię sucho i wstaję z fotela podchodząc do ogromnej szklanej szyby z której idealnie widać Londyn.
-Myśleliśmy, że popełniłaś samobójstwo.-mówi brunet będąc nadal gdzieś za mną na co się uśmiecham. Samobójstwo? Naprawdę.
-Uważam, że lepiej by było gdybyście dalej żyli w przekonaniu, że nie żyje.-mówię pewna swoich słów patrząc na ulicę.
-Czemu?-pyta zaciekawiony.
-Ponieważ historia...lubi się powtarzać.
Czeeść!
Pierwszy rozdział SM po tej sporej przerwie. Udany?
Trochę krótki, ale musiałam go skończyć w tym momencie, aby było tajemniczo.
Jutro szkoła...nie chcę!
Kiedy macie ferie, ja dopiero za tydzień.Pozdrawiam xxx

CZYTASZ
Real Love || H.S
FanfictionPierwotny tytuł: Secret Mission #1. miejsce w Fanfiction ! (12.10.2015r.) Życzę miłego czytania :* Ps. Tą książkę pisałam na początku mojej przygody z Wattpadem. Dalsze rozdziały wyglądają trochę lepiej. Okładka : @Horanowaaaaaaa