<Alex>
Szłam przez pomieszczenie, głośno stukając obcasami moich nowych szpilek. Każda osoba skinęła mi lekko głową, kiedy przechodziłam obok. Moja asystenta opowiadała mi o najnowszym artykule w mediach, który ukazał się wczoraj, Dotyczył on najlepszych kancelarii w mieście. Zajęliśmy zaszczytne trzecie miejsce, z dopiskiem, że jesteśmy zbyt nowi na rynku, żeby trafić wyżej, ale jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Bosko. Z tego samego powodu poświęcili ponad pół story, zamiast trzech linijek na nas. Wspomnieli tam między innymi po raz kolejny o moich dyplomach i związku. Po raz kolejny uświadomiono wszystkim, że związek z gwiazdorem daje duże korzyści, jak rosnąca popularność i coraz wyżej postawieni klienci. Ugh, niemiłe ale prawdziwe.
- Jenn, zorganizuj jakąś imprezę z tego powodu.
- Co? Och, przepraszam, mogłaby pani powtórzyć?
- Zorganizuj jakieś przyjęcie z okazji zdobycia trzeciego miejsca na nowojorskim rynku. To zaszczyt, chcę podziękować wszystkim. Mamy co świętować. Zorganizuj jakieś dobre, popularne miejsce, musi mieć klasę. Musi być dobry szampan i jedzenie. Oczywiście zapraszasz wszystkich pracowników z osobami towarzyszącymi, wszystkich z którymi współpracujemy również. Załatw, żeby nie było żadnych paparazzi, zastanów się nad wynajęciem fotografa. Najlepiej na ten weekend, sobota mi odpowiada, prawda? Nie zapomnij wspomnieć przy pierwszej rozmowie, że to w moim imieniu dla całej firmy, jak od tego zaczniesz, będą cię od razu lepiej traktować. Zanotowałaś wszystko?
- Tak, oczywiście. Zaraz sie tym zajmę.
Doszłyśmy właśnie do mojego biura, tam już czekali na mnie nowi klienci. Upiłam ostatniego łyka kawy i oddałam asystentce kubek. Spojrzałam na swój strój. Kobaltowe szpilki, torebka i kolczyki, szary garnitur i biała koszula. Jest dobrze. Jestem szefem, więc ustanawiam reguły.
- Życz mi powodzenia - podała mi kilka teczek dokumentów i otworzyła drzwi. Weszłam pewnym krokiem do pomieszczenia. - Dzień dobry, przepraszam, że musieli państwo czekać, ale o tym terminie dowiedziałam się dopiero po wejściu do budynku - usiadłam za biurkiem i spojrzałam na moich gości kątem oka, właściwie przeglądałam już akta. - Teraz już rozumiem, co było tak naglące. Lubię wyzwania.
Uśmiechnęłam się, a kobiety na przeciwko to odwzajemniły.
~~~~~~~~~~
Piłam kolejną tego dnia herbatę, właśnie siedziałam w naszej jadalni, a Jenn opowiadała mi, co takiego udało jej się załatwić. Pozostali już się przyzwyczaili, że ciężko było mnie zobaczyć bez tej małej rudowłosej osóbki.
- ... więc, cały czas ta kelnereczka z którą rozmawiałam przez telefon, mówiła, że nie ma absolutnie mowy. Kiedy wreszcie powiedziałam jej, że dzwonię w twoim imieniu, przełączyła mnie od razu do głównego kierownika sali. Po dwóch minutach mieliśmy wszystko ustalone! Natomiast z nią zajęło mi pięć minut, a i tak niczego nie wniosło! Jeszcze dzisiaj wyślą zaproszenia, więc najpóźniej jutro wszyscy je otrzymają. Nie wpuszczą oczywiście żadnego paparazzi do środka, ale za zewnątrz już nie mogą odpowiadać. Zwłaszcza, jeśli pojawi się pani z chłopakiem. Postarają się utrzymać największą dyskrecję, ale przy tylu gościach na pewno trafimy do prasy. Zgadza się pani?
- Jeszcze raz, gdzie to było?
- Przy Madison Ave, to...
- Tak, tak. Oczywiście, że się zgadzam - spojrzałam na swoje dłonie. - Trzeba oddać garnitur Taylora do pralni, mogłabyś mnie umówić na manicure? Ile jeszcze mam dzisiaj spotkań?
- Tylko jedno. Pan Lautner dzwonił, że zabiera panią dzisiaj do restauracji na dwudziestą.
- Jasne, ruszajmy do pracy.
~~~~~~~~~~~
- Tay! Co to ma być? Czemu nie wiem, z kim idziemy na kolację?! Powiedziałeś mi tylko, że będzie tam parę innych osób!
- Nie mogę ci więcej powiedzieć! Kazali mi obiecać!
Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam szeroko, zbliżając się.
- Kochanie, z kim idziemy na kolację?
- Już jesteśmy!
Zatrzymaliśmy się, mój chłopak natychmiast wysiadł i otworzył mi drzwi, oczywiście pomagając z opuszczeniem samochodu. Oddał komuś kluczyki, a ja spojrzałam na wejście. Jakaś Francuzka restauracja, nad której wymową nazwy musiałabym się nieźle nagłowić. Oby nie podali mi ślimaków, raz ich spróbowałam i nigdy więcej. Oddaliśmy swoje płaszcze i kelner zaprowadził nas do małej salki na tyle restauracji. Gdy tylko weszliśmy, wszyscy wewnątrz się podnieśli i zaczęli krzyczeć.
- Gratulacje!
- Jesteś najlepsza Alex!
- Od początku w ciebie wierzyliśmy!
- Tylko tak dalej!
Nawet nie zauważyłam, kiedy dostałam w dłoń kieliszek szampana, a Taylor nachylił się do mnie.
- Jestem z ciebie niesamowicie dumny - pocałował mnie delikatnie, a następnie zwrócił się do wszystkich. - Za Alex i jej kancelarię!
- Za Alex!
Wszyscy upili szampana z wielkimi uśmiechami. Następnie zajęliśmy miejsca przy stoliku. Chyba każda bliska mi osoba tu była, ci nieco dalsi również. Zauważyłam cztery wolne miejsca dokładnie naprzeciwko mnie i Taylora, zanim zdążyłam się dokładniej zastanowić, kto powinien tam być. Cztery sylwetki pojawiły się w drzwiach.
- Przepraszamy za spóźnienie!
ROOM 94. Uśmiechnęłam się, sama nie potrafię stwierdzić czy to było sztuczne. Pozostali się zaśmiali, widać że nie przywykli do Nowego Yorku. Każdy z nich podszedł i złożył mi gratulacje. Kieran zatrzymał się na dłużej.
- Następnym razem będę ci gratulować pierwszego miejsca, w mieście, stanie, a wreszcie kraju.
Zaśmiałam się sztucznie.
- Szykuj już sobie mowę! To tylko kwestia czasu!
Wszyscy się zaśmiali, a w jego oku pojawił się dziwny błysk, jak dawniej. Mentalnie się spoliczkowałam, nie wypominaj sobie tego. Chłopak mnie przytulił i z powrotem zajęliśmy miejsca. Każdy zamówił swoje ulubione dania. Tay chwalił się przede mną znajomością francuskiego.
- Dobra! Już! Następnym razem idziemy do jakiejś polskiej knajpy!
Każda osoba zdająca sobie sprawę z moich korzeni się zaśmiała, a pozostali udali że wiedzą. Dostaliśmy swoje potrawy. Było głośno, przyjemnie i o dziwo smacznie. Całą kolację jednak czułam na sobie palące spojrzenie Kierana. Postanowiłam to zignorować, co go tylko mocniej denerwowało.
W szampańskich nastrojach zapłaciliśmy i pożegnaliśmy się ze wszystkimi. Większość wsiadła do zamówionych uprzednio przez restauracje taksówek, a reszcie podstawiono samochody. Przytuliłam chłopaków, a Kieran złapał mnie, tak, że nie mogłam odejść.
- Ja się dowiem.
Wyszeptał mi do ucha. Przewróciłam oczami, doskonale wiedząc o co mu chodzi, jakie to przewidywalne.
- Szkoda twojego czasu, ale powodzenia życzę, ponieważ nikt ci z tym nie pomoże.
Odepchnęłam się wystarczająco mocno, żeby mnie puścił, osłupiał. Z pomocą mojego chłopaka wsiadłam do samochodu. Odjechałam, nawet nie zaszczycając Kierana spojrzeniem. Niech nawet nie przypuszcza, że ma nade mną jakąkolwiek kontrolę.
Luuudzie! Pomocy! Ważna sprawa! Potrzebuję do następnego rozdziału ship name:
- Alex z Taylorem
- Alex z Deanem
- Alex z Kieranem
Dacie radę?!?!
Piszcie w komentarzach!
CZYTASZ
Tropicielka (Uciekinierka 2.)
Teen FictionPrzed rozpoczęciem czytania zapraszam do zapoznania się z częścią pierwszą pt. "Uciekinierka", która jest dostępna na moim profilu Wiedziałam, że nie mogę zostać Nie tam, z nimi Nie po tym wszystkim Tak, to była ucieczka Tak, jestem ucie...