11. Nie wierzę, w swoje szczęście

97 13 0
                                    

                 

<Alex>

Nick, Nick, Nick... Kim ty jesteś? Przestań się ukrywać. Prędzej czy później się tego dowiem i będzie po tobie...

Zamknęłam kolejny dokument na komputerze Jacksona. To musi gdzieś tu być. Niemożliwe, żeby policja nic na niego nie miała. Nawet o mnie coś tam mieli, mieli, właśnie.

Ten gość musi mieć kogoś w policji, dlatego go tu nie ma. Albo używa podrobionego nazwiska. Kurde, nawet zdjęcie by mi pomogło!

Ej, ja mam zdjęcie!

Wyłączyłam wszystko i się podniosłam w momencie, kiedy Jackson otworzył drzwi do bądź co bądź swojego gabinetu.

- Znalazłaś coś?

- Nie, musi mieć wtyki u was. Zabierz mnie do waszego rysownika.

Oparł się o drzwi zaciekawiony.

- Po co?

- Zrobi mi portret pamięciowy. Zeskanujemy i przeszukamy, może ma inne nazwisko.

Pokiwał głową i otworzył przede mną drzwi. Przeszliśmy do odpowiedniej sekcji i mężczyzna zapukał, a następnie otworzył drzwi.

- Aidan? Jesteś zajęty?

- Dla ciebie nigdy, co jest?

Zostałam wreszcie wpuszczona do środka i moim oczom ukazał się przyjaźnie wyglądający mężczyzna w okularach. Miał chyba meksykańskie korzenie. Uśmiechał się, ale był zaskoczony moją obecnością.

- Jestem Alex. Zrobisz dla mnie portret pamięciowy pewnej osoby.

- Zmieniłaś zawód na policjantkę?

- Nie, to prywatna sprawa. Pomożesz?

- Rozumiesz... mam wiele pracy.

- Obiecuję, że to nie zajmie długo.

Tak naprawdę pokaże ci jego obraz w głowie i tylko przełożysz go na papier. Nie uwierzył, myślał, że po prostu jestem jakąś ignorantką.

- No dobra. Usiądź. Możesz już iść Jackson.

Mój bliski znajomy spojrzał na nas podejrzliwie i powoli pokiwał głową.

- Nie pozabijajcie się.

Wyszedł trzaskając drzwiami. Spojrzałam na Aidana. Nie mam czasu do zmarnowania.

- Zapomnij na chwilę o wszystkim, co mogłoby cię blokować. Wszystkie twoje przekonania i metody niech odejdą w dal. Narysuj po prostu to, co zobaczysz - zmarszczył brwi, kompletnie mnie nie rozumiejąc, ale posłusznie pokiwał głową. - Podaj mi rękę.

Ledwie wyciągnął lewą dłoń, a już ją trzymałam w swoich i przesyłałam obraz. Rzadko to robiłam, jednak teraz nie mam czasu. Mężczyzna natchniony od razu zaczął rysować obraz, który uzyskałam w dzień postrzelenia. Po dwóch godzinach portret był gotowy. Zastąpiłam jego wspomnienia i zabrałam rysunek, dziękując szczerze. Wkroczyłam do biura Jacksona jak do siebie, a ten prawie wylał przez to kawę.

- Już? Normalnie zajmuje mu pół dnia zrobienie pierwszego szkicu.

- Szybko się zrozumieliśmy.

Zrobiłam wszystkie wymagane czynności i czekałam, aż wreszcie program odnajdzie odpowiednią twarz. Zajęło to trochę czasu, ale wreszcie się udało. Moim oczom ukazało się zdjęcie z Brianem Oleksy. Czyli miałam rację. Zmienił dane. Chociaż... o tym też nie było o wiele więcej. Jedynie jeden mandat, z Nowego Jorku, Brooklynu, jednak dosyć stary.

Zapisałam sobie notatkę w telefonie ze wszystkimi danymi, które były dostępne. Zamknęłam wszystko i skasowałam pamięć. Przytuliłam na pożegnanie Jacksona i opuściłam komisariat. Przeczytałam wiadomość, którą zostawił mi Tay na telefonie. Jest w domu i zastanawia się, co się ze mną dzieje. Ma jakąś ważną sprawę. Dobrze, że jestem niedaleko domu.

Chwilę później pojawiłam się już na miejscu z ulubionymi lodami mojego chłopaka. Kiedy tylko zobaczył mnie, a może bardziej lody, podbiegł z błyszczącymi oczami. Pocałował mnie w smakujące już jogurtowymi lodami usta i odebrał swoją porcję.

- Czytasz mi w myślach! Chodź na taras!

Zaciągnął mnie tam. Usiedliśmy razem na kanapie, wpatrując się w panoramę tego niesamowitego miasta. Tay milczał, nawet długo po tym, jak skończył jeść. Coś go gryzło. Mogłam się dowiedzieć sama, ale chciałam, żeby to on mi powiedział.

Obróciłam się  bardziej w jego stronę, patrząc w jego oczy. On dalej przemierzał wzrokiem horyzont. Złapałam go za rękę, dzięki czemu zwrócił na mnie uwagę.

- Powiedz mi, co się dzieje.

- Pamiętaj, że ponad wszystko nie chcę się z tobą rozstawać. Gdybym nie musiał, nie robiłbym tego.

- Dobra, zaczynam się bać...

Serio, to brzmi strasznie poważnie. Mimowolnie weszłam w jego myśli, to było jak odruch obronny, a ja nigdy nie należałam do cierpliwych osób. Dokładnie w momencie, kiedy zrozumiałam jego myśli, on sam zaczął mówić.

- Dostałem propozycję zagrania w najnowszym filmie. Jako główny bohater. Obsada jest genialna. Pieniądze są duże. Scenariusz jest genialny. To jeden z tej kategorii filmów, które później zdobywają Oscary. To coś trochę innego, niż dotychczas. Coś o wiele ambitniejszego. Moja wielka szansa. Dalej nie wierzę, że mi to zaproponowali. I to jako pierwszemu! Nie dali mi dużo czasu do namysłu i...

- Zgodziłeś się.

To nie było pytanie, nawet nie miało być. Po prostu stwierdziłam fakt.

- Tak. Takiej szansy się nie marnuje. Dostaje się ją tylko raz w życiu. Nie mogłem odmówić.

- Więc problem polega na tym, że...?

- Zdjęcia są głównie w LA, i zaczynają się w przyszłym miesiącu - nabrałam powietrza, a Taylor złapał moją twarz w swoje dłonie i uniósł tak, że patrzyłam na niego. Musiałam ją opuścić w międzyczasie. - Nigdy mi na nikim tak nie zależało jak na tobie. Myślę, że cię kocham. Zrozumiem jednak, jeśli postanowisz ze mną zerwać. Jeszcze dzisiaj się spakuję i wyprowadzę. Nawet nie oczekuję, choć mam nadzieję, że zgodzisz się na związek na odległość. To duże obciążenie. Mimo wszystko nie chcę cię stracić, nie mogłem jednak odrzucić tej propozycji. Powiedz coś. O czym myślisz? Jesteś zła?

Spojrzałam w jego oczy, były przeszklone, moje również. Zrozumiałam wtedy, że ja też nie chcę się z nim rozstawać. Jeśli ci na czymś zależy, musisz o to walczyć. Mi zdecydowanie zależy na nim.

- Powinniśmy teraz świętować, a nie płakać, wiesz o tym? Nie jestem zła.

Dotknęłam dłonią jego policzka i lekko potarłam.

- O czym więc myślisz?

- Czy mogę sobie pozwolić na otworzenie drugiej siedziby kancelarii w LA...

Na początku nie zrozumiał, co mam na myśli. Myślał, że go zignorowałam. Dopiero po chwili dotarł do niego sens moich słów. W jego oczach zabłysnęło szczęście. Cała mimika twarzy się zmieniła.

- Naprawdę?!

Pokiwałam głową, walcząc ze łzami. Przytulił mnie mocno, a następnie pocałował. Włożył w to wszystkie sobie uczucia. Przepełniało go szczęście i ulga.

- Wyprowadzę się z tobą do Los Angeles.

Tropicielka (Uciekinierka 2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz