<Taylor>
Patrząc na Alex, która pakuje kolejną walizkę, nie wierzyłem w swoje szczęście.
Kiedy ją poznałem, zainteresowała mnie niesamowicie.
Z każdym kolejnym spotkaniem wpadałem coraz mocniej
Ta kobieta była silna... odważna... zdecydowana... ciekawa... hipnotyzująca...
Nawet nie jestem w stanie stwierdzić, w którym momencie przepadłem.
Bóg mi świadkiem, że nie chciałem tego, nie potrzebowałem tego.
Ona z resztą też.
Oboje byliśmy niezależni i zadowoleni z tego stanu rzeczy.
Miałem już wiele dziewczyn, dla których ważne były jedynie moje pieniądze i sława. Czasem patrząc na Alex udawało mi się zauważyć, że lepiej by jej było, gdyby nikt o mnie nie słyszał. Gdy informowałem ją o kolejnej ważnej gali i zostawiałem kartę na jakąś sukienkę, ona rzucała mnie nią w głowę i szła ze swoją, potem magazyny rozpisywały się o kolejnej kreacji jakiegoś wspaniałego projektanta w której wyglądała idealnie.
Nie bała się rzucić mnie na deski, kiedy walczyliśmy w ringu, co było dwukrotnie bardziej imponujące niż to, że w ogóle potrafiła to zrobić. Inni faceci często się z tego śmiali, ale żaden jeszcze nie odważył się ze mną zamienić.
Nie czułem się potrzebny Alex, dlatego sądziłem, że zaraz ze mną zerwie. Ona natomiast nie tylko została, a jeszcze przenosi się ze mną.
Cały ostatni miesiąc trwały przygotowania. W tydzień kupiła biuro i zatrudniła ekipę, która miała je przygotować na otwarcie. Miało być, co najmniej, równie imponujące co tutejsze. Z jej asystentką doszliśmy do w wniosku, że jest jakimś robotem. Moja dziewczyna, dwa słowa które są jak mój ukochany karmel, pracowała dwukrotnie więcej niż dotychczas oprócz tego jeszcze przeprowadzając rozmowy kwalifikacyjne i organizując całą przeprowadzkę. Nawet powieka jej nie drgała, kiedy informowałem ją o kolejnej rzeczy, którą powinna zrobić, po prostu to robiła z uśmiechem.
Wszystkie gazety rozpisywały się o jej nowej siedzibie, a ona to jeszcze wykorzystywała na szukanie nowych perełek do załogi. Kilkakrotnie pojawiała się już na najlepszych uczelniach w Stanach na jakiś prezentacjach i szukaniu interesujących studentów. Bardzo zależało jej na dużej różnicy wieku w kancelarii, żeby jedni mogli się uczyć od drugich, więc szukała gdzie się dało.
Wczoraj byłem z nią na Columbii, gdzie sama studiowała. Przy niej ludzie mnie nie zauważali. Po jej wykładzie, co chwilę ktoś podchodził i jeszcze dodatkowo o coś pytał, do mnie podeszła tylko jedna dziewczyna i spytała, czy czuję się przytłoczony przy mojej dziewczynie. Poczułem wtedy, jakbym od kogoś naprawdę mocno oberwał. Alex wtedy mnie jednak obroniła.
Dzisiaj natomiast był nasz ostatni prawdziwy dzień w Nowym Jorku. Większość rzeczy już na nas czeka w moim domu w Los Angeles.
Dalej w to nie wierzę, Alex się przeprowadza ze mną. Zamiast ustabilizować się na tutejszym rynku, ona rozbudowuje firmę, ponieważ ja muszę wyjechać.
Tylko jedna rzecz mnie trochę męczy. Widziałem pewnego wieczoru, jak siedzi nad papierami, z banku. Ewidentne było po niej widać, że nie starcza jej pieniędzy na biuro które znalazła. Zawsze myślałem, że jej twarz będzie w takim momencie jak maska. Zaskoczyła mnie, kiedy zobaczyłem u niej ból. Chciałem już do niej podejść, ale chwyciła telefon i zaczęła rozmawiać z kimś, po polsku. Teraz podejrzewam, że ten jej przyjaciel, Oscar, ewentualnie ktoś z jej rodziny, chociaż nigdy o nich nie wspominała. Nie rozumiem, dlaczego nie zapytała mnie, przecież bym dał jej te pieniądze. Gdyby mi pozwoliła, sam bym jej to wszystko kupił! Taka jest jednak moja dziewczyna, nie da robić sobie prezentów, wszystko chce sama i zawsze najlepsze. Oczywiście, że mogła wybrać coś mniejszego, w innym miejscu, nie tak urządzonego, ale nie, wszystko co najlepsze. Być może dlatego też odniosła taki sukces, jeśli chodzi o jej pracę, to jest perfekcjonistką.
- Jestem gotowa.
Stanęła przede mną z walizką w ręku, oglądając się jeszcze po mieszkaniu, trochę się żegnając, a trochę sprawdzając, czy ma wszystko, co chciała. Spojrzałem na dwie walizki za nią.
- O niczym nie zapomniałaś?
- Chyba nie... - spojrzała na mnie jakby przestraszona. - Czego zapomniałam?
Uśmiechnąłem się, i w tym momencie otworzyły się drzwi i do środka mieszkania wbiegli przyjaciele Alex. Rzucili się na nią, o mały włos nie przewracając. Jej pracownicy, Oscar, ROOM 94, znajomi ze studiów, po prostu wszyscy, których udało mi się znaleźć i oni zabrali ze sobą kolejnych. Wielu z nich miało ze sobą jakieś podarunki. Tej jednej rzeczy nie zrobiła przed naszym wyjazdem sama, imprezy pożegnalnej.
To co prawda, również nią nie było, po prostu pożegnanie. Oparłem się o ścianę i obserwowałem swoją dziewczynę w otoczeniu przyjaciół. W pewnym momencie ktoś stanął obok mnie, Tom, menadżer zespołu.
- Powodzenia z nią.
- Dziękuję? Na razie jest idealnie.
- Nie na długo.
Spojrzałem dopiero na mężczyznę uważnie. Wiem, że nic nie może trwać wiecznie, ale po co ten pesymizm od razu?
- Dlaczego tak uważasz?
Spojrzał na mnie, śmiejąc się lekko.
- Ta dziewczyna - kiwnął głową w stronę Alex i pokręcił głową. - Biedaku. Ona ma więcej sekretów niż rząd USA. Jeśli przed końcem odkryjesz choć ćwierć, będziesz szczęściarzem.
- Nie muszę się starać nic odkrywać. Ona sama mi powie, gdy będzie gotowa.
- Patrz na moich podopiecznych - podążyłem za jego wzrokiem na chłopaków z zespołu. Nie widziałem w nich niezwykłego. - Każdy z nich kochał Alex na swój sposób. Przyjaciółka, siostra, dziewczyna i ukochana. Żadnemu z nich nic nie zdradziła. Spędziła z nimi pół roku praktycznie 24 na 7. Obecnie żaden z nich jej nie pamięta.
Dziwne, ona twierdziła, że spędzała z nimi niewiele czasu, a ten twierdzi, że nie miała od nich wytchnienia.
- Musieli źle zinterpretować swoje uczucia.
- Nie, uczucia były prawdziwe. Ona tego dokonała, nie wiem jak, ale sprawiła, że jej zapomnieli. Uważaj na siebie.
Poklepał mnie po ramieniu i wyszedł, a zanim zaczęli pozostali. No tak, zaraz musimy się zbierać na samolot. Ostatni został Oscar, to on miał nas zawieźć na lotnisko. Mówił coś szybko do mojej dziewczyny po polsku. Każde z nas wzięło walizkę i razem ruszyliśmy na parking, zamykając jeszcze dom. Wziąłem Alex za rękę, a ona uścisnęła ja i uśmiechnęła się w podziękowaniu. Oscar znowu coś do niej powiedział i tym razem moja dziewczyna mu odpowiedziała. Uwielbiałem słuchać języka polskiego, był piękny. Nie obchodziło mnie, że mogą obecnie planować zamach na prezydenta. Przyjemnie się ich słuchało.
Gdzieś z tyłu głowy ciążyła mi jeszcze myśl o tym, ile ta kobieta ukrywa przede mną.
W rekordowym czasie dotarliśmy na lotnisko i przeszliśmy przez odprawę. Na pożegnanie Oscar pocałował Alex w policzek i uścisnął mi dłoń. Zacząłem się z nim dobrze dogadywać, kiedy wreszcie zostaliśmy sobie przedstawieni. Przyznał mi się nawet, że kiedy tylko poznał moją dziewczynę, zapragnął z nią być, ale mu przeszło. Twierdził, że się z tego cieszy, bo on by za nią nie nadążył, a ja sprawiam, że jest szczęśliwa.
- Uważaj na nią.
Pokiwałem głową i razem z Alex udałem się do samolotu. Kiedy siedzieliśmy już na swoich miejscach, nachyliłem się do niej.
- Gotowa na nowy rozdział w swoim życiu?
Pocałowała mnie delikatnie w usta i uśmiechnęła szeroko.
- Zawsze.
CZYTASZ
Tropicielka (Uciekinierka 2.)
Teen FictionPrzed rozpoczęciem czytania zapraszam do zapoznania się z częścią pierwszą pt. "Uciekinierka", która jest dostępna na moim profilu Wiedziałam, że nie mogę zostać Nie tam, z nimi Nie po tym wszystkim Tak, to była ucieczka Tak, jestem ucie...