35. Czego ode mnie chcesz?

34 7 1
                                    

<Alex>

Oto nadszedł ten długo wyczekiwany przeze mnie moment. Wreszcie miałam się spotkać z moim prześladowcą. Czy mogę tak go właściwie nazwać?

W każdym razie, Nick Freeman/Brian Oleksy, zaraz zakończymy tą zabawę.

Poprawiłam jeszcze swoje włosy i sprawdziłam, czy cała moja broń jest na swoim miejscu, przecież nie chcemy żadnych niespodzianek, prawda?

Wiedziałam, że on jest wewnątrz, czekał na mnie. Czułam to.

To już ostatnia walka, najważniejsza.

Wysłałam jeszcze wiadomość Martinowi, starając się nie zwracać zbytniej uwagi na wszystkie połączenia i wiadomości od Taylora. Cholera, chciałabym móc do niego wrócić i wiedzieć, że nic nam już nie grozi. Muszę jednak się najpierw pozbyć tego człowieka.

Zeszłam z motoru i skierowałam się do głównego wejścia. Było otwarte. Przygotowałam pistolet i przeskanowałam budynek. Jedenastu mężczyzn. Mało. Dziesięciu ma od razu wycelowaną broń w drzwi, czekają na mnie. Niewiele, a bym się zaśmiała. Tacy naiwni. Zginą.

Przez pierwsze drzwi przeszłam jak normalny człowiek, przy drugich jednak postawiłam na iście filmowe wejście. Wobec tego wyważyłam drzwi za pomocą kopnięcia.

Rozległ się ogromny huk, a ja z wielkim uśmiechem przeszłam po drzwiach do wnętrza przyciemnionego pomieszczenia, usłyszałam odbezpieczanie broni. Idioci, powinni to zrobić wcześniej.

  - Jeśli zostały ci jeszcze jakieś resztki honoru, czy odwagi to nie pozwolisz swoim pieskom do mnie strzelać. Równa walka, już zapomniałeś?

Mężczyzna stojący w środku wysunął się przed szereg, teraz dokładniej go widziałam. Wysoki, dobrze zbudowany, po czterdziestce, w garniturze, trochę przydługich ciemnych włosach i uśmiechającym się. Jestem ciekawa dlaczego, zaraz zginie.

  - Wreszcie mogę cię poznać osobiście, kto by pomyślał.

  - Nie powiem, żeby podobały mi się okoliczności tego spotkania. Poza tym, wciąż czuję się znieważona. Dziesiątka ludzi? Tylko na tyle cię stać?

Cały czas mimo wszystko skanowałam teren, nie byłby taki głupi żeby nie zostawić sobie jakiegoś planu zapasowego.

Spróbowałam również zajrzeć do głowy mojego rozmówcy, ale napotkałam opór, jego myśli były ode mnie odgrodzone jakąś barierą, której zburzenie by potrwało zdecydowanie zbyt długo. Wobec tego musiałam zadowolić się postawieniem wokół siebie podobnej. Ostrożności nigdy za wiele.

  - Wymordowałaś mi trochę ludzi, nie uważasz? Każdy mój magazyn w tym mieście wybuchł przez ciebie, z niewinnym ludźmi wewnątrz.

  - Och, oni nie byli ani trochę niewinni, doskonale o tym wiesz. Poza tym, to właśnie ty ich skazałeś na śmierć.

  - Skąd niby miałem wiedzieć, że zaczniesz wysadzać moje siedziby?

  - Przy najdalej trzecim powinieneś się zorientować. Jedna informacja od ciebie mogła uratować przynajmniej większość z nich.

  - Mogłaś też ich po prostu nie zabijać...

  - A ty mogłeś w ogóle tego ze mną nie zaczynać, więc jak? Kto rzeczywiście ponosi winę?

Kątem oka zauważyłam, jak jego ludzie zabezpieczają broń i chowają do kabur. On chyba również to zauważył. Pokręcił głową.

  - To nie tak...

  - Więc jak? Czekam... - zaczęłam wybijać stopą nieznany nikomu rytm, ale kiedy mój prześladowca dalej się nie odzywał wzięłam sprawy w swoje ręce. - Och... boisz się? Potrzebujesz trochę prywatności? Proszę bardzo.

Nikt się nawet nie zorientował, co mam na myśli, a cała dziesiątka jego ludzi leżała na ziemi umierając. Przeładowałam.

  - Żarty się skończyły, czyż nie?

Uśmiechnęłam się, wreszcie człowieku, WRESZCIE!

  - Musiałam długo na to czekać, nie uważasz? Ile to już minęło? Rok?

  - Rok temu wpadłem na jakiś dokładniejszy trop. Szukam cię od dwudziestu-dwóch lat.

  Zdziwiłam się, ale użyłam wszystkich sił, żeby nie dać tego po sobie poznać.

  - Dwadzieścia-dwa lata? Nieźle, jesteś naprawdę taki kiepski, czy tylko udajesz?

  - Zdziwiłabyś się, jak dobrze potrafili cię ukryć, Adrianna...

  Cholera, moje pierwsze imię.

  - Czego więc chciałeś od niemowlaka?

  Mężczyzna uśmiechnął się, chełpił się tym, że wiedział coś, o czym ja nie miałam pojęcia. Ekscytowało go to, że wreszcie jest ode mnie w czymś lepszy.

  - Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego potrafisz to, co potrafisz?

  - Ponieważ wiele na o pracowałam? Trenuję całe swoje życie. Uczyłam się całe dnie i noce, żeby być gdzie teraz jestem. Na to wszystko zasłużyłam ciężką pracą.

  - Urocza jesteś. Mi wcale nie chodzi o to, co pokazujesz całemu światu. Śliczna, wytrenowana, mądra i utalentowana pani prawnik, która ma wszystko, czego zapragnie. Ulubienica całego świata. Wspaniała Alexandra Blacky. Mi chodzi o to, co nadnaturalne. Coś, czego zwykli ludzie nie potrafią. Wiesz już, o czym mówię?

Przez cały mój kręgosłup przeszedł dreszcz, to niemożliwe, żeby on o tym wiedział. Skąd?

Nie mogę wyjść z roli. Nie mogę. Muszę  być silna. Nie mogę pozwolić mu wygrać.

Zmarszczyłam brwi.

  - Niby co nadnaturalnego? Takie rzeczy istnieją tylko w naszej wyobraźni. Sama nazwa wskazuje, że tego nie ma.

  - Oboje doskonale wiemy, że potrafisz rzeczy, które wykraczają poza naturalną kolej rzeczy.

  - Niby skąd to wiesz?

  - Stąd, że dokładnie wiem, kto ci to zrobił. Wiem, kto spowodował, że potrafisz to, co potrafisz...

  - Więc...? Oświeć mnie, ponieważ dalej nie wiem, co takiego miałabym potrafić.

  - Przestań udawać, porozmawiajmy szczerze. Po to się w końcu tutaj spotkaliśmy.

Pokiwałam głową.

  - Jest to jeden z powodów naszego spotkania. Twierdzisz, że wiesz już wszystko, więc wyjaśnij mi.

Mężczyzna westchnął jakby zrezygnowany.

  - Mogłem się domyśleć, że rozmowa z tobą nie będzie taka łatwa - pokręcił delikatnie głową. - Słyszałaś kiedykolwiek o Projekcie S, albo o Aleksieju Oleksy?

Tropicielka (Uciekinierka 2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz