17. Odurzeni...

94 13 1
                                    


<Alex>

Obudziłam się, czując coś na moim czole, co jednak po chwili zniknęło. Nie otwierając jeszcze oczu, skupiłam się na moim otoczeniu. Od razu wyczułam woń mojego chłopaka i.... naleśników?!

Otworzyłam oczy i spojrzałam prosto w tęczówki Taylora, który się uśmiechał do mnie szeroko.

- Cześć skarbie, wreszcie się obudziłaś.

- Yhm, masz coś dla mnie?

Chłopak przewrócił oczami i odsunął się, podkładając mi piękną tackę ze śniadaniem, naleśnikami oczywiście. Od razu chwyciłam za sztućce i zaczęłam konsumpcję.

- Czasem mam wrażenie, że naprawdę jesteś ze mną dla jedzenia.

Przewróciłam oczami, chyba już nie raz o tym mówiłam!

- Cóż, jedzenie jest niezbędne do życia każdemu człowiekowi. Ty? Niestety nie aż tak bardzo...

- Ja też mam uczucia! Jesteś moją dziewczyną! Nie powinnaś mnie ranić na początku wolnego dnia!

Nie udało mi się powstrzymać kolejnego przewrócenia oczami. Chłopak zaczął mnie "naśladować" i przewracając cały czas oczami przez kilka minut. Wreszcie przestał i oboje nie mogliśmy przestać się śmiać. Kiedy w miarę odzyskałam oddech, wcelowałam w niego widelec.

- Robisz to gorzej i do tego przeszkadzasz mi w jedzeniu!

- I co? W ramach kary nabijesz mnie na widelec? Świat cię znienawidzi!

Zastanowiłam się chwilę nad tym, to by było głupie. Moje spojrzenie napotkało jednak szklankę soku pomarańczowego. O tak, to może być. Zanim Taylor zdążył przewidzieć moje działania złapałam za szklankę i wylałam na jego twarz. Ten zaskoczony przetarł twarz ręką i spojrzał na mnie.

- Lepiej?

- Dlaczego to zrobiłaś?!

- Zaczynałeś gwiazdorzyć...

- To snickersa mi powinnaś dać, a nie wylewać sok!

Wzruszyłam ramionami i wróciłam do jedzenia, zaraz mi wystygnie, jak on dalej będzie mi przeszkadzał.

- Nie dałeś mi snickersa, więc musiałam improwizować. Co dzisiaj robimy?

- Mówiłem ci, że najchętniej spędziłbym cały weekend w łóżku, jednak ty to postanowiłaś uniemożliwić.

- Więc jakie masz pomysły? Ja jestem w tym mieście po raz pierwszy.

- Nie wiem...

- Zróbmy może sobie wycieczkę po twoich ulubionych miejscach tutaj?

- Tak! - Niemal podskoczył, kiedy to zaproponowałam... Okej? - Zaraz wszystko zaplanuję! Ubierz wygodne buty i rzeczy. Weź strój! Za pół godziny wychodzimy!

Zeskoczył z łóżka i niemal wybiegł z sypialni.

- Wykąp się najpierw!

Krzyknęłam za nim, ale już pewnie nie usłyszał. Dokończyłam więc śniadanie i wykonałam jego polecenia dotyczące ubioru. Trzydzieści minut później rzeczywiście wychodziliśmy z domu, a on nawet zdążył zmyć z siebie ten sok. Skierowaliśmy się do taksówki, żeby nie martwić się później parkingami i zaczęliśmy swoją jednodniową wycieczkę śladami Taylora Lautnera po Los Angeles.

Cały dzień spędziliśmy na ulicach miasta aniołów, w jego ulubionych zakamarkach, knajpach, muzeach, parkach, czy na plażach. Zrobiliśmy sobie trochę zdjęć sami i z innymi, kilkakrotnie ktoś nam robił zdjęcia lub rozdawaliśmy autografy. To było zrozumiałe, oboje byliśmy osobami publicznymi, jednak Tay zawsze czuł się rozdarty, bo kochał swoich fanów, ale tracił czas przeznaczony dla mnie.

Tropicielka (Uciekinierka 2.)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz