Zasapany Luke staje przed drzwiami Michaela i bije się z myślami, czy dobrze robi, wchodząc tam.
-Och, nie bądź cipą, Luke – warknął sam do siebie -Nie bądź.
Pociągnął za klamkę i wszedł do przedpokoju, nie kłopocząc się nawet ze ściągnięciem butów.
Na kanapie w salonie dostrzegł Michaela, leżącego z butelką koło siebie. Kolorowo włosy chłopak, widząc Luke'a, wstał, chwiejąc się lekko.
-Po co tu przyszedłeś, hmm? - warknął, mrużąc oczy – W szkole i tak mnie ignorujesz, więc po co odstawiasz tę szopkę?
Michael zrobił krok po przodu, a jego klatka piersiowa niemal stykała się z klatką Luke'a. Na uczucie bliskości Luke wziął głęboki oddech.
-J-jesteś zalany, Mikey i...
-Nie masz prawa mówić do mnie Mikey. - burknął zły, chwiejąc się na boki – Ten zwrot jest zarezerwowany tylko dla przyjaciół. Ty straciłeś tę posadę.
Blondyn w jednej chwili poczuł miliard sztyletów wbitych w sercu. Uznał to za słuszne, bo wiedział, że Michael czuł się dużo gorzej w tym momencie niż on.
-Nie wiesz, co mówisz, jesteśmy przyjaciółmi, Mike. Martwię się o ciebie... - dopowiedział cicho.
Na słowa niebieskookiego, chłopak zaczął się histerycznie śmiać.
-To my jesteśmy przyjaciółmi? Przecież teraz jesteśmy tak blisko, jak nieznajomi.
-Spieprzyłem. - stwierdził blondyn, robiąc krok w tył.
-Wiem Hemmings – powiedział rozgoryczony Michael – A ja nie zamierzam sam tego naprawiać, bo to nie moja wina.
Luke rozchylił lekko usta w niedowierzaniu, co usłyszał przed chwilą od przyjaciela.
-Eden mówiła, że jesteś egoistą. Ostrzegała mnie przed tobą, a ja jej nie wierzyłem.
~~~~~~~~~
Dalsza część po reklamach, hehe
Poczekajcie 1-2 godzin i dodam następny ;D
CZYTASZ
i love your blue eyes ||Muke ✔
FanfictionGdzie Luke pyta przez piosenki, a Michael odpowiada przez małe, pogniecione liściki rzucone na dno szafki Hemmingsa. "[...] Pamiętaj: pytania zadawane przez piosenki, to najlepsze pytania. xx" Jednak, czy aby na pewno to wszystko nie sprawi większyc...