LXII. he is alive.

1.4K 194 41
                                    

Niedziela, jedenaście dni od próby samobójczej Luke'a.

Dwadzieścia dwie wrzucone karteczki do szafki Hemmingsa.

Mike jest wrakiem człowieka. Jego pokój ogarniała ciemność, przez ciągle zasłonięte żaluzje. Nie wiedział, czy jest noc, czy dzień.

Wiedział, że jest żywy.

Jeszcze.

Skąd to wiedział?

Czuł pieczenie w gardle, gdy dwa razy dziennie, po ziołowej herbacie od Karen szedł wymiotować. Nic nie jadł, twierdził, że to kara za to, jak potraktował Luke'a. Nie wiedział, że to go aż tak zaboli...

Myślał, że machnie na to ręką, albo powie kilka ostrzejszych słów i tyle.

Mylił się.

Jego list wydaje się tak cholernie przemyślany, jakby napisał go Patrick White, chociaż nawet jego „Wóz ognisty" chowa się przy szczerości i miłości, jaka została włożona w to „dzieło" chłopaka.

Może to nie była miłość?

Może to po prostu inaczej okazywana nienawiść i żal?

Michael nie chciał dopuścić do siebie tej myśli, powtarzał sobie, że niebieskooki nadal kocha go, pomimo to, jakim chujem był.

Teraz żyje tylko tą myślą.

-Michael, wstań wreszcie z tego łóżka. - westchnął Daryl, pukając w drzwi do pokoju syna – Przejedziemy się gdzieś, co ty na to? Może pójdziemy do schroniska, wybierzesz sobie kotka, o którego tak bardzo ostatnio błagałeś?

-Nie chcę kotka. - załkał, zarzucając kołdrę na głowę – Chcę, żeby Luke wrócił, jeśli sprawisz, że się wybudzi, to wyjdę.

-Mike... - westchnął, opierając głowę o drewnianą powierzchnię – A może kupić ci farbę do włosów? Już wyblakły, a ty nienawidziłeś ja-

-Nie chcę żadnej farby, do cholery. - krzyknął – Chcę mojego przyjaciela, który przeze mnie skoczył z mostu.

Daryl jęknął przeciągle, wiedząc, że ta rozmowa prowadzi donikąd

-A może chcesz poro-

-Nie rozumiecie słowa 'nie'? - spytał, przytulając kotka – Nie chcę żadnej pomocy, jutro pójdę do szkoły i będzie okay.

-Mikey, wpadasz w anoreksję. - wyrwało mu się – To znaczy...

-Wiem. - powiedział, podnosząc się do pozycji siedzącej – Powiedz mi coś, czego nie wiem.

-Nie zamierzasz nic z tym robić?

-Po co? Nie mam dla kogo starać się być idealnym.

Ojciec chłopaka pokręcił głową z niedowierzaniem i poszedł do kuchni.

Zielonooki sięgnął po list i przeczytał go jeszcze raz. Wyczyścił nos w chusteczkę i wyszedł z łóżka.

Powędrował do toalety i stanął przed umywalką, spojrzał w rozmazujące się odbicie. Z dnia na dzień wyglądał coraz gorzej, ale nie przejmował się tym. Wręcz się z tego cieszył.

Uśmiechnął się pod nosem, lecz po chwili poczuł drapanie w gardle. Zaczął kaszleć, wypluwając krew.

-Jesteś tylko żałosnym pedałem, Mike. - szepnął do siebie i sięgnął do szafki pod umywalką.

~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej wam!

Wiecie jak trudno pisać coś na komputerze bez okularów? Nie? To uwierzcie mi na słowo.

Wydaje mi się, że coraz mniej osób to czyta, serio :-(

Cieszycie się, że już wakacje?

Do jutra kotki i miłegoo!


i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz