LXVII. pregnancy.

1.3K 181 43
                                    

Środa, dwadzieścia jeden dni od próby samobójczej Luke'a.

Trzydzieści dwie karteczki wrzucone do szafki Hemmingsa.

-Hej, Luke. - szepnął Michael, siadając na krześle obok łóżka – Fajnie ci tak cały czas spać i spać? Mógłbyś się już obudzić... - westchnął, przeczesując włosy palcami – Brakuje mi cię, pingwinie. Ja... Nawet nie wiesz, ile bym dał, żebyś żył...

Delikatnie rozpiął swój czarny plecak i wyciągnął z niego wianuszek z białych stokrotek. Delikatnie ułożył go na czubku głowy leżącego Hemmingsa, pomiędzy jasnymi włoskami.

-Pamiętasz, jak nauczyłeś mnie, jak plecie się wianki? Wczoraj byłem na łące pod naszą brzózką... Pozbierałem kilka stokrotek i wziąłem się za robienie ozdoby specjalnie dla ciebie. - uśmiechnął się słabo.

Wyciągnął z plecaka wodę i odkręcił butelkę, upijając z niej duży łyk.

-W szkole chodzą plotki, że Eden jest w ciąży. Normalnie, myślałbym, że się z kimś puściła, ale to już jedna trzecia ciąży. Trzeci miesiąc, Luke. Może to, co teraz powiem, jest wredne, ale... No cóż, nie chciałbym, żeby to było twoje dziecko. Ty... - wyjąkał – Przeszedłeś w życiu stanowczo za dużo, żeby jeszcze w tak młodym wieku mieć dziecko z dziewczyną, która traktuje cię jak gówno. Dzisiaj po szkole Sean ze swoimi kumplami popchnęli mnie na beton koło śmietników. Zaczęli mnie kopać, dopóki twoja mama, która szła z budynku, nie krzyknęła, że mają się odwalić. Nie wiem, po co była w szkole, pewnie pozałatwiać sprawy papierkowe względem twojej nieobecności, czy coś... - wzruszył ramionami – Uciekłem, bo... Bałem się, że będzie mi współczuła tak jak wszyscy. Nie chcę, a nawet nie lubię tego. Chociaż raz chciałbym poczuć się kochany, chciałbym mieć kogoś u boku, kto byłby niezależnie od tego, jaki jestem.

Drzwi lekko zaskrzypiały, a w drzwiach stanął ktoś, kogo nie miał ochoty widzieć

Była to dziewczyna – pusta, farbowana blondynka, która stała tam, gładząc się lekko po brzuchu.

Stukot obcasów rozległ się po sali, a po chwili łóżko, na którym leżał Luke, ugięło się pod ciężarem niebieskookiej.

-Dlaczego siedzisz przy ojcu mojego dziecka? - pogłaskała się po brzuchu, spoglądając na Michaela – Nie powinno cię tu być, spierdalaj. - warknęła, wstając ze swojego miejsca – A, jeszcze jedno. Zabierz ten pedalski wianek z jego włosów, jeszcze jakąś zarazę przeniesiesz.

Mike wziął kwiatki z głowy Luke'a i ostrożnie włożył je do plecaka. Spakował jeszcze swoją wodę i zarzucił go na ramię.

-A ty, suko, lepiej idź ssać Tristanowi, bo akurat to ci wychodzi najlepiej, dziwko.

Odwrócił się w stronę drzwi, pozostawiając zszokowaną dziewczynę sam na sam ze swoim 'ukochanym'.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Hej waam!

Zostałam dwa razy nominowana do tag thing i na nominacje odpowiem jutro, dzisiaj już nie mam siły ;-;

O tę dziecinkę Eden i Luke'a się nie martwcie, bo w tym ff przed nami są o wiele większe problemy, więc noo :)

Miłego waam! :)

i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz