LIII. don't cry, mom.

1.4K 193 28
                                    

Sobota, trzeci dzień od próby samobójstwa Luke'a.

-Michael otwórz. - Ashton zapukał do drzwi.

Mike zakopał się jeszcze bardziej w swoim kocu w koty.

-Ashton, idź sobie! - krzyknął, uderzając głową w poduszkę, przewracając się na drugi bok.

-Myślisz, że powiem 'No to cześć' jak Anka z Krainy Lodu? Ulepimy dziś bałwana? - zanucił Ash, nie przestając pukać do drzwi.

-Po co nam drugi? Jednego już mamy.

-Gdzie? - blondyn zmarszczył brwi.

-Wiesz... - zamyślił się – To zależy, gdzie stoisz.

Ashton zaśmiał się sztucznie i oparł się o barierkę schodów.

-Mikey, ty śmieszku. - westchnął Ash – Musisz brać leki, rozumiesz? W pewnym momencie możesz dostać takiego ataku, że się zabijesz. Nie słuchałeś lekarki?

-Musisz brać leki, rozumiesz? - pisnął Mike, naśladując głos Irwina – Odejdź Ash, chociaż ten jeden raz zostaw mnie w spokoju, Bozia ci to w dzieciach wynagrodzi.

Chłopak odwrócił się na drugi bok, nie słuchając przyjaciela. Wiedział, że bez leków może się wykończyć, bo czuł, że niebawem może dostać napadu. To wszystko w nim siedzi.

-Michael Clifford. Jeśli teraz nie wyjdziesz z tego pieprzonego pokoju, to sobie stąd idę.

-To sobie stąd idź. Idź pieprzyć Caluma, cokolwiek... - odkrzyknął – Mówię ci prawdę, mnie i tak zaraz nie będzie, idę do Luke'a.

Mike próbował ponownie zasnąć, choć wiedział, że i tak nic z tego nie będzie.

-Dziecko, otwórz, mam obiad dla ciebie. - powiedziała Karen, pukając do drzwi.

-Mamo, proszę cię, nie chcę obiadu. - jęknął, kładąc swoją tęczową poduszkę na głowę.

-Nie chcesz pizzy? - zdziwiła się, opierając czoło o białą powierzchnię.

-Nie, nie chcę pizzy. Mogłabyś mi przynieść wodę i... sodę oczyszczoną? - spytał Clifford, wpadając na pomysł – Pasta mi się skończyła i...

-Mogę ci dać swoją, nie ma problemu. Nie będziesz niszczył sobie dziąseł sodą.

Mike wstał z łóżka i podszedł do drzwi. Jego bose stopy szurały o panele. Otworzył je i westchnął, widząc swoją płaczącą mamę.

-Mamo, nie płacz, proszę.- szepnął, podchodząc do kobiety – Nie płacz, nie jestem tego wart.

Przytulił ją, opierając brodę o czubek jej głowy.

-Wszystko jest w porządku, po prostu muszę się przyzwyczaić do tego, że już nie ma tutaj Luke'a.

-Nie jest w porządku to, że nie chcesz z nikim rozmawiać. Izolowanie się od świata w twoim stanie nie jest dobre, Michael. - załkała cicho.

Chłopak westchnął głośno, odsuwając się od kobiety.

-Proszę cię, nie płacz. Ja... - westchnął – Ze mną wszystko w porządku. Muszę sobie to wszystko poukładać w głowie.

-Mikey... Weź leki. Przyniosę ci wodę. Tę sodę też, jeśli nie masz pasty.

-Dobrze mamo. Jeśli dzięki temu będziesz miała pewność, że wszystko okay... - wzruszył ramionami.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Do przeczytania za godzinę (piszę rozdziały zamiast uczyć się na egzamin do bierzmowania, brawo)

i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz