LXXIV. once.

1.3K 180 31
                                    

Czwartek, dwa dni po wybudzeniu się Luke'a.

Trzydzieści pięć karteczek wrzuconych do szafki Hemmingsa.

-Mike, czekaj. - dziewczyna złapała kolorowowłosego za ramię – Zaczekaj, nie ignoruj mnie, no!

Michael odwrócił się w stronę Lily i założył ręce na biodra. Spojrzał wyczekująco na brunetkę.

-Gadałam z Luke'm i-

-Okay. - odwrócił się i poszedł w stronę schodów.

Dziewczyna przewróciła oczami i pobiegła za Michaelem.

-No błagam cię! - złapała go za przedramię – On zrozumiał swój błąd, chce cię przeprosić, deklu!

Michael przystanął na półpiętrze i ściągnął kaptur z głowy. Dziewczyna zmarszczyła brwi, widząc nowy kolor włosów przyjaciela. Czerwone włosy kontrastowały z jego bladą cerą.

-On i przeprosiny? - prychnął – Błagam cię. Nigdzie nie idę. Niech sam mi to powie, a nie odstawia jakieś jebane szopki, wrzeszcząc na mnie, a na samym końcu mówi ci, że chce mnie przeprosić.

Mike już miał odchodzić, gdy dziewczyna złapała za rękaw jego swetra, przez przypadek ciągnąc lekko do góry. Odsłoniła jego nadgarstek, który pokrywały nowe, głębokie rany.

-Zostaw mnie. - warknął, czując łzy w kącikach oczu – Po prostu mnie zostaw.

Lily była nieugięta. Złapała chłopaka pod ramię i nie pozwoliła iść dalej. Osłabiony chłopak nie potrafił się wyszarpnąć.

-Mikey, idziemy na wagary. Daj sobie to wytłumaczyć. Masz tak cholernie trudny charakter, jak Hemmings.

Michael wywrócił oczami i otarł pojedyncze łezki. Przyjaciele skierowali się w stronę wyjścia.

-Wiesz, że to nie jest wyjście, prawda? - spytała, otwierając drzwi.

-Huh?- odwrócił się do brunetki – A... Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz, wiesz?

-Dlaczego to zrobiłeś? - dopytała.

-Po prostu. - wzruszył ramionami.

-Nikt nie rozcina sobie nadgarstka 'po prostu'.

-Lily, proszę cię, odpuść. Ból psychiczny był za duży-

-To nie cię nie usprawiedliwia.

-Dobra, odpuść, okay? - prychnął, kopiąc kamyk, który znalazł się pod jego butem – Więc co ten twój idol aka przewodnik w życiu, ci nagadał? On jest zawsze taki mądry!

-Clifford, nie skacz tak na tego chłopaka, bo jeszcze w sufit zawalisz. - zaśmiała się Lily – Chciał cię przeprosić, on już wszystko zrozumiał.

-Będziesz go bronić? Naprawdę? Nawet ty przeciwko mnie? Ja chcę o nim zapomnieć.

-A wiesz, że nie możesz, za bardzo go ko-

-Nie kocham go! - krzyknął, szarpiąc się za włosy.

-Od przeznaczenia nie uciekniesz. Chciał, żebyś do niego przyszedł, Mikey. Byłoby mu miło.

-Ach, zostaw mnie. - warknął, idąc w stronę swojego domu.

-Michael no! - krzyknęła za nim – Nie zachowuj się jak dziecko, to będzie cię bolało jeszcze bardziej!

-I fajnie! - odkrzyknął, pokazując środkowy palec – Bardzo kurwa fajnie!

-Shippuję was!

Lily pokręciła głową i udała się z powrotem do szkoły. Wiedziała, że Clifford trochę się poużala nad sobą i odpuści. Kiedyś zmięknie i pójdzie do swojego 'ukochanego'

No właśnie.

Kiedyś.

~~~~~~~~~~~~~~~~~

Cześć i czołem!
Z racji takiej, że Jednorożec nie ma neta, rozdziały dodaje ja -czyli osoba która zawsze ma internet lel. W sobotę rozdziału nie będzie, ale w ramach rekompensaty, jak Jednorozec wróci, zrobi dla was maraton. Pozdrawiam,  victoriaa_prophet xx

Ps. Autorka przesyła wirtualne przytulasy.
Pps. Rozdział miał być wczoraj, ale coś nie pykło.

i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz