-Lily, lesbo, chodź tu. - warknęła Eden, widząc, jak brunetka za wszelką cenę próbuje uniknąć kontaktu wzrokowego – No chodź, nie będę się już powtarzać.
Szarpnęła ją za ramię, na co dziewczyna miała bliski kontakt ze ścianą. Blondynka zaśmiała się żałośnie, widząc, jak Lily poprawia swoje okulary, które przed chwilą zsunęły się na nos.
-Mam dla ciebie zadanie. - westchnęła Eden, poprawiając swoją torebkę.
„Pepe Panie Dziobaku" - dopowiedziała w myślach Li.
-Musisz coś zrobić Michaelowi, coś...
-Nie zrobię mu nic. Nie skrzywdzę go, jeśli o to ci chodzi. Życie jest ważniejsze od tej „tajemnicy" - nakreśliła cudzysłów w powietrzu – którą chcesz wszystkim powiedzieć.
-Och... - zauroczyła się sztucznie – Dobry byłby z ciebie humanista...
Lily przewróciła oczami, patrząc, jak Eden przystawia do słońca swoje nowe tipsy, aby błyszczały.
-Wiesz, co musisz zrobić? - Li pokręciła głową – Musisz zniszczyć Michaela w oczach Luke'a.
Lily zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co może chodzić Eden.
-Mam podrzucić mu narkotyki? Kobieto, widzisz, żeby oni byli ze sobą bardzo blisko? Bo ja niezbyt.
-Nie. Pocałujesz Michaela na oczach Luke'a.
~~~~~~~~~~~~~~~
Yeah, ten rozdział jest krótki... Bo może i żyje własnym życiem.To już jest koniec 'maratonu'
Chciałabym baardzo podziękować takim osobom jak:
za aktywne komentowanie (jeśli o kimś nie wspomniałam, to przypominać się, jeśli ktoś skomentował, bo wattpad mi się zacinaa) i uczynienie z mojego telefonu wibratora (nie, nie korzystałam)
Dziękuję też każdemu, kto oddał gwiazdkę (nie wymieniam, bo za dużo ludziów, ale ten, kto oddał, niech czuje się dumny z siebie B)))
Tak więc miłej nocy (jeśli czytasz to w dzień, to potraktuj to jako 'miłego dnia') i kocham was, pamiętajcie. Jeśli czujecie się niekochani – pamiętajcie – Jednorożec zawsze was kochaa!
CZYTASZ
i love your blue eyes ||Muke ✔
FanficGdzie Luke pyta przez piosenki, a Michael odpowiada przez małe, pogniecione liściki rzucone na dno szafki Hemmingsa. "[...] Pamiętaj: pytania zadawane przez piosenki, to najlepsze pytania. xx" Jednak, czy aby na pewno to wszystko nie sprawi większyc...