XLII. hi, darling.

1.4K 218 112
                                    

-Co się stało? - spytał chłopak, przygryzając wargę – Dlaczego płaczecie?

-Luke był reanimowany. - szepnął Calum – Znowu.

-A-Ale żyje, tak? - na słowa młodszego, Calum pokiwał głową – Muszę do niego wejść.

Liz spojrzała na niego swoimi zaczerwienionymi oczami.

-Nie wpuszczą cię. - westchnęła, wycierając oczy.

Michael zignorował stwierdzenie pani Hemmings i poszedł na koniec korytarza, gdzie dostrzegł znajomego lekarza.

-Błagam pana. - wychrypiał – Nie będę robił problemów, dosłownie pięć minut i wyjdę.

-Jest pan kimś z rodziny? -westchnął, zaglądając w kartę, którą trzymał.

-Jestem jego chłopakiem. Proszę mnie tam wpuścić... Chcę się z nim zobaczyć, zanim będzie za późno – w jego oczach zabłysnęły łzy.

Lekarz spojrzał w zeszklone oczy chłopaka i sam był na krańcu rozpłakania się.

-Dobrze, pięć minut, ale nic tam nie dotykaj.

Uradowany Michael poszedł w stronę sali Luke'a. Pchnął drzwi, napotykając zdziwione spojrzenie Ashtona.

Widział go.

Prawie martwego.

Pośrodku białego łóżka.

Leżącego na białej kołdrze.

Nienawidził się za to, że przyczynił się do tego.

Przysunął taboret bliżej szpitalnego łóżka i usiadł na nim. Złapał go za lodowatą rękę, do której przyczepione były różne urządzenia, w tym kroplówka.

-Hej, kochanie. - szepnął, bawiąc się palcami chłopaka – Dlaczego to zrobiłeś? Tak bardzo chciałem, żebyś był szczęśliwy, że nawet nie pomyślałem o tym, że częścią twojego szczęścia mogę być ja. Myślałem... Uhh – zająknął się – Myślałem... Eden cię kontroluje... Nie chciałem, żeby rozpowiadała te przepełnione nienawiścią plotki. - zamyślił się i otarł łzę – Byłeś w telewizji, wiesz? Pokazywali cię, zawiniętego w pieprzony koc termiczny.

W pokoju nastała cisza, którą przerywało tylko ciche pikanie urządzeń. Michael odwrócił rękę Luke'a i zobaczył jego pokaleczony nadgarstek. Trzy rozcięcia były pokryte zaschniętą krwią.

-Och, Pingwinie. - westchnął – Ja chciałem dobrze, a ty... Ty przeze mnie możesz umrzeć.

Przejechał palcami po ranach i obserwował mimikę twarzy chłopaka. Nie poruszał się. Jego klatka piersiowa jedynie lekko się unosiła, bo był pod typowym inkubatorem i oddychała za niego maszyna. Odgarnął włosy z czoła chłopaka i złożył na nim mały pocałunek.

-Coś do ciebie czuję. - wyszeptał – To chyba jest miłość.

Po pomieszczeniu rozległ się przeciągły pisk zamiast pojedynczych. Szybko nacisnął guzik znajdujący się koło łóżka Luke'a i popatrzył na maszynę.

Znajdowała się tam długa, prosta linia.

~~~~~~~~~~~~~~

Hej wam!

Tak cholernie wam dziękuję, że czytacie te wypociny i przeżywacie wszystkie emocje.

Mamy #239 w #Fanfiction!

To nie moja zasługa tylko wasza! (no bo hej, ja sobie gwiazdek nie nabijam)

Także dobranoc wam! A ciąg dalszy jutro, bo co za dużo emocji to niezdrowoo!


i love your blue eyes ||Muke ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz