Piątek, trzy dni po wybudzeniu się Luke'a.
Trzydzieści pięć karteczek wrzuconych do szafki Hemmingsa.
Mike już nie wiedział, co ma robić. Najchętniej chciałby dostać kulką w łeb lub zasnąć i już się nie obudzić. Przed chwilą zjadł śniadanie, składające się z tabletki na ból głowy i tabletki na jego ataki. Tej drugiej — jak zwykle — nie wziął. Stwierdził, że już nic mu nie jest i wyrzucił ją przez okno, na trawnik sąsiadów, gdzie pewnie ich Spike będzie wiedział jak się nią zająć.
'Miłej sraczki, piesku!' - pomyślał chłopak, patrząc jak pies wącha niebieską tabletkę, następnie ją liżąc.
Jego telefon zadzwonił, oznajmiając go o nowym połączeniu.
Masz połączenie bieżące od: Ciocia Liz ♥
Michael uśmiechnął się, spoglądając na nazwę. Przypomniał sobie te czasy.
„-Proszę pani? - spytał sześciolatek, spoglądając w górę, na kobietę.
-Nie żadna pani. Mów mi ciociu. Jestem ciocia Liz, Mikey."
„Lepsze 'Ciocia Liz' niż 'Posiadacz królewskiej spermy'. Przecież nie zapiszę pana Hemmingsa jako Wujka, bo to brzmi tak pedofilsko." - zaśmiał się, przesuwając palcem po ekranie.
-Słucham? - spytał.
-Mike. - westchnęła cicho – Nie wiesz może, co się stało, że Luke cały czas tylko płacze?
Chłopak zacisnął pięści i jęknął przeciągle.
-Nie wiem. - oznajmij – Nie jestem jasnowidzem. Jeśli pani chce, niech pani go zapyta. Nie siedzę w jego głowie.
-Właśnie on nie chce nic powiedzieć. Cały czas szepcze tylko twoje imię i zużywa chusteczki. Mike, proszę cię, zastanów się, o co może mu chodzić. - powiedziała błagalnym tonem – Pokłóciliście się?
Liz spojrzała w stronę Luke'a, który gorączkowo próbował wytrzeć dłonią łzy. Spojrzał na kobietę wchodzącą do sali i się przeraził.
-Mamo, z kim gadasz?! - czerwonowłosy usłyszał przytłumiony, załamujący się głos blondyna.
-Nie pokłóciliśmy się, nie wiem, o co może mu chodzić.
-D-Dobrze. - wyjąkała, obserwując niebieskookiego – W takim razie przepraszam za stratę twojego czasu, Mikey i miłego dnia.
-Do widzenia, pani Liz. - westchnął, rozłączając się.
-Mamo, co to miało być? - załkał cicho – Po co gadałaś z Michaelem?
Elizabeth oparła się o białą, blaszaną szafkę.
-Bo nie mam już do ciebie siły, dziecko. Wytłumacz mi, dlaczego ciągle płaczesz? Nawet Mi-
-Michael to, Michael tamto. - prychnął, czyszcząc nos – B-Brakuje mi go, źle zrobiłem, wyganiając go. On teraz czuje się jak śmieć-
-A dziwisz się? Przyjaciel, którego zna od zawsze, po prostu go spławia. Luke, nie robi się tak.
-Ja chcę umrzeć, mamo. Dlaczego musiałem to przeżyć? Ledwo ruszam nogami, straciłem przyjaciela, straciłem wszystko. Jestem taki żałosny... - schował twarz w dłoniach.
-Nie straciłeś go. On wróci. Czuję to.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
![](https://img.wattpad.com/cover/69482843-288-k865520.jpg)
CZYTASZ
i love your blue eyes ||Muke ✔
FanfictionGdzie Luke pyta przez piosenki, a Michael odpowiada przez małe, pogniecione liściki rzucone na dno szafki Hemmingsa. "[...] Pamiętaj: pytania zadawane przez piosenki, to najlepsze pytania. xx" Jednak, czy aby na pewno to wszystko nie sprawi większyc...