Skierowałem się w stronę molo. Mogłem dostrzec sylwetkę dziewczyny na nim. Siedziała na jego końcu, pochylając się lekko nad wodą. Wszedłem na pomost i przeszedłem po całej jego długości. Usiadłem obok dziewczyny.
- Zwiałaś - odparłem. Dopiero teraz zauważyłem, że moczyła stopy w wodzie.
- Twoi znajomi są strasznie głośni. Dziwnie się czułam, kiedy wciąż na mnie patrzyli. Calum... - zaczęła niepewnie, jakby chciała się upewnić, że wybrała właściwe imię. - Ten brunet.
- Calum, tak.
- Powiedział, że jak mi się znudzisz to mogę przyjść do niego.
- Idiota. Jest pijany nie słuchaj go, pewnie myślał, że zabrzmi zabawnie.
- Śmiał się z tego, więc to możliwe - westchnęła. - Więc tak wygląda normalne życie?
- Normalne?
- Znajomi, imprezy, dziewczyny...
- Co oni Ci nagadali?
- Zakładali się czy wrócicie do siebie z Tris, tyle że oboje byli na nie i zaczęli się sprzeczać.
- Zadaje się z idiotami - zaśmiała się krótko.
- Są nawet zabawni, ale zdecydowanie za głośni jak dla mnie.
- Zaśmiałaś się.
- Tak, Michael, potrafię się śmiać - mruknęła.
- I tak wciąż czekam na wielki, szczery uśmiech.
- Głupek.
- Który przepadł dla ciebie.
- Michael... - spojrzała na mnie. - Zachowując się tak jak teraz sprawisz, że się przywiążę, że ty przywiążesz się do mnie - odwróciła wzrok w stronę wody. - Ludzie przychodzą i odchodzą. Nie ma sensu się do nich przywiązywać, a ja nie chcę Cię zranić.
- Dlaczego tak mówisz?
- Ludzie porzucają to co jest dla nich niewygodne, co ich spowalnia i blokuje, a ja jestem czymś co sprawi, że staniesz w miejscu. Może teraz uważasz, że to kłamstwo, że i tak będziesz do mnie przychodził i próbował gdzieś wyciągnąć, ale... w końcu znudzi Ci się to ciągłe namawianie mnie do wyjścia i utrzymywanie kontaktu ze mną.
- Wcale nie - prychnęła.
- Za nim zachorowałam miałam całkiem spore grono znajomych - zacisnęła powieki i nabrała powietrza w usta, po czym powoli je wypuściła. - Cóż... z każdym dniem pogłębiania się mojej choroby, ubywało ich, aż w końcu nikt nie został. Wiem, że nie mogę ich za to winić, depresja zabija wszelkie relacje, więc mogli mieć dość tego, że ich odtrącam, ale koniec końców jestem sama.
- Widocznie to nie byli prawdziwi przyjaciele, powinni chcieć ci pomóc, a nie zostawić. I nie jesteś sama, twoi rodzice...
- Oo tak. Ojca praktycznie nie ma w domu, a matka traktuje mnie jak jajko i boi się cokolwiek powiedzieć, bo jeszcze źle się przez to poczuję - prychnęła. - Myślisz, że nie widzę, że marnuję im życie? Kiedy byłam normalna ojciec wracał normalnie na obiad, spędzał z nami weekendy, a teraz bierze nadgodziny i często służbowo wyjeżdża, a moja matka jest po prostu nieszczęśliwa. Lepiej byłoby gdyby mnie nie było.
- Nawet tak nie myśl.
- Już próbowałam się zabić, dwa razy, ale nawet to mi nie wyszło - zauważyłem łzę na jej policzku. - Po prostu jestem beznadziejna - pociągnęła nosem.
- Nie jesteś - odwróciłem się w jej stronę i objąłem ją ramionami. - Udowodnię Ci to.
- Możesz zawieźć mnie do domu? - szepnęła.
- Oczywiście.
CZYTASZ
Smile for me • M.C
Fanfiction•Smile for me• gdzie Rebecca ma depresję, a Michael codziennie stara się wywołać u niej uśmiech Nieznany: chcę tylko jednego Nieznany: uśmiechnij się dla mnie, proszę © 2016 by thebigblueyes