Niepokonana #5

5.6K 667 113
                                    

Smoki odleciały, a tłum zaczął wiwatować, przynajmniej część. Niektórzy przerażeni uciekli, a jeszcze inni patrzyli na nas z żądzą mordu w oczach. Nie zwracałam na to zbytnio uwagi. Poprawiłam kaptur i ruszyłam przed siebie. Niestety powstrzymała mnie czyjąś rękę zaciskająca się wokół mojego nadgarstka.

To już zaczęło się robić denerwujące.

-Puszczaj moją rękę albo długo nie pożyjesz - ostrzegłam.

-Nie miałabyś serca mnie zabić - powiedział mój brat. - Chodź, musimy się ukryć, niedługo podwoją patrole, a wolelibyśmy się nie rzucać wtedy w oczy.

-Wy idźcie, ja sobie poradzę, zawsze działałam w pojedynkę.

-Ale już nie musisz. Masz nas.

Prychnęłam na jego słowa.

-Ze zdrajcami się nie zadaje - powiedziałam, szarpiąc ręką. Niestety nie udało mi się jej wyrwać.

-Chodź, wytłumaczymy ci po drodze - odezwał się Tobiasz, przechodząc obok nas.

Poddałam sie i poszłam za nim. Wyraźnie zadowolony Chris, pościł moją rękę.

Szliśmy krętymi ulicami miasta, kierując się coraz bardziej ku obrzeżom. W końcu wyszliśmy za mury stolicy. Tobiasz, który nas prowadził, skierował się do lasu.

Ciekawe, czy Mel również przeszła przez portal. Na pewno, przecież nie zostawiłaby Cartera samego - prychnęłam pod nosem na tę myśl.
Nie trawie tej baby, czuje do niej jakiś dziwny rodzaj nienawiści.

Tak rozmyślając, znalazłam się wraz z resztą na leśnej polanie. Tobiasz stanął na środku, a my przy krawędzi lasu, mężczyzna gwizdnął przeciągle. Popatrzyłam się na niego pytająco, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Zaczęłam się rozglądać dookoła, czekając aż coś wyskoczy z krzaków albo z ziemi, ale nic takiego sie nie działo.

Wtem słońce zostało przysłonięte przez ogromnego smoka. Jego ciało rzucał cień na powierzchni ziemi. Wylądował tuż przy Tobiaszu trącając go lekko pyszczkiem. Tobiasz zaśmiał się i zaczął drapać bestie po szyi.

-Tobiaszu! Nareszcie powróciłeś! Opowiadaj, jak było na ziemi! Jak długo tu zostajesz? Gdzie jest Issa? Kim oni są?

-Nie tak szybko przyjacielu - zwrócił się do smoka Tobiasz.

Christopher rozglądał się dookoła ogłupiały, nic nie rozumiejąc. Za to Black wpatrywał sie jak zaklęty w zwierzę. Postanowiłam coś sprawdzić.

-Mam na imię Lara, to mój brat Chris, jesteśmy potomkami Maxymiliana i Rose, a to Carter, syn Tobiasza - powiedziałam, uważnie przyglądając się reakcji smoka.

Bestia gwałtownie się wyprostowała i podeszła stając naprzeciwko naszej trójki. Popatrzył sie mi prosto w oczy, a następnie popatrzył na Blacka. Nagle, pochylił się, oddając nam pokłon. Nie podnosząc głowy, przemówił.

-Sądziłem, że nie dożyję spotkania z wybranymi jeźdźcami. To dla mnie zaszczyt.

-Em... - nie wiedziałam jak zareagować. - Jak się nazywasz? - zapytałam po chwili.

-Kaspian pani - przedstawił się, równocześnie się prostując.

-Proszę, mów mi Lara.

-Nie jestem godzien pani.

-Dlaczego?

-Dowiesz się wkrótce, pani - powiedział.

-W porządku Kaspianie. Musimy się ukryć i przeczekać kilka dni. Znasz jakąś kryjówkę? - zapytał młody Black.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz