Nieznana #14

7.2K 775 23
                                    

Carter zadał pierwszy cios. Wymierzony było on z góry, a wykonany z wręcz idealną precyzją. Ja za to odskoczyłam i korzystając z mojej szybkości, próbowałam go ominąć, aby znaleźć się za nim. Niestety Black był ode mnie szybszy. Chwycił mnie za ramię i obrócił, przyciągając jednocześnie do siebie. Stałam oparta o niego plecami, a jego miecz był przystawiony do mojego gardła. Wykonałam pierwszą myśl, jaka mi przyszła do głowy, a było nią nadepnięcie mojemu przeciwnikowi na stopę. Ten nie zauważalnie poluźnił uścisk, ale mi to wystarczyło. Zamachnęłam się łokciem i uderzyłam go w wątrobę. On zgiął się w pół, nie trwało to zbyt długo, lecz wystarczyło mi czasu na odsunięcie się od Cartera.

Zamachnęłam się rękojeścią miecza a by uderzyć go w obojczyk. Black ponownie używając swojej szybkości, złapał mnie za nadgarstek i go wykręcił. Usłyszałam tylko chrupnięcie i nie byłam w stanie utrzymać miecza. Silny ból zalał mój organizm. To było przegięcie. Starałam się nie zrobić mu krzywdy, ale chyba po raz pierwszy złamię zasadę numer cztery. Stałam dostatecznie blisko niego, odchyliłam głowę do tylu i uderzyłam go z główki w twarz. Usłyszałam nieprzyjemny odgłos, a następnie ujrzałam krew lecącą z nosa.

Jeden:jeden. Korzystając z jego zdezorientowania, chwyciłam mój miecz w lewą rękę. Nie jestem mańkutem, ale potrafię biegle władać bronią, nawet lewą ręką. Uczyłam się tego na wypadek takiej sytuacji jak ta.

Wykonałam cięcie z boku, które zostało zablokowane przez Blacka. Nagle, po zderzeniu ze sobą naszych mieczy, dłoń zaczęła mnie parzyć, jak gdybym włożyła ją w sam ogień. Puściłam mój oręż, a ból równie szybko, jak się pojawił tak i ustał. Carterowi przydarzyło się to samo. Jego czarny miecz również wylądował na ziemi. Spojrzeliśmy po sobie, ale nie traciliśmy czasu na przemyślenia. Wykonałam kopnięcie z pół obrotu na wysokość głowy. Mężczyzna zablokował je i oddał mi prostym w brzuch. Przytkał mnie tym ale starałam się tego nie pokazywać. Odskoczyłam od niego na kilka kroków. Zaczęliśmy siebie okrążać, czekając na ruch drugiej osoby.

Zaatakował jako pierwszy. Uderzał w moją gardę, a nadgarstek mojej prawej ręki przy każdym uderzeniu dawał o sobie znać. Zaczęłam się cofać pod gradem uderzeń, lecz w pewnym momencie zeszłam na bok, podkładając nogę Blackowi. Ten nie zauważając mojego podstępu, wedle mojego planu potknął się i poleciał z hukiem na twardą ziemię.

Szybko usiadłam na nim okrakiem i tym razem to ja posłałam mu grad uderzeń na twarz. Cel osiągnęły jeden albo dwa ciosy, ale jak pięknie siadły! Śliwa z oka nie zejdzie mu przez tydzień, chyba że potrafi się sam uleczać tak jak ja...

Carter, korzystając z mojej nie uwagi, uwolnił się, zrzucając mnie na bok. Obydwoje szybko wstaliśmy. Black w ułamek sekundy zaszedł mnie od tyłu. Przełożył swoje ręce pod moimi ramionami, a dłonie zaplótł na moim karku. Nawet nie myśląc, pochyliłam się do przodu kładąc nogi za nim. Chwyciłam go za nogę tak, że mój napastnik znalazł się w powietrzu, a następnie przewróciłam się na plecy. Wyplątałam się z jego rąk, zrywając się na równe nogi. Kopnęłam wciąż leżącego mężczyznę w żebra. Jest takie powiedzenie, że leżącego się nie kopie, według mnie wymyśliła to osoba, która nigdy nie walczyła o życie. W prawdziwej walce nie ma zasad.

Black podniósł się i rzucił na mnie używając ponownie swojej szybkości, podciął moje nogi tak, że uderzyłam o ziemię. Z moich ust wydobył się zduszony jęk. Szybko przeturlikałam się w prawo, kiedy zauważyłam lecącą w moją stronę nogę. Ponownie zerwałam się do postawy stojącej. Wykonałam kopnięcie w kolano, które dotarło do celu. Carter uklęknął, a ja uderzyłam go w twarz, niestety mój cios był zbyt wolny i Blackowi udało się złapać mój nadgarstek. Pociągnął za niego, tak, że wylądowaliśmy jedno na drugim. Starałam się zejść z niego, ale nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami. Cholera w takim momencie!

Dalej już nic nie pamiętałam. Straciłam przytomność.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz