Po niespełna dwudziestu minutach ciągłego marszu pod górę w całkowitych ciemnościach ujrzeliśmy światło dzienne. W końcu wydostaliśmy się na zewnątrz. Krajobraz przez te kilka dni nie zmienił się wcale. Wciąż ziemię przykrywają gruba warstwa śniegu, rosły tu jedynie drzewa iglaste, a gdzieniegdzie pojawiały się jeszcze krzaki pozbawione liści.
Ostrożnie wyszliśmy na powierzchnię, dwukrotnie sprawdzając, czy nie było w pobliżu jakichś wikingów. Kiedy tylko upewniliśmy się, że było bezpiecznie, zaczęliśmy się skradać w kierunku lasu. W momencie, w którym przekroczyliśmy pierwszą linię drzew, ruszyliśmy biegiem przez puszczę, z każdym krokiem oddalając się od głównej wioski, jak i od Cartera.
Nie było sensu atakować bez przygotowania, a przynajmniej bez wiedzy teoretycznej na temat wikingów. Po piętnastominutowym biegu szybkością dragonów znaleźliśmy się wystarczająco daleko od niebezpieczeństwa. Zwolniliśmy więc bieg do ludzkiego truchtu.
-Co teraz? - Zapytał Chris, zrównując ze mną krok.
-Nie wiem. Musimy uwolnić Cartera, to chyba jasne.
-Miałem na myśli co robimy w tym momencie - odparł Christopher.
-Nie mam pojęcia Chris. Nie mam pojęcia - westchnęłam, nerwowo przeczesując włosy dłonią.
Odetchnęłam głęboko, próbując się skupić na naszej obecnej sytuacji.
-Nie wracamy tam, to pewne. Jednak nie ma sensu iść dalej, zaraz nastanie noc - mruknęłam pod nosem, obserwując słońce, które nieuchronnie zbliżało się do linii horyzontu.
-Masz rację. Noc nie jest naszym sprzymierzeńcem -poparł moje słowa Chris.
-Musimy zadbać o nocleg, bezpieczne schronienie na tę noc, a rano przemyślimy co dalej - powiedziałam, podchodząc do najbliższego drzewa.
Zasada szósta, Nikt nigdy nie patrzy do góry, dla tego tam najłatwiej się ukryć.
-Co ty robisz? - zawołał za mną Chris, kiedy zaczęłam wdrapywać się na dosyć duże drzewo.
-Chodź za mną, a nie marudź - powiedziałam, uważnie stawiając kolejny krok.
Usłyszałam, jak Christopher westchnął i coś pomruczał pod nosem, jednak poszedł w moje ślady.
Na nasze szczęście, przy wyższych partiach drzewa, igły przy korze uschły i poodpadały, dając nam odrobinę więcej przestrzeni. Usiadłam na jednym z takich konarów, a Christopher zajął miejsce po mojej prawej, na odrobinę większej gałęzi niż moja.
-Nie masz liny? - Zapytał mnie.
-Nie. Musimy sobie poradzić bez niej - odpowiedziałam. - I tak jedno z nas będzie musiało trzymać wartę, więc równie dobrze może trzymać tego drugiego, żeby nie spadł.
-Ty trzymasz pierwszą wartę - wypalił Chris, a ja kątem oka zauważyłam, że uśmiechnął się z satysfakcją pod nosem.
-Wiedziałam, że to powiesz - odpowiedziałam, chwytając go za rękę. - Idź spać, trzymam cię, nie spadniesz... Chyba że mnie wkurzysz - powiedziałam.
Mój brat jedynie mruknął pod nosem, coś w stylu, że wredniejszej siostry nie widział, za co oberwał lekko w ramię ode mnie.
Jednak po chwili spał już kamiennym snem. Wokół nas zapanowała ciemność, a wraz z nastaniem mroku moją głowę zaczęły zaprzątać niechciane myśli.
Czy był sposób, żeby zabić wikingów? Jakiś złoty środek? W końcu to nie było możliwe, żeby nie mieli żadnych słabych punktów. A jeśli nam się nie uda? A jeśli nie zdążymy odbić Cartera na czas? A co ze smokami?
Te pytania nie chciały dać mi spokoju, a wszelkie czarne scenariusze, rozgrywały się w mojej głowie nieskończoną ilość razy.
Odetchnęłam głęboko mroźnym powietrzem, odchylając głowę i opierając jej tył o drzewo. Nagle zaczęłam mieć mroczki przed oczami.
-Chris - zawołałam brata, próbując szturchnąć go w ramię, jednak nie miałam na tyle siły. Ręką tuż po uniesieniu się z powrotem opadła na poprzednie miejsce.
Później na dosłownie kilka sekund opanowała mnie ciemność.
Kiedy się ocknęłam, siedziałam na krześle. Z włosów kapała mi woda, a ubranie było przemoczone. Jednak nie byłam sobą, po raz kolejny byłam Carterem, albo przynajmniej widziałam jego oczami.
-Będziesz mówił? - Zapytał ten sam wiking co poprzednio.
Carter nie odezwał się, spuścił głowę, wlepiając spojrzenie w buty.
-Nie masz już kogo kryć - kontynuował mężczyzna. - Twoja żona i ten chłopak nie żyją.
Carter nie zareagował. Nie podniósł głowy, nie odezwał się. Nic.
-Oni umarli! Lepiej zacznij mówić albo skończysz jak oni!
Kiedy wiking ponownie nie doczekał się żadnej reakcji, westchnął przeciągle, z rezygnacją.
-Sam tego chciałeś - powiedział, a następnie przyłożył do gołych stóp Carter rozgrzany pręt. Sale tak jak poprzednim razem wypełnił krzyk chłopaka.
Miotały mną różne uczucia, od smutku po wściekłość. Jednak byłam bezsilna, zostałam jedynie biernym widzem tego okrucieństwa.
Mój mąż milczał przez całe tortury. Nie powiedział nic. W pewnym momencie przestałam widzieć i słyszeć, chociaż wiedziałam, że to się nie skończyło. Jednak czerń mnie pochłonęła.
Otworzyłam powieki, jednak przez rażące światło, musiałam szybko je zamknąć. Zamrugałam kilka razy, żeby przyzwyczaić oczy do światła. Powoli podniosłam się do pozycji siedzącej. W głowie mi się dosyć mocno kręciło. Przez chwilę nie potrafiłam się nad niczym skupić, kiedy zawroty minęły, rozejrzałam się dookoła.
Byłam w pomieszczeniu o drewnianych ścianach i leżałam na jakiejś kanapie, poprzykrywanej miękkimi skórami zwierzęcymi. Naprzeciwko mnie, stał kominek, który był źródłem ciepła i światła.
Po cichu ściągnęłam nogi z kanapy, kładąc je na chłodnych deskach. Tuż obok moich kolan stał stoliczek z kubkiem jakiejś parującej substancji.
Podniosłam się z miejsca, starając się nie przekląć, z powodu bólu lewej nogi.
Podeszłam cicho do drzwi, które o dziwo były uchylone. Kucnęłam przy nich, ignorując ogromny ból, który towarzyszył każdemu ruchowi. Usłyszałam jakieś głosy, a dokładniej rozmowę dwóch osób. Nie potrafiłam rozróżnić słów, dla tego wytężyłam słuch.
-Nie martw się, wszystko będzie z nią w porządku - usłyszałam słaby głos, odrobinę skrzeczący.
-Ona spadła z kilku metrów - tym razem bez trudu rozpoznałam głos mojego brata.
-To dla niej nic, w końcu jest dragonem.
-Słuchaj, starcze, nie wiem, nie rozumiem, dlaczego nam pomagasz, jednak zapamiętaj sobie jedno, jeśli dowiem się, że przetrzymujesz nas tu dla wikingów, lub jeśli skrzywdzisz moją siostrę, to własnoręcznie cię zamorduje.
Cały Chris - pomyślałam.
W końcu postanowiłam się ujawnić. Otworzyłam szerzej drzwi, wchodząc do jadalni połączonej z kuchnią.
-Lara! Wszystko w porządku? - Zapytał Chris, kiedy tylko mnie dostrzegł.
-Będę żyła - mruknęłam.
Przeniosłem spojrzenie na towarzysza mojego brata.
Był to starszy mężczyzna, na oko sześćdziesięcioletni. Miał długą, siwą brodę oraz równie długie włosy. Ubrany był w skóry zwierzęce, a w ręku trzymał w połowie pusty kufel z piwem. Na jego nosie spoczywały jakieś dziwne, przezroczyste kamienie, trzymane przez jakieś druty. Wyglądał co najmniej dziwnie.
-Kim jesteś? - Zapytałam podejrzliwie, skanując go od góry do dołu, oceniając jego budowę i szukając jakichkolwiek widocznych słabych punktów. Wtedy zauważyłam, że zamiast prawej nogi miał idealnie wystrugany drewniany kółek o spłaszczonym, obitym metalem spodzie.
-Nazywam się Joel i jestem jednym z wikingów.
CZYTASZ
Nieznana
FantasyNikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" II - ,,Niepokonana" III - ,,Nieustraszona" #1 w fantasy przez jakiś czas 😉 ~~~ Pojawia się przemoc! ~~~ Data opublikowania- czerwiec 2016 Da...