Do późnego wieczora siedziałam a Christopherem i nadrabiałam stracone lata. Carter wrócił do domu po zmierzchu. Siedzieliśmy wszyscy razem w salonie, pijąc whisky. Chris zajmował fotel, ja siedziałam na ogromnej pięcioosobowej kanapie, a Black znajdował się po przeciwnej stronie.
Dowiedziałam się, że tylko ja z naszej trójki jestem zielona, jeśli chodzi o te wszystkie smoki, Ragnagar i tak dalej. Carter dowiedział się tego wszystkiego od swojej matki, a Chris od Cartera i Jego. Po pewnym czasie usłyszałam pukanie do drzwi frontowych. Niechętnie wstałam i je otworzyłam.
-Lucy?
-Hej! Martwiłam się o ciebie, byłam w twojej jaskini, ale była pusta, myślałam, że coś ci się stało.
-Wszystko u mnie w porządku, w jaskini nie było moich rzeczy, bo już tam nie mieszkam. Wejdziesz?
-Tak, jasne.
Po chwili już prowadziłam Lucinde do salonu. Kiedy tam weszłyśmy, jej oczy zrobiły się o dwa razy większe, a puls drastycznie przyspieszył. Cholera, zapomniałam, że jest tu mój brat.
-Witaj, Lucy. Słuchaj, ja chciałem... ten... przeprosić... em... za tamtą sytuację na rynku... Nawet sobie nie wyobrażam co by mogło się stać gdyby nie Lara - przepraszał mój brat, jąkając się.
-Nieźle dziewczyno, jesteś tutaj zaledwie kilka dni, a już po twojej stronie jest prawa ręka Pana- zaśmiała się. - Przeprosiny przyjęte. Nic się nie stało.
Jestem pełna podziwu dla niej. Ja nie potrafiłabym tak łatwo wybaczyć.
-Uff- odetchnął z ulgą Chris - Dosiądziesz się? - zapytał.
-Tak jasne.
Usiadła na środku kanapy. Już po chwili wszyscy rozmawialiśmy pijąc trunek.
-Jaki jest On, znaczy wuj? - zapytałam. - zmienił się?
-Nie widziałem go już kilka lat. Wydaje rozkazy, które jego żołnierze wykonują - odpowiedział mój brat.
-Jak duże ma wpływy?
-Prawie w każdym mieście ma swoich ludzi, oprócz tego, ma kilkutysięczne wojska.
-Nie wiesz, czego ode mnie chce? Wypytywał o mnie trzynaście lat temu, kiedy rodzice zginęli i do tej poru nie dał mi spokoju. To musi być coś ważnego.
-Tu chodzi o tą całą przepowiednię. On chce złapać czarnego i białego jeźdźca. Jeśli ich zabije, przepowiednia się nie spełni, a Ragnagar zostanie unicestwiona. Przysłowiowy mur stanie się wieczny, oddzielał on będzie jeźdźca od smoka. Ludzie nie będą cierpieć po utracie smoków, bo smoki nie będą z nimi związane, tylko będą ich niewolnikami. I do tego dąży pan na ziemi i na Ragnagar. W jakiś sposób kontaktuje się on ze swoimi odpowiednikami na naszej planecie. Oni chcą po prostu, aby ludzie przestali cierpieć.
-Ale nie zaznają nigdy szczęścia - mruknęłam pod nosem.
-Co ? - zapytał się Chris.
-Powiedziałam, że nigdy nie zaznają szczęścia, będą w pewnej części puści. To tak jak gdyby wsadzić do pudełka szklankę. To, że jej nie widać, to nie znaczy, że jej nie ma. Tak samo byłoby z więzią, ona by istniała, tylko ludzie by ją zakryli, a brak smoka powodowałby ból.
-Nigdy nie patrzyłem na to z tej strony, myślałem, że w ten sposób pomagam - powiedział Chris.
-O czym wy do jasnej cholery mówicie?! - odezwała się Lucy. Kompletnie zapomniałam, że ona też tu jest. Ups...?
-To długa historia... - powiedziałam w końcu. Po czym opowiedziałam jej wszystko, co wiem, a raczej starałam się wszystko opowiedzieć.
Gdy już skończyłam, usłyszałam pukanie do drzwi frontowych. Kogo niesie o takiej godzinie?! Carter wstał, aby sprawdzić, kto przyszedł. Już po chwili wrócił wraz z Mel i Mikiem.
-O widze, że tu gruba imprezka - zaśmiał się chłopak.
-Zapraszamy - odpowiedział, uśmiechając się mój brat.
Mel zajęła miejsce obok Cartera, prawie na nim siedziała. Zacisnęłam pięści, poczułam jakieś dziwne ukłucie w klatce piersiowej, miałam ochotę wstać i ja stamtąd zrzucić... dziwne... jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułam. Mike siadł za to obok mnie. Rozmawialiśmy dość długo. Lucy już dawno odpadła i zasnęła pijana w moim pokoju. Chris był pijany i rozmawiał ze swoim cieniem, kto szybciej wypije szklankę czystej wódki. Mel, również pijana zasnęła, opierając się o Blacka. Mike ze mną flirtował, ale nie był w wielkim stopniu pijany. Nie wypił dużo. Tylko ja i Carter byliśmy w miarę trzeźwi.
Nagle ręka Mike'a powędrowała w górę. Objął mnie ramieniem. Nachylił się do mojej twarzy i zaczął szeptać do ucha.
-Masz ładne oczy. Jak dwie śnieżynki - powiedział, przygryzając jego płatek.
-Dziękuję - powiedziałam, odwracając głowę w jego stronę, aby spojrzeć mu w oczy.
Jego twarz zaczęła się zbliżać do mojej. O dziwo chciałam tego. Naprawdę polubiłam Mika.
W jednej sekundzie usłyszałam jęk pijanej Mel i ujrzałam rękę na ramieniu Mike'a. Jednym szarpnięciem został odepchnięty do tylu i upadł na podłogę. Zerwał się do siadu i w tamtym momencie oberwał prawym sierpowym. Aż mu głowa poleciała do tyłu. Patrzyłam ma tę sytuację oniemiała. Szybko zerwałam się z miejsca i chwyciłam za rękę Blacka, gotową do zadania kolejnego ciosu.
-Co ci odwaliło!? - wrzasnęłam.
Nim zdążyłam się obejrzeć, Mike wstał i uderzył Cartera, który niczego się nie spodziewając, odleciał do tyłu. Teraz będzie się działo.
Carter podszedł do Mike'a zamachnął się ręką, w której trzymał szklankę i rozbił na jego głowie. Mel zaczęła piszczeć, a jej brat nie zwracając na to najmniejszej uwagi, rzucił się na Blacka przewracając go na stół, który pękł na pół. Kilka sporych drzazg wbiło się w Cartera. Mike wciąż okładał swojego przeciwnika pięściami. Wtem, Black go zrzucił z siebie, a sam wstał. Mike również się podniósł, chwycił butelkę whisky i rzucił nią w Cartera. Ten jednak nie zdążył wystarczająco szybko odskoczyć. Butelka roztrzaskała się na jego plecach, a odłamki szkła wbiły się w jego ciało. Black z furią w oczach rzucił się na swojego przyjaciela, w efekcie przewracając go. Podeszłam do nich i szarpnięciem zdjęłam Blacka z Mika. Mike już się zrywał, aby po raz kolejny mu przywalić, ale powstrzymałam go ruchem ręki.
-Stop! - krzyknęłam.
Wszyscy w pomieszczeniu zwrócili na mnie uwagę. Nawet Chris, który zaczął tańczyć walca z doniczką.
-Czy wy jesteście w podstawówce?! Mel, opatrz swojego brata. Chris, zostaw do cholery tego kwiatka i idź spać na kanapie. Mel jak skończysz, śpisz w moim pokoju z Lucy, Mike spisz tutaj na materacu. A ty- powiedziałam wskazując palcem na Cartera - idziesz ze mną.
Wszyscy stali w miejscu. Nie mogli, prawdopodobnie przez szok, się ruszyć.
-No ruchy! - krzyknęłam i wyszłam z zatłoczonego salonu. Za prowadziłam Blacka do jego pokoju.
-Siadaj - powiedziałam wskazując na łóżko - i mi się stąd nie ruszaj.
Wyszłam z jego pokoju i udałam się do łazienki. Otworzyłam apteczkę, którą wyciągnęłam z półki znajdującej się w szafce za lustrem. Wyjęłam z niej wodę utlenioną, bandaż, plastry i pęsetę. Wróciłam do pokoju Blacka. On siedział dokładnie w tym miejscu, w którym go zostawiłam ze spuszczoną głową. Gdy tylko uświadomił sobie, moją obecność podniósł głowę i spojrzał na mnie.
-Ściągaj koszulkę - powiedziałam i usiadłam za nim na łóżku, kładąc obok siebie przyniesione materiały.
-To jakaś propozycja - zapytał śmiejąc się.
-Zamknij się, bo nie ręczę za siebię - pogroziłam mu.
Już się więcej nie odzywał, tylko zdjął posłusznie koszulkę. Miał kilka dość sporych odłamków drewna i szkła w plecach i parę zadrapań, ale nie było aż tak źle. No może oprócz tego dziesięciocentymetrowego kawałka drewna wbitego w jego ciało. Dobrze, że dzięki szybszej regeneracji ciała u dragonów pojutrze już wszystko powinno wrócić do normy, gdyby nie to, byłby uziemiony na kilka tygodni.
Wzięłam do ręki pęsetę i po kolei wyjmowałam odłamki. Oczyściłam rany woda utlenioną i owinęłam większe rany bandażem, a mniejsze pozaklejałam plastrami. Następnie przeniosłam się z opatrywaniem na twarz. Przyklękłam przed Carterem i zaczęłam oczyszczać wodą utlenioną rozcięta wargę. Następnie zajęłam się rozciętym lukiem brwiowym. Opatrywanie twarzy zajęło mi więcej czasu, ponieważ rozpraszał mnie wzrok Blacka, który najpierw śledził każdy mój ruch, a później dokładnie skanował całą twarz. W końcu jednak udało mi się skończyć. Posprzątałam wszystkie papierki po plastrach i resztki bandaży.
-Czekaj tu - rozkazałam.
Odniosłam na miejsce pęsetę i cala resztę, następnie udałam się do kuchni. Wzięłam ze sobą lód, po drodze zajrzałam do mojego pokoju. Obie dziewczyny spały jak zabite. Nie miałam serca je budzić. Wróciłam do Cartera.
-Masz, przyłóż do oka - powiedziałam i wyciągnęłam w jego stronę rękę z woreczkiem lodu.
-Dzięki, za wszystko - powiedział, przykładając do prawego oka worek.
-Dalej jestem zła.
-Wiem.
-Co ci odwaliło!? - krzyknęłam, nie wytrzymując. On tylko wzruszył ramionami i położył się na łóżku.
-Jak będziesz wychodzić, zgaś światło.
-O nie...
-Co?
-Wykiwałeś mnie. To ty miałeś spać na kanapie, a ja miałam spać u ciebie z Chrisem.
-No dobra, już wstaje.
-Chyba sobie żartujesz? Nie będziesz spał w jednym pomieszczeniu z Mikiem po tej akcji.
-To gdzie mam iść!?
-Siedź tu.
-No i dobrze...-powiedział, opadając z cichym jękiem na łóżko.- Czekaj, a ty gdzie będziesz spała?
-Pójdę do Mike'a na materac.
-Gdzie? - warknął, a ja widziałam, jak wszystkie jego mięśnie nagle się napięły.
-No wiesz, w salonie sam rozkładałeś materac dla Mike'a, jest duży zmieszczę się z nim - powiedziałam i już odwróciłam się z zamiarem wyjścia.
-Nie ma najmniejszej opcji...
-To gdzie mam spać?! Na polu*?!- przerwałam mu, unosząc lekko głos.
-Śpij tu - stwierdził, całkiem poważnie, z uśmiechem na twarzy zadowolony ze swojego pomysłu.
-Tutaj? Z tobą? Pogrzało?!
-Oj no weź, mam większy materac niż Mike. A zresztą będzie ci tam nie wygodnie.
Wiedziałam, że dalsza kłótnia nie ma sensu. Mike spał na materacu, na którym zmieściłyby się dwie osoby, ale tylko leżąc na baczność.
-Niech ci będzie - powiedziałam zrezygnowana. -Ale łapy trzymasz przy sobie.
Poszłam do łazienki umyć się i przebrać w pidżamę. Gdy wróciłam do pokoju światło, było zgaszone. Położyłam się na krawędzi łóżka jak najdalej od niego.
-Dobranoc-powiedział Black, ziewając głośno.
-Dobranoc -powiedziałam wkurzona, chociaż kąciki moich ust mimowolnie powędrowały do góry.
*jestem z Krk i będę pisać pole, sory, ale na dwór brzmi dla mnie dziwnie xd

CZYTASZ
Nieznana
FantasyNikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" II - ,,Niepokonana" III - ,,Nieustraszona" #1 w fantasy przez jakiś czas 😉 ~~~ Pojawia się przemoc! ~~~ Data opublikowania- czerwiec 2016 Da...