Matt został pokonany już rok temu, wraz z Carterem zostaliśmy nowymi władcami. Od roku panujemy nad królestwem. Nieznana umarła. Zostałam teraz królową Laryssą Cavendish Black, chociaż i tak używam tylko nazwiska Black. Jestem najważniejszą kobietą w państwie, ubrana zawsze elegancko i zachowująca się nienagannie. Co oznacza, zero walki, zero wyzywania, zero przeklinania, zero jakiegokolwiek meczącego sportu. „Przecież to wszystko jest dla mężczyzn" , usilnie mi próbuje wmówić otoczenie.
Państwo odżyło, a ja się czuję, jakbym z każdym kolejnym dniem umierała.
Przeciągnęłam się na ogromnym, łóżku nie otwierając oczu.
-Dzień dobry - usłyszałam po prawej stronie głos Cartera. Mojego męża.
-Czy taki dobry to się przekonamy - mruknęłam, otwierając oczy.
Carter upatrywał się we mnie z uśmiechem na twarzy, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-Dlaczego miałby być zły? - zapytał, pochylając się nade mną i całując mnie.
Chyba nigdy do tego nie przywyknę.
-Panie! Panie! - usłyszeliśmy krzyki i pukanie w drzwi.
Carter niechętnie się ode mnie oderwał i ze zrezygnowanym wyrazem twarzy krzyknął.
-Co znowu!?
-Wikingowie panie! Powrócili.
-Jasna cholera - warknął, zrywając się z łóżka, o mało z niego nie spadając. Pobiegł do szafy, wyjmując z niej ubranie. Szybko się ubrał i wybiegł z naszej komnaty, do której po chwili wtargnęły służki.
-Dzień dobry pani, zechce się pani ubrać?
Westchnęłam głośno.
-Oczywiście.
Wszystko tutaj było robione za mnie. Wodę do wanny nie mogłam nalać sama, bo to za duży wysiłek, ubrać się samej też nie mogłam, a co dopiero wyjść gdzieś bez obstawy rycerzy!
Zaczęłam tęsknić za nocami spędzonymi w trasie, za przesiadywaniem w barach, za posiadaniem tylko dwóch kompletów ubrań, za spaniem pod gołymi gwiazdami, za walką. To było moje życie, a nie to coś przypominające cyrk, ale cóż miałam zrobić. Zostałam królową.
Podejrzewałam, że z tym się wiążą pewne uniedogodnienia, ale bez przesady.Ubrana byłam w koszmarnie ciasny gorset i purpurową suknię aż do ziemi, do tego służące, dały mi buty na szpilce, które miały chyba z pół metra. Gdy tylko wyszły z pokoju, z dna szafy wyciągnęłam moje stare, dobre buty, które założyłam, a te dla cyrkowców wrzuciłam do szafy.
Otworzyłam wielkie, białe wrota wychodząc na korytarz, będący w tym samym kolorze, co drzwi. Po bokach stała dwójka, w pełni uzbrojonych osób. Szłam poplątanymi korytarzami, których trasę znałam już na pamięć. Doszłam do jadalni, gdzie czekał już na mnie Jeremy.
Pomieszczenie było ogromne. Na ścianach widziały freski, a podłoga była wykonana z jasnego marmuru. Do tego w centralnej części pomieszczenia znajdował się wielki stół przykryty białym obrusem. Po lewej stronie było duże okno z widokiem na miasto.
Usiadłam przy stole, nie zawracając sobie głowy tą całą etykietą, tuż obok chłopaka.
-Dzień dobry Laro.
-Cześć Jeremy - odparłam z uśmiechem.
Przez ten rok naprawdę zżyłam się z chłopakiem. Stał się dla mnie jak syn, którym poniekąd był.
-Cartera nie będzie?
-Ktoś go porwał rano w jakiejś ważnej sprawie. Podobno coś z wikingami - powiedziałam, nabijając na widelec sałatkę, która chwilę wcześniej położyła na moim talerzu służba.
Jeremy na moje słowa zakrztusił się jedzeniem. Zaczął kaszleć gwałtownie, szybko sięgnął po kielich z wodą, a następnie wypił go duszkiem.
-Wikingowie? - Zapytał, patrząc na mnie z przerażeniem.
-Tak... - Powiedziałam niepewnie, będąc jednocześnie zaciekawiona jego słowami.
Widziałam, jak chłopak cały pobladł i z przerażeniem spoglądał na mnie.
-O co chodzi?
-Lara... wikingowie... oni... To są monstra, nie do pokonania. Dlatego król Wilhelm wygnał ich wiele wieków temu na północ, zginęły wtedy setki tysięcy dragonów, trwało to kilka lat, a straty pośród cywilów były ogromne, jeśli powrócili...
-Nie mamy szans - wyszeptałam przerażona słowami chłopaka.
Zerwałam się z miejsca.
- Rycerze, którzy pilnowali komnaty królewskiej rano, mają się tu natychmiast pojawić! - Rozkazałam. -Cała reszta, proszę wyjść! - Popatrzyłam na Jeremiego, machając głową na nie. Dałam mu w ten sposób znać, że on może zostać.
Wszyscy wykonali mój rozkaz. Zostałam tylko z chłopakiem w jadalni, do której po chwili wkroczyli dwaj gwardziści ubrani w biało-czarne zbroje.
-Wy pilnowaliście komnat królewskich?
-Tak pani- odpowiedział jeden z nich kłaniając się.
-Czy powiedzieliście cokolwiek, komukolwiek na temat informacji wtedy usłyszanych.
-Nie pani, ale...
-Dobrze - przerwałam mu. - Nikt nie może się o tym dowiedzieć. Jeszcze za wcześnie, nie możemy dopuścić do paniki ludu- powiedziałam pewnie. - Zrozumiano?
-Oczywiście, pani.
-Możecie iść, dziękuję.
Mężczyźni odmaszerowali, gdy zamknęli drzwi, zapanowała cisza, zakładana jedynie tykaniem zegara.
Nerwowo przeczesałam włosy, myśląc co dalej.
Nie możemy nic powiedzieć ludziom. Wywołalibyśmy w ten sposób panikę, która nie polepszyłaby naszej sytuacji. Z drugiej strony, zestawienie niczego nieświadomych ludzi może stanowić zagrożenie.
Na dodatek nasz kraj jeszcze nie wyszedł na prostą po dwudziestu latach panowania zwolenników. Wciąż się podnosimy z klęczek.
Ci wikingowie wybrali fatalną porę na atak.
-Jeremy, chodź, idziemy do Cartera - powiedziałam nagle i wręcz wybiegłam z sali.
Pobiegłam do jego gabinetu, gdzie najpewniej się znajdował wraz z moim bratem. Christopher w kilka dni po koronacji mojej i Cartera stwierdził, że chce zamieszkać na wsi, gdzie wyjechał, jednak po pół roku wrócił, twierdząc, że się stęsknił i nie potrafi żyć bez swojej siostrzyczki. W ten oto sposób stał się doradca i prawą ręką króla.
Wbiegłam do pokoju bez pukania. Tak jak się spodziewałam, Carter siedział przy biurku, zawzięcie dyskutując z Christopherem i Tobiaszem. Jego ojciec wrócił na swoje stanowisko, jako dowódca armii, na jakiś czas. Później jego miejsce ma zająć Jeremy, kiedy już wszystkiego się nauczy, od Tobiasza.
W momencie, kiedy weszłam do środka, spojrzenia wszystkich spoczęły na mnie. Jeremy wbiegł tuż za mną, zamykając za nami drzwi.
Byłam wściekła, że Carter nie powiadomił mnie o zagrożeniu. Co jak co, ale też rządzę w pewnym stopniu państwem i mógł mnie łaskawie poinformować o wszystkim.
-Czemu do jasnej cholery ja o niczym nie wiem!? - Krzyknęłam.
-Nic jej nie powiedziałeś? - Zapytał mój brat, patrząc na Cartera. -O stary, masz przerąbane.
CZYTASZ
Nieznana
FantasyNikt jej nie widział. Chociaż każdy ją zna. Nazywają ją Nieznana, a oto jej historia... ~~~ I - ,,Nieznana" II - ,,Niepokonana" III - ,,Nieustraszona" #1 w fantasy przez jakiś czas 😉 ~~~ Pojawia się przemoc! ~~~ Data opublikowania- czerwiec 2016 Da...