Nieznana #28

6.1K 640 16
                                    

Wstałam o świcie. Tobiasz już czekał na mnie w kuchni. Nie mogę się przyzwyczaić do tego imienia.

-Jak się czujesz? - zapytałam, chociaż przewidywałam odpowiedź.

-Nie najlepiej, ale mamy coś do zrobienia, zjedz coś i wyruszamy w drogę.

Jak powiedział, tak zrobiłam. Już po chwili byliśmy na zewnątrz.

-Gotowa?

-Nie - odpowiedziałam i zaczęłam biec truchtem przed siebie. W ułamku sekundy trucht zamienil się w bieg. Wiatr rozwiewał moje włosy.
Jeszcze długa droga przed nami.

###

Dobiegliśmy pod dom Black o wschodzie słońca. Jestem trochę wykończona. Biegłam bez przerwy przez cały dzień. Za to Tobiasz mógłby przebiec jeszcze maraton.

-To tutaj? - zapytał.

-Tak, to dom Cartera.

Podeszłam do drzwi, ale coś nie było w porządku. Drzwi były wyłamane z zawiasów. Cała się spięłam. Dobyłam miecza i weszłam do środka. Tobiasz postąpił dokładnie tak samo, jak ja. Najpierw poszliśmy do kuchni. Wszystko było porozrzucane. Talerze i szklanki leżały częściach na podłodze. Stół był przełamany na pół. Pomieszczenie wyglądało jak gdyby przeszło tędy tornado.

Odwróciłam się i poszłam do mojego pokoju. Tutaj było czysto. W tym samym momencie zauważyłam Tobiasza wychodzącego z pokoju Cartera. Został do sprawdzenia tylko salon i łazienka. Ponownie się rozdzieliliśmy. Ja poszłam sprawdzić salon, a on łazienkę.

Salon nie różnił się od kuchni. Na podłodze leżały kawałki szkła z potłuczonych butelek z alkoholami. Podłoga była cała mokra od whisky, wina i bourbonu.

-Pusto - odezwał się za moimi plecami Tobiasz.

-Poczekamy tutaj do zmierzchu, może wrócą. A jeśli nie to...

-To on ich złapał -dokończył za mnie Tobiasz.

Pokiwałam w odpowiedzi głową. Czułam się bezsilna. Zaczęłam sprzątać salon. Musiałam czymś się zająć. Zauważyłam, że mój przyjaciel postępuje podobnie. Już po chwili nie było szkła na podłodze. Poszłam po wiadro z wodą i dwie szmaty. Jedna dostał ojciec Cartera, a drugą ja.

-Kiedy ma się otworzyć portal? - zapytałam po chwili.

-Dokładnie o północy, z piętnastego na szesnastego października.

Znów zapanowała pomiędzy nami cisza, każdy z nas musiał przemyśleć pewne sprawy.

-Dobra, nieznano. Jest już dwudziesta. Gdyby mieli wrócić już by to zrobili - powiedział Tobiasz. Miał rację, miał, cholerną rację.

O dziwo szybko mi ten czas minął.

-Lara - powiedziałam odruchowo.

-Co ? - zapytał Tobiasz.

-Laryssa, Lara. To jest moje imię - powiedziałam. Długo nie miałam odwagi wrócić do tego imienia. Za bardzo było związane z przeszłością, ale to się zmieniło. Odkąd wróciłam do Dark Fall.

-Pasuje do ciebie - uśmiechnął się do mnie.

-Trzeba się zbierać - powiedziałam i wyszłam do siebie. Zostawiłam tam moją broń.

Wzięłam ze sobą krotki miecz, który przypięłam z tyłu do paska. Założyłam na plecy kołczan, a przez ramie przewiesiłam łuk. Do buta włożyłam sztylet, a do pasa, po prawej stronie przypięłam mój miecz. Weszłam jeszcze do pokoju Blacka. Otworzyłam jego szafę i wyjęłam z niej jego miecz, który przypięłam po lewej stronie paska.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz