Niepokonana #10

5.7K 655 37
                                    

Kiedy weszłam do jaskini wszyscy, oprócz Cartera spali. Black siedział przy stoliku, jedząc śniadanie. Dosiadłam się do niego i również zrobiłam sobie coś do jedzenia.

Idziemy już? - zapytałam go, używając myśli, aby nikogo nie obudzić, kiedy już skończyliśmy jeść.

Carter w odpowiedzi pokiwał głową.

Już po chwili szliśmy kamienną ścieżką w kierunku miasta.

Po godzinie doszliśmy do pierwszych zabudowań. Oboje ubraliśmy kaptury i wmieszaliśmy się w tłum. Nie minęła druga godzina, kiedy doszliśmy do rynku głównego.

Był to duży plac, na środku którego stała wysuszona fontanna, wokół której stały drewniane szubienice. Na obrzeżach rynku były poustawiane kramy z różnymi, nieznanymi mi produktami. Przy każdym ze stoisk stał jego sprzedawca, a przy niektórych jeszcze klienci. Ludzie ubrani byli tutaj zróżnicowane. Jedni bogato wystrojeni, w kolorowe szaty, a kolejni w zakurzone, połatane ubrania. Koło ludzi kręciły się smoki na łańcuchach.

Rozdzielamy się, musimy zyskać jak najwięcej informacji - usłyszałam głos Blacka w głowie. Spojrzałam w jego kierunku i nieznacznie pokiwałam głową.

Carter poszedł w lewo ja za to na prawo. Udałam się do kramu z jakimiś owocami. Sprzedawca był mężczyzna po trzydziestce o skośnych oczach. Obok niego stal smok o brązowym kolorze.

-Witam szanowną panią! - krzyknął uradowany, kiedy stanęłam przed jego produktami, udając, że coś wybieram. - Pomóc pani w wyborze, polecam wyśmienite landstorphy. Świeże, prosto z pola.

-Z których pól? - zapytałam, aby nawiązać konwersacje.

-Z północy.

-Ach tak... Słyszał pan o śmierci tych rycerzy? - zapytałam.

-Cicho kobieto! - uciszył mnie. - O takich rzeczach się nie rozmawia życie ci nie miłe?

-Dobrze im tak. Cholerni rycerze, chyba nie doczekam czasów panowania prawdziwych władców. Pamiętam czasy panowania króla Maxymiliana i Rose. To byli wspaniali władcy, tak samo, jak król Trevor i królowa Miriam - usłyszałam, rozmarzany pod koniec wypowiedzi, głos smoka.

-Nie byłabym taka pewna - mruknęłam pod nosem, zwracając uwagę smoka. Następnie odezwałam się, patrząc na brązowe stworzenie. - Król Trevor był zaiste wspaniałym władcą. Szkoda, że zmarł tak młodo.

-Jakie pani głupoty wygaduje. Król Trevor z tego, co wiem, żyje. Skąd pani jest, że pani nie wie takich rzeczy - odpowiedział sprzedawca.

-Króla Tervora zamknęli zwolennicy w lochach, kiedy przejmowali kraj. Nie wiadomo czy nie zmarł, ale chodzą pogłoski, że żyje, pani - odezwał się z szacunkiem smok.

Sprzedawca zajął się obsługa kolejnego klienta, a ja prowadziłam rozmowę ze smokiem. Mówiłam pod nosem, udając, że oglądam towar. Nie miałam ochoty tłumaczyć się, dlaczego mówię do nieswojego smoka.

-Gdzie powinnam się udać po informacje?

-Najwięcej wiedzą smoki rycerzy, lecz uważaj, z kim rozmawiasz. Niektóre popierają metody zwolenników. Pragną być nie zależne, a do tego muszą unicestwić więź. Jeśli zwolennicy tego dokonają, to te smoki najprawdopodobniej wymordują cały ludzki naród.

-Dziękuję - odpowiedziałam.

-Musisz stąd iść, jak najszybciej, zbliżają się - ostrzegł mnie nagle zdenerwowany Smok.

Ruszyłam szybko w kierunku Cartera.

Black stał oparty o jeden z kramów, a do jego boku kleiła się jakaś blondynka, ubrana bardziej jaskrawo niż papuga. Nie pojmuje tutejszej mody, ale widząc ją koło Blacka, chciałam wyrwać jej te wszystkie kudły.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz