Nieznana #24

5.9K 667 22
                                    

  Obudziłam się jak zwykle o świcie. Otworzyłam oczy i spojrzałam na biały sufit. Próbowałam się podnieść, ale coś mi to uniemożliwiało. Spojrzałam w dół. Moje nogi były unieruchomione przez nogę Blacka, a na moim brzuchu spoczywała jego ręka. Dopiero teraz poczułam przerwane, łaskoczące podmuchy powietrza na mojej szyi. Głowa Cartera spoczywała na moim ramieniu, a jego twarz wtulona była w moją szyję. No świetnie. Jestem uziemiona, dopóki ten pacan się nie obudzi. Po prostu wspaniale. Leżałam, wpatrując się w sufit.

Nagle poczułam, że Carter zaczyna się ruszać, wybudza się. Spojrzałam w lewo na twarz Blacka. Nie spał już, tylko wpatrywał się we mnie swoimi ciemnoniebieskimi oczyma.

-Nie spisz już?

-Jak widać.

Nagle drzwi się otworzyły z hukiem i usłyszałam głos mojego brata.

-Carter, widziałeś gdzieś moją siostrę... - zaczął, a kiedy nas zobaczył, stanął jak wmurowany. -Eee... już się zmywam. Przepraszam, że przeszkodziłem - powiedział, zamierzając wyjść.

-Nie musisz iść i tak już wychodziłam. Chciałeś coś ode mnie? - zapytałam jak gdyby nigdy nic.

-Em. Nie już nic.

Kiedy skończył mówić, wyszłam, kierując się do łazienki.

Carter POV

Obudziłem się i spojrzałem na Larę która również nie spała. Dziewczyna leżała przygnieciona moim ciałem i gapiła się w sufit. Musiałem się zbyt gwałtownie poruszyć, ponieważ nagle wzrok dziewczyny spoczął na mnie. Uśmiechnąłem się do niej.

Nie śpisz już? - zapytałem.

-Jak widać - odburknęła.

W tym samym momencie do mojego pokoju wbił jej brat. Miałem ochotę go zamordować.

-Carter, widziałeś gdzieś moją siostrę... -powiedział i przystanął. Przenosił spojrzenie ze mnie na Larę i tak w kółko. Zaczęli coś do siebie mówić, ale nie zwracałem na to uwagi. Byłem zbyt zajęty mordowaniem mojego przyjaciela wzrokiem. Po chwili dziewczyna wyszła z pomieszczenia. Wstałem z łóżka, rozciągając się przy tym.

-Czy ty spałeś z moją siostrą!? - krzyknął nieco rozzłoszczony Chris. A ja zacząłem się zastanawiać, jak łatwo mu się zmienił tryb w głowie z "chce zamordować siostrę " na "niech tylko się jej coś stanie to wszystkich powybijam "

-Zależy co przez to rozumiesz - powiedziałem śmiejąc się.

-Ty...!

-Nie denerwuj się - przerwałem mu w pół zdania. - tylko tutaj spała, bo ktoś zasnął na kanapie.

-Uf...- odetchnął z ulgą. - Masz szczęście- powiedział i wyszedł, a ja za nim uprzednio ściągając bandaże i rzucając je na łóżko.

W kuchni przy stoliku siedziała Lucy, Mel i ten dupek Mike, a na jego kolanach nie kto inny jak Lara. Zacisnąłem ręce w pięść ze zdenerwowania. Podeszłym do nich i wziąłem jedną z kanapek, które leżały na talerzu położonym na środku blatu. Mel dopiero teraz mnie zauważyła, razem z Lucy gapiły się na mnie z otwartymi buziami. Lara za to mnie ignorowała, jak gdybym wcale nie stał w kuchni bez koszulki. Mel podeszła do mnie zarzucając mi swoje ręce i zaplatając je na karku.

-Dzień dobry - powiedziała i mnie pocałowała.

Zauważyłem tylko lekko zaskoczoną twarz Lary, co natychmiastowo zakryła pod maską obojętności. Kiedy Mel zakończyła całusa, wróciła na swoje miejsce. Za to Mike zabijał mnie spojrzeniem.

Całkiem nieźle go wczoraj załatwiłem.

Kilka rozcięć na twarzy do tego siniak na szczęce i fioletowe oko.

Pewnie nie wyglądałem lepiej.

Teoretycznie Dragoni się szybciej regenerują, ale zazwyczaj leczenie rozpoczyna się w dziesięć godzin po ataku. Żeby nie było aż tak miło.

Odwróciłem się tyłem do przyjaciół, aby zrobić sobie herbatę.

Wtem usłyszałem, jak ktoś się zrywa od stołu i wręcz rzuca na moje plecy. Czyjeś ręce zaczęły badać każdy ich centymetr, a mnie przeszły przyjemne ciarki.
Obróciłem się i ujrzałem Larę. Jej się nie spodziewałem, myślałem, że to Mel.

-Jak chciałaś...

-Cicho, obróć się - powiedziała poważnym tonem.

Nie wiedziałem, o co jej chodzi, ale spełniłem jej życzenie.

-Jak ty to zrobiłeś? - zapytała, a ja nie wiedziałem, o co jej chodzi.

Ponownie się obróciłem, unosząc jedną brew do góry.

-Twoje rany...

-Co z nimi? Za kilka godzin zaczną się goić... - powiedziałem, myśląc, że może tego nie wie.

-Powinny za cztery godziny - stwierdziła.

-No właśnie.

-Tyle, że ich nie masz.

-Co?

-Nie masz ich, nawet blizny ci nie zostały.

-To nie możliwe - powiedziałem i zacząłem ruszać rękami, aby poczuć, chociażby lekkie szczypanie. Nic takiego nie miało miejsca. To nienormalne. Moja matka szczegółowo omówiła sprawy leczenia. Każde obrażenie, u każdego dragona zaczyna się leczyć po dziesięciu godzinach od jej zadania. Niektórzy mają tego pecha, że to oczekiwanie na mobilizacje organizmu trwa kilka godzin dłużej, ale nigdy krócej. Coś tu nie gra.

-Twarz tez ci wyzdrowiała - powiedziała i spojrzała mi w oczy.

-To chyba dobrze - powiedziałem, uśmiechając się promienie.

Lara chyba dopiero teraz zdała sobie sprawę, że wciąż trzyma ręce na mojej twarzy. Odsunęła się gwałtownie, a mi nagle zrobiło się zimno.

-Świetnie. Tylko czemu. U mnie leczenie rozpoczyna się dopiero po dziesięciu godzinach, a ty wyzdrowiałeś ot, tak.

-Jakbym tego nie wiedział. Skoro wyzdrowiało, nie mam się czym przejmować, gdyby nie chciało zdrowieć, miałbym problem.

-Masz rację - powiedziała i usiadła na krześle.

Mike posłał jej zawiedzione spojrzenie, ponieważ nie usiadła ponownie na jego kolanach, ale ona nie zwracała na to uwagi. Uśmiechnąłem się pod nosem i wrodziłem do przerwanej czynności.

Zacząłem myśleć, kiedy przestałem czuć ból na plecach i twarzy. Przeanalizowałem cały wczorajszy wieczór.

Kiedy mnie Lara bandażowała, czułem ból, więc na pewno nie wtedy. Później poszła po lód i kiedy wróciła, wciąż byłem ranny, bo pamiętam, jak bolało mnie oko, kiedy przyłożyłem woreczek z lodem. Później poszedłem spać. Szczerze nie mam pojęcia, kiedy się wyleczyłem.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz