Niepokonana #25

6K 608 67
                                    

Od autorki.

Rozdział bez mojej notki ma 3317 słów. Mam nadzieję, że wybaczycie mi błędy, ze względu na długość.

Ehh... To już koniec... ostatni rozdział... no jeszcze będzie epilog, ale nie planuje już kolejnej części.

Nie przedłużając, zapraszam do czytania, mam nadzieję, że się spodoba, bo jednak trochę się napracowałam przy tak długim rozdziale.

Dziękuję i zapraszam!

Dwa miesiące później.
Carter POV

-Rey wyżej garda! Dobrze Char! Lee obudź się! Teraz lepiej! - krzyczał Tobiasz, poprawiając naszych ludzi.

Niby minęły dopiero dwa miesiące, a można już zaobserwować wielką poprawę. Wszyscy już radzą sobie świetnie. Zarówno z bronią, jak i podczas walki wręcz.

Przez ten czas codziennie szkoliłem młodego i muszę przyznać, że jest w tym wszystkim najlepszy. Teraz ćwiczy z Reymontem i jak na razie nie dosięgnął go ani jeden cios. Za to on sam wyprowadził już ich niezliczoną ilość, a każdy trafił do celu.

Jak zwykle stałem na krawędzi wyspy, przyglądając się temu wszystkiemu. Od ponad dwóch tygodni dołączają do naszych treningów grupki rebeliantów. Grupa Nataszy trenuje sama, w osobnym miejscu, ale czasami lubią sprawdzić naszych, chociaż usilnie nam wmawiają, że chcą się sami przetestować. Taka odrobina rywalizacji dobrze działa na ludzi, jeśli mam być szczery.

-Nad czym tak dumasz - usłyszałem melodyjny glos po prawej stronie.

-Nad niczym konkretnym - odpowiedziałem, spoglądając kątem oka na Natasze.

- To już jutro.

-Tak. Jesteśmy gotowi.

-W to nie wątpię. Co zrobisz, kiedy już będzie po wszystkim?

-Co to za pytanie?

-Tak z ciekawości chciałabym wiedzieć. Ja sobie zrobię wakacje... wyjadę gdzieś i odpocznę.

Westchnąłem głośno. Nigdy się nad tym tak dogłębnie nie zastanawiałem. Chciałem dołączyć do Lary, ale po dłuższym czasie zrozumiałem, że ona by tego nie chciała. Chciałaby, żebym żył. Pamiętałem pierwsze dni, kiedy bylem pijany prawie do nieprzytomności. Miałem wtedy wrażenie, że słyszałem jej głos, lecz od tamtej pory nic takiego nie miało miejsca, a ja zrzuciłem to na alkohol i wybujałą wyobraźnię.

-Zależy, czy wygramy, czy przegramy-powiedziałem po chwili ciszy. - Jeśli wygramy, zamieszkam gdzieś i będę żył z dnia na dzień. Jeśli przegramy, to najprawdopodobniej zginę, wiec nie robie planów.

Natasza roześmiała się na moja wypowiedź.

-Widać, że prawdziwy z ciebie realista.

Zaśmiałem się krótko na jej stwierdzenie.

-Tak... Wszystko mamy zaplanowane. Dopięte na ostatni guzik. Teraz trzeba tylko odpocząć przed wojną.

-Masz racje, widzimy się jutro, tak jak ustaliliśmy na zebraniu.

-Oczywiście.

-No to do zobaczenia - powiedziała dziewczyna, odchodząc.

-Do zobaczenia.

Przez dwa miesiące udało mi się znaleźć wspólny język z przywódczynią rebeliantów.

Natasza jest naprawdę w porządku. Jest miła, ale nie daje sobie wejść na głowę, potrafi pokazać pazurki.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz