Niepokonana #12

6.5K 598 55
                                    

Stałam jeszcze dłuższą chwilę przy wyjściu z jaskini. Deszcz raz słabł na sile, a raz wręcz przeciwnie. Wiatr wiał, tworząc upiorne pieśni. Nie byli mowy, abyśmy w taką pogodę byli w stanie gdziekolwiek polecieć. Westchnęłam głośno i powolnym krokiem skierowałam się ku wyspie, na której wciąż były smoki wraz z Blackiem.

Kiedy już doszłam na miejsce, ujrzałam rozpalone ognisko. Ogień powoli trawił, chrust oraz trawę zebrana najprawdopodobniej przez Cartera. Smoki leżały kawałek od ognia, spały. Aaron swoim czarnym skrzydłem opiekuńczo obejmował Theę. Za to Black, siedział tuż przy ognisku, rzeźbiąc coś nożem w kawałku drewna.

Nagle poczułam senność, podeszłam do ognia, aby ogrzać zmarznięte ciało. Położyłam się około półtora metra od ogniska i zasnęłam.

Obudziłam się około północy, trzęsąc z zimna. Skuliłam się, licząc, że w ten sposób zatrzymam, chociaż odrobinę ciepła przy sobie. Guzik prawda, było mi coraz zimniej. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę, położoną na mojej talii. Po chwili moje plecy zetknęły się z czymś ciepłym. Byłam tak zmęczona i zmarznięta, że moje ciało automatycznie przewróciło się na drugi bok, wtulając w źródło ciepła.

Poczułam głaskanie po plecach. Było mi bardzo wygodnie i nareszcie ciepło. Pod wpływem tego dotyku zapadłam w głęboki sen.

Obudziłam się przygnieciona przez jakieś ciężkie coś, łaskoczące mnie oddechem w szyję. Niechętnie otworzyłam oczy i ujrzałam czarną czuprynę, przysłaniająca mi widok. Poruszyłam się, próbując wydostać, ale nic z tego nie wyszło. Usłyszałam jedynie jęk niezadowolenia Blacka.

-Carter, złaź ze mnie - warknęłam, w odpowiedzi na jego zachowanie, ponownie usłyszałam jęknięcie i jakieś pomrukiwanie.

Spróbowałam się rozglądnąć dookoła. Aaron i Thea wciąż spali, nie miałam pojęcie, która była godzina.
Moja ręka, nawet nie zauważyłam kiedy, powędrowała do włosów Cartera. Zaczęłam go głaskać po głowie, lekko ciągnąc za końcówki kruczoczarnych, aksamitnych włosów. Black zaczął pomrukiwać jak kot. Na ten dźwięk, kąciki moich ust powędrowały do góry.

-Carter, no rusz się - powiedziałam, zaprzestając głaskania.

Black, nie podnosząc głowy, chwycił moją rękę i położył ją sobie na głowie. W odpowiedzi roześmiałam się.

-Black, musimy jechać.

Carter w odpowiedzi jęknął chyba po raz czwarty, ale zwlókł się ze mnie. Wstałam i podeszłam do smoków i szturchnięciem je obudziłam, te zaspane popatrzyły się na mnie.

-Musimy lecieć - powiedziałam i skierowałam się ku wyjściu z jaskini, słysząc za sobą kroki moich towarzyszy.

Na zewnątrz już świtało. Zapowiadał się piękny dzień.

-Lecimy do naszych? - zapytał się mnie Black.

-Nie. Musimy dowiedzieć się więcej na temat balu. To może być nasza najlepsza szansa na atak.

Carter w odpowiedzi pokiwał głową.

-Gotowy? - zapytałam, kiedy siedzieliśmy już na swoich smokach.

-O ile ty jesteś gotowa.

-No to lecimy.

Smoki poderwały się do góry. Musiałam się chwycić szyi Thei, żeby nie spaść. Na początku z przerażenia zamknęłam oczy. Kiedy przestaliśmy się wznosić, powoli je otworzyłam. Serce bilo mi w szalonym tempie, ale na twarzy panował uśmiech. Ten lot różnił się od poprzednich. Nie bałam się wysokości, bo wiedziałam, że w razie czego Thea mnie złapie. Zaufałam w pełni tej smoczycy, najprawdopodobniej było to spowodowane naszą więzią, chociaż nie byłam tego aż tak pewna.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz