Nieustraszona #15

2.3K 286 30
                                    

-Musi być stąd jakaś droga ucieczki!

-Przykro mi, nie ma - powiedziała, zwieszając głowę i wpatrując się w swoje splecione palce.

-Nie rozumiesz! Moja rodzina jest w niebezpieczeństwie! Muszę się stąd wydostać! - Zaczęłam krzyczeć, nerwowo chodząc po całym pomieszczeniu.

- Przykro mi - powtórzyła jedynie dziewczyna.

- Mów co wiesz, chcę usłyszeć wszystko. Czym jest święty ogień, jak go użyć cokolwiek co mogłoby mi pomóc.

-Nikt do końca nie wie, czym jest święty ogień, według opowieści jest to legendarna broń. Może być stworzona jedynie przez legendarną parę królewską.

-Czyli?

-Nie wiem, zapewne chodzi o jednego z legendarnych smoków, więc i tak nie masz szans.

-Z tym akurat nie będę miała problemu - powiedziałam. -Dalej.

-Nie wiem co mam ci więcej powiedzieć - mruknęła. - To już w sumie wszystko.

-Próbowałaś się kiedyś stąd wydostać?

-Na początku, ale jak widać, nic z tego nie wyszło.

-Czyli w Joela wstąpił szkielet, on cały czas podejmuje decyzje czy to jest tylko chwilowe?

-Cały czas. Zapomniałam ci powiedzieć jeszcze, że Cyrkowiec nie ściągnął kogoś do towarzystwa, on sprowadził tu całą armię.

-Jeszcze lepiej - warknęłam zirytowana tym, że nie mogłam w tym momencie nic zrobić. - Skoro byłaś na tyle potężna, żeby rzucić ten przeklęty czar, to może możesz też nas stąd wydostać?

-Moja moc się wtedy wyczerpała, zostało mi jej jedynie na marne sztuczki. Żeby rzucić tamto zaklęcie, potrzebne było cierpienie. Po utraceniu mojego ukochanego czułam się, jakbym umierała, wtedy moja moc stała się potężniejsza. Jednak tak jak już wcześniej wspomniałam, wszystko ma swoją cenę. Moją było właśnie cierpienie. Nigdy nie zelżało, codziennie wyżera mnie od środka, a moc przepadła.

-Musi istnieć jakieś rozwiązanie! -Krzyknęłam, podchodząc do okna i uderzając w niewidoczną barierę pięścią. Biłam w nią przez dobre piętnaście minut, dając upust złości, skóra z moich kłykci cała się zdarła, a z ran powoli sączyła się krew. Wciąż będąc w amoku, wyciągnęłam miecz. Uniosła dłonie nad głowę i krzycząc, wbiłam go w niewidzialną powłokę. Klinga miecza pozostała w barierze, a kilka sekund później wokół niej zaczęła powstawać pajęczyna. Tarcza, która nas tu trzymała, powoli zaczęła pękać niczym szkło, aby po chwili rozpaść się na drobne kawałki niczym rozbite lustro. Nim cała bariera rozpadła się, wyszarpnęłam miecz, nie pozwalając mu spaść na ziemię.

-To niemożliwe, żeby to było takie proste - mruknęłam, wystawiając dłoń przez okno, nie poczułam nawet najmniejszego oporu.

Zadowolona wyskoczyłam na parapet.

-Chyba jesteś wolna - powiedziałam, schodząc na dół.

Jednak czekała mnie jeszcze jedna przeszkoda, a mianowicie wilk czekający na mnie u stóp budynku, a raczej jego szkielet.

- Świetnie - mruknęłam, ponownie dobywając miecza.

Zwierzę, o ile jeszcze można było tak nazwać to stworzenie, rzuciło się na mnie, obnażając ostre kły w kolorze kości słoniowej. Odskoczyłam szybko na bok, unikając szeroko rozwartych szczęk. Z jeszcze większą szybkością uderzyłam mieczem, odcinając sierściuchowi łapę. Nieruchome kości spadły na ziemię, jednak miały takie zostać jedynie do zachodu słońca.
Zwierzę spadło na ziemię, lekko skamląc, ale podniosło się w oku mgnieniu.
Pomimo braku przedniej łapy, stworzone nie dało za wygraną, ponownie mnie zaatakowało, tym razem jednak trzymając się ziemi.
Wilk ruszył na mnie, próbując wgryźć się w moją nogę. Kopniakiem zamknęła mu szczękę, a mieczem odcięłam głowę. Nim martwe ciało upadło na ziemię, ja już z szybkością dragonów biegłam w kierunku wioski wikingów.

Nieznana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz