W salonie i kuchni zrobiło się jasno, tak jak wcześniej, zanim pojawił się Justin w moim domu. Nie wiem jak działało to jego urządzonko, ale też bym takie chciała. Wystarczyło, żeby nacisnął kilka przycisków na czymś w rodzaju... ee... pilota.
Mój wzrok padł na jego twarz, gdy ściągnął kaptur bluzy. Ściął włosy. Już nie był blondaskiem. Policzki Justina nie były pulchne tak jak kiedyś. Schudł. Kości policzkowe były wyraźnie zarysowane bez konieczności zaciskania szczęki. Na lewym policzku ciągnęła się blizna. Dobrze widoczna, długa blizna - od szczęki do oka.
Nie da się ukryć - wyglądał cholernie... męsko. To znaczy nie, żeby wcześniej tak nie wyglądał, ale kurdę... polubiłam jego nową fryzurkę. Nie wiedziałam, że mógłby być jeszcze przystojniejszy niż trzy lata wcześniej.
Uśmiechnął się do mnie łobuzersko.
- Obczajasz mnie - uniósł brwi.
- Słucham?
- Gapisz się - prychnął ściągając bluzę. - I pewnie myślisz "OMG, ale on jest przystojny!"
- Bieber, uważaj, bo ego przerośnie ci kutasa - parsknęłam.
- Ouch, Grande, skoro już mówimy o moim-
- Nie mówimy - chrząknęłam i poklepałam go po ramieniu - wykąp się lepiej, nie toleruje w moim domu brudasów.
- Ranisz - burknął. - Gdzie jest łazienka?
- Stoisz obok niej - przewróciłam oczami.
- Och, ok - wszedł do środka. - Nie masz męskiego szamponu, ew.
- Umyj się tym czekoladowym, jest Jaxona.
- Fajnie, zapach dzieciń... FUJ!
Jak błyskawica w ułamku sekundy znalazłam się w łazience. Myślałam, że coś mu się stało.
- Co jest?
- On wcale nie smakuje jak czekolada - powiedział z wyrzutem.
Przyłożyłam dłoń do czoła. Co za idiota.
- Ile ty masz lat? Pięć?
- Dwadzieścia sześć - ściągnął koszulkę.
- Jaxon ma dwa i wie, że nie wolno tego jeść! O mój Boże!
Na plecach Justina zauważyłam cztery blizny. Podłużne i grube. Przyłożyłam dłoń do ust i podeszłam bliżej. Dotknęłam jego pleców drżącą ręką.
- Justin - wyszeptałam.
- Hm?
- Co to jest?
- Och, um... pogadamy o tym później?
- Jutro rano chcę wiedzieć kto ci to zrobił. Opowiesz mi całą historię, dokładnie.
Odwrócił się przodem do mnie więc dotknęłam jego policzka z blizną. Wtulił twarz w moją dłoń, uśmiechając się lekko.
- Tęskniłem za tym - wzdychając przymknął oczy. - Chcesz wziąć prysznic ze mną? Mówiłaś, że nie tolerujesz brudasów, a sama się nie kąpałaś - wyszczerzył się.
- Nie - chrząknęłam odsuwając się.
- Zaoszczędzimy wodę-
- Wykąpię się po tobie - wyszłam z łazienki zostawiając go samego.
Zajrzałam do pokoju Jaxona. Spał jak niemowlę. Zwykle miał twardy sen, więc ciężko było go obudzić, ale cieszyłam się, że ja i Justin nie zrobiliśmy tego. Płakałby i męczył się z bezsennością. A zdenerwowanie i łzy u mojego dziecka to ostatnie czego chciałam.
Pościeliłam kanapę dla Justina. Jeśli pomyślał, że jest chociaż cień nadziei, że wpieprzy mi się do łóżka, to się mylił. Nie miałam zamiaru go tam wpuszczać.
Zrobiłam mu dwie kanapki z pomidorem i serem oraz herbatę.
- Dziękuję - pocałował mnie w tył głowy.
Odskoczyłam jak poparzona.
- Mógłbyś przestać się skradać? - syknęłam.
- Przepraszam - usiadł przy stole. - Nie usiądziesz ze mną?
Stałam jak słup z rękoma założonymi na piersiach. Zacisnęłam szczękę. On zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jakby po prostu wrócił w środku nocy z pracy będąc zmęczonym. A tak na prawdę wrócił z więzienia i wkradł się do domu.
- Smacznego - powiedziałam cicho.
Wyszłam z kuchni i poszłam wziąc prysznic do łazienki. Zwykle nie myłam się długo, ale tym razem trochę mi to zajęło. Musiałam pomyśleć.
Ta cała sytuacja z Justinem doprowadziła mnie do... nawet nie wiedziałam do czego, nie potrafiłam ubrać tego w słowa. Czułam jednak, że byłam niestabilna emocjonalnie. Wymiękłam. Nie przygotowałam się na spotkanie z nim, a to oznaczało, że poziom mojej niezależności i odwagi spadał. Przez niego. Bo wszystko wróciło, wspomnienia. Miękły mi nogi, drżały w dłonie, serce szalało, a w głowie miałam mętlik. Stres, stres, stres. I nerwy. Zbyt dużo tego.
Wyszłam z kabiny, wytarłam się i ubrałam luźną koszulkę oraz majtki. Umyłam zęby i wyszłam.
Justina nigdzie nie było. Ani w salonie, ani w kuchni. Zamiast tego siedział na łóżku przy śpiącym chłopcu. Wpatrywał się w niego jak w obrazek. Pogłaskał go po policzku. Przez chwilę bałam się, że go obudzi, ale nie, mały ani drgnął. Pocałował go w czoło i wstał. Skłamałabym, gdybym stwierdziła, że ten widok nie zrobił na mnie wrażenia. To ścisnęło moje serce. Wyszłam z pokoju Jaxona razem z mężczyzną.
- Dobranoc, Justin - mruknęłam.
- Jakie "dobranoc"? - złapał mnie za rękę, gdy próbowałam odejść.
- Justin, jest... dwunasta w nocy!
- Co z tego? - wzruszył ramionami. - Musimy porozmawiać.
- Jutro rano porozmawiamy.
- Nie, dzisiaj, teraz. I nie będę spał na kanapie.
- Będziesz - wyrwałam mu się.
Złapał mnie za łokieć i wepchnął do mojej sypialni.
- Co ty wyprawiasz? - syknęłam. - To boli.
- Raczej co ty wyprawiasz? - zadrwił.
- Co masz na myśli? - potarłam obolałe miejsce.
- Po pierwsze: NIE śpię na żadniej pieprzonej kanapie, a po drugie-
- Śpisz! - przerwałam mu niegrzecznie. - Jesteś w MOIM domu, więc albo to zaakceptujesz i grzecznie się położysz spać albo zabierasz stąd swój tyłek!
- Wyrzucasz mnie?
- Nie, stawiam ci ultimatum.
- A co, jeśli nie zgodzę się spać na kanapie i wyjść?
- Zadzwonię na policję - przęłknęłam ślinę.
Uniósł brwi.
- I co im powiesz, kwiatuszku?
- Że-e... - oblizałm usta - że włamałeś się do mojego domu!
- A widzisz gdzieś tutaj ślady włamania? Nie uwierzą ci, nawet nie masz dowodów.
- Nie jesteś tutaj zameldowany, więc-
- Na prawdę byś to zrobiła, maleńka? - uśmiechnął się delikatnie. - Doniosłabyś na mnie policji?
Nie.
- Tak - zacisnęłam zęby.
- Super, więc zrób to. Mogę ci nawet użyczyć telefonu - wyciągnął swojego iPhone'a.
Westchnęłam.
- Nie waż się wchodzić do mojego pokoju - warknęłam przesiąknięta złością.
Wpadłam z impetem do sypialni, ale kiedy chciałam zamknąć drzwi na klucz... nie zauważyłam go. Byłam tak cholernie wkurwiona! Za to Bieber uśmiechał się cwaniacko od ucha do ucha obracając w dłoni klucz.
- Jesteś dupkiem!
Powoli wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Kluczyk rzucił na komodę.
- Ze mną nie wygrasz, mała.
- Pieprz się! - rzuciłam w niego poduszką.
- Tylko z tobą - zanucił rzucając się na łóżko.
Nie mogłam znieść jego towarzysta. Zrobił się taki wkurwiający!
- Dobrze - westchnęłam. - Więc ja pójdę spać na kanapie.
- Jesteś zabawna, dziewczynko - prychnął i zahaczył palcem o gumkę moich majtek, zatrzymując mnie.
- Zabieraj paluchy, Bieber.
Pochylił się do przodu i złapał mnie za biodra, wciągając do łóżka. Pisnęłam bojąc się twardego lądowania, ale na szczęście moja głowa spoczęła na poduszkach.
- Jus-
- Shhh - położył palec na moich ustach. - Nic nie mów. Bądź grzeczną dziewczynką.
- Zaraz ci przyjebię - wymamrotałam. - Zabieraj. Te. Paluchy. Już!
- Ew - zagryzł wargę. - Moja dziewczynka jest taka niegrzeczna.
- Mam cię dosyć - fuknęłam zakrywając się kołdrą. - Dobranoc.
Odwróciłam się plecami do niego.
- Dobranoc, piękna - objął mnie w pasie ręką. - Śpij dobrze.* * *
😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀justin bieber 😀😀😀😀what up😀😀😀😀 😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀😀
CZYTASZ
Fix me / jariana
FanfictionTRZECIA CZĘŚĆ MESSAGE FROM HIM - Skarbie, wiem, że to zawaliłem. Zostawiłem cię z tym wszystkim samą, ale dobrze wiesz, że nie z własnej woli, nigdy bym ci tego nie zrobił. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Teraz wróciłem. Wróciłem i nie zam...