Obudziłam się czując pocałunki na twarzy. Kiedy otworzyłam oczy, zauważyłam przed sobą Justina uśmiechniętego od ucha do ucha.
- Dzień dobry, baby girl.
- Nie wiem czy taki dobry - bąknęłam chowając twarz w poduszkę.
Ściągnął ze mnie kołdrę, ignorując moje stęknięcia i pomruki niezadowolenia. Obdarzyłam go morderczym spojrzeniem.
- Jak śmiesz zakłócać mój sen - zmrużyłam wściekle oczy.
- Kotek pokazuje pazurki?
- Zaraz ci je pokażę, będziesz miał okazję przyjrzeć im się z bliska, gdy będę obdzierała twoją twarz ze skóry!
- Oww - zagruchał szczypiąc mnie w policzek. - Jesteś zbyt urocza i słodka by być agresywna, mój mały kotku.
- Nie jestem ani słodka ani urocza, nie mów tak do mnie, Bieber! - odepchnęłam go od siebie i wstałam.
- Będę mówił jak będę chciał, Grande - klepnął mnie w tyłek. - Śniadanie w kuchni na stole.
- Jeszcze raz mnie klepnij, a oderwę ci rękę.
- Rawrrr!
- Jesteś idiotą - stwierdziłam.
Nagle rzucił się w moją stronę jak zgłodniały wilk i przyparł mnie do ściany. Zaczęłam szybciej oddychać, wpatrując się w niego ze strachem. Uśmiechnął się. A więc o to ci chodziło, chciał wywołać u mnie strach. Obdarzyłam go wściekłym spojrzeniem.
- Puszczaj - burknęłam.
- Przeproś.
- Nie - prychnęłam.
- Skarbie, jesteś niegrzeczna. Tak chcesz się ze mną bawić, hm? - wyszeptał ochryple.
Jego ton głosu wywołał u mnie ciarki.
- Puść mnie, Bie-
- Nie ładnie tak po nazwisku - sunął nosem po moim policzku. - Przeproś, za to, że nazwałaś mnie idiotą.
- Justin, daj mi spokój, wkurzasz mnie.
- Chcesz, żebym cię ukarał, moja baby girl?
Nie odpowiedziałam. Ok, wystraszył mnie tym.
- Chcesz? Prosisz się o to.
- N-nie - wydukałam. - Nie chcę.
- Masz ostatnią szansę. Chcę usłyszeć przeprosiny z twoich ust. Bardzo ładne i bardzo wyraźne.
- Przepraszam, że nazwałam cię idiotą - wyrecytowałam.
- A teraz posłuchaj uważnie, mój aniołku. Nie lubię się powtarzać.
Pocałował mnie w szyję. Mój oddech był nierówny. Udało mu się osiągnąć cel - przestraszyć mnie.
- Wiem, że próbujesz być odważną i pyskatą dziewczynką. Chcesz pokazać mi w ten sposób, że się mnie nie boisz, prawda? Ale oboje wiemy, jak na ciebie działam. Nie próbuj walczyć ze mną, kotku. W przeciwnym razie na prawdę będę zmuszony cię ukarać. Nie chcemy tego, tak? Wiesz, co jest dobre dla ciebie. Liczę, że wybierzesz właściwą opcję, bo na prawdę nie podoba mi się twoje wredne zachowanie. Zdejmij maskę zimnej suki i bądź sobą. Nie musisz się przede mną ukrywać, ja zawsze cię znajdę. Znajdę twój czuły punkt.
Złożył na mojej skroni delikatny pocałunek i puścił mnie.
- Chodźmy na śniadanie, Jaxon na nas czeka.
I rzeczywiście; mały chłopiec siedział przy stole jedząc kanapkę. Ubrudzony dżemem jagodowym uśmiechnął się do mnie szeroko.
- Cześć mamusiu!
Pocałowałam go w policzek.
- Cześć przystojniaku.
Usiadłam koło chłopca i zaczęłam konsumować posiłek. Justin w tym czasie grzebał w swoim telefonie, opierając się o blat kuchenny.
- Tatusiu - odezwał się Jaxon - pójdziemy dzisiaj na plac zabaw?
Tatusiu? Justin szybko zgarnął go na swoją stronę.
- Pewnie, mały.
- Mamusiu, a ty? Pójdziesz z nami?
- Nie, idźcie beze mnie, muszę-
- Tak, mamusia pójdzie z nami - przerwał mi Justin.
Odwróciłam się, by posłać mu kolejne wkurzone spojrzenie. Ułożył usta w "dzióbek" i posłał mi buziaka w powietrzu.
- Super! - ucieszył się chłopiec.
Zmyłam naczynia po śniadaniu. Szukałam Justina po całym domu i gdzie go znalazłam? W pokoju Jaxona. Bawili się razem samochodzikami. Justin strasznie się w to wciągnął. Oparłam się o framugę i przyglądałam się im, dopóki mężczyzna nie wjechał swoim małym samochodzikiem na moją stopę. Uniosłam brew.
- I ty masz prawo jazdy? - zadrwiłam.
- Ups, nawet najlepszym kierowcom czasem się to zdarza.
- Wstawaj, musimy pogadać.
- Co? Teraz?
- Nie! - jęknął Jaxon. - Mamusiu!
- Tata za niedługo do ciebie wróci. Chyba dasz radę chwilę pobawić się sam, hm?
- Ale oddaj mi tatę szybko!
- Ok, łobuzie. A ty, wstawaj.
- Idę, idę - wymamrotał i wstał z dywanu.
Przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy na kanapie, ja naprzeciwko niego.
- No więc słucham cię - chrząknęłam. - Możesz zacząć opowiadać.
- Co opowiadać?
- To, co wczoraj przełożyliśmy na dzisiaj. Dokładnie, ze szczegółami, pamiętaj.
- Och, no tak. Cóż... dzieliłem celę z niezbyt przyjacielskim facetem, Michaelem. Mieliśmy znosić siebie codziennie przez trzy lata, więc uznałem, że czas szybciej i lepiej nam zleci, jeśli polubimy się chociaż w małym stopniu. Nie miałem zamiaru robić z niego swojego najlepszego kumpla czy coś. On nie był otwarty nawet na "cześć". Pewnego razu o coś się pokłóciliśmy, wkurwił mnie, więc dostał po mordzie. Trafiłem do izolatki. Chujowe miejsce, nie polecam nikomu. Po izolatce znów mu wyjebałem. Dostał po ryju już któryś raz i wciąż nie czaił z kim miał do czynienia. Prosiłem, by mnie przenieśli do kogoś innego, ale oni moje prośby mieli w dupie. Zamiast tego nieźle porypali mi plecy.
- A-ale dlaczego?
- Uznali, że jestem zbyt agresywny wobec nich i mnie zlali takimi, umm... biczami? Chuj wie, co to było. Pierdoleni strażnicy. Dobrze, że dostałem tylko trzy lata, nie wytrzymałbym tam dłużej. Byłem już we wielu więzieniach - zaśmiał się kpiąco - ale takich surowych kar wobec mnie nigdy nie stosowano.
- Tę bliznę na policzku też oni ci zrobili?
- Nie, ta blizna na policzku jest przez Michaela. Wleciał na mnie z nożem, kiedy ukradł go z kuchni. Po pierwszej izolatce.
- Kiedy Michael wychodzi?
- Nie wychodzi.
- Ma dożywocie? Co on zrobił?
- Jesteś pewna, że chcesz to wiedzieć? - uniósł brew.
Pokiwałam twierdząco głową.
- Zgwałcił swoją żonę, a potem zabił ją i resztę rodziny: rodziców, trzy siostry i dwójkę synów. Psa zakopał żywcem w ogrodzie. Oprócz tego postrzelił sąsiada w nogę. Nigdy mi nie powiedział dlaczego to zrobił.
- Jak na moje powinien siedzieć w psychiatryku, bo tacy ludzie jak on nie są normalni. To straszne, co zrobił!
- Straszne, ale najbardziej mi przykro z powodu pieska, który nie był niczemu winny - mruknął.
Rozmowę przerwał SMS, wysłany do mnie przez Harry'ego.Harry: Hej ślicznotko, pamiętasz, co jest jutro, prawda? x
Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. Na śmierć o tym zapomniałam! Kilka dni temu umówiłam się z trójką przyjaciół na kawę. Jasna cholera.
- Co się stało? - spytał Justin.
- Umm - wymruczałam. - Nic.
- Kłamczucha - zanucił. - Lepiej powiedz mi prawdę, zanim sam się zorientuję.
- Mówię ci, że wszystko jest w porządku. Po prostu zapomniałam, że jestem umówiona z Harry'ym, Cass i Louisem. To wszystko.
Nerwowo wystukałam odpowiedź.
- Nie idź z nimi - zmarszczył brwi.
- Co? Nie widziałam ich od dwóch tygodni! - jęknęłam.
- A mnie od trzech lat! - uderzył pięścią w stół, na co podskoczyłam. - Przepraszam.
- No właśnie - prychnęłam. - Nie było cię przez trzy lata, nie uprzedziłeś mnie nawet o powrocie, kiedy powinieneś tak na prawdę wyjść... za trzy dni! A ty po prostu wtargnąłeś do mojego domu jak gdyby nigdy nic, oczekując, że rzuce ci się w ramiona?
- Dostałem zwolnienie miesiąc temu za dobre sprawowanie i tak, oczekiwałem, że rzucisz mi się w ramiona! Oczekiwałem, że powiesz mi, że za mną tęskniłaś i że mnie kochasz, bo przez trzy pierdolone lata byłaś jedyną osobą o której myślałem dzień w dzień, noc w noc! Kilka godzin dziennie tworzyłem w głowie plan ucieczki do ciebie! Tylko do ciebie! Nie myślałem o niczym i o nikim innym, tylko o tobie, a teraz wracam do kobiety, którą kocham całym sercem i czuję się jak nic nie warte gówno, bo mam wrażenie, że mnie nie chce!
Zaśmiałam się bez humoru.
- Ty czujesz się jak gówno? To JA nosiłam w brzuchu NASZE dziecko przez dziewięć miesięcy, JA znosiłam pieprzone bóle podczas porodu i po porodzie, JA wstawałam do niego w nocy, kiedy płakał, JA zajmowałam się nim, domem i pracą! Trułam dupę przyjaciołom, by zajmowali się Jaxonem, bo musiałam wyjść do pracy. Moi rodzice mogli pomagać mi z nim tylko w soboty i niedziele, bo całymi dniami przesiadywali w pracy. Mama pracowała w warzywniaku i dodatkowo była JEDYNĄ pracownicą, a tata pracował jako mechanik, ponieważ, jeśli tego nie pamiętasz na twoje życzenie, stracili najlepszą pracę i spierdolono im opinię, przez co nikt nie chciał ich przyjąć. Ledwo wiązałam koniec z końcem, śpiąc po cztery godziny na dobę, a ty mówisz mi, że czujesz się jak gówno? - byłam bliska płaczu. - Każdej nocy budziłam się z krzykiem, bo on wciąż jest w mojej głowie, w moich snach. Nie było cię przy mnie, nie miał mnie kto uspokoić i przytulić, więc ostatecznie noce kończyły się bezsennie pośród mokrych od łez poduszek. Nie mogę uwierzyć, że pomyślałeś, że mogę cię nie kochać, podczas gdy ja wylałam wszystkie swoje łzy z tęsknoty do ciebie. Męczyłam się z depresją przez jebany rok - łzy kapały na serwetkę. - Tyle razy próbowałam dostać się do ciebie. Chciałam się z tobą zobaczyć, ale nie pozwolono mi. Byłam otaczana przez policję dzień i noc, ponieważ moi rodzice bali się twoich ludzi! Bali się, że na twój rozkaz wrócą po mnie! A wiesz co jest w tym najbardziej żałosne? - pociągnęłam nosem. -Cały świat cieszył się, że poszedłeś siedzieć, a ja cierpiałam w samotności i ciszy, bo zabrano mi ukochanego!
Wstałam od stołu, szurając krzesłem. Z dłonią na ustach wpadłam do łazienki. Oparłam dłonie o umywalkę, starając się powstrzymać łzy. Z całych sił próbowałam zapobiec potokowi słonej cieczy. Do pomieszczenia wszedł Justin. Stanął za mną i objął mnie w pasie.
- Skarbie - wyszeptał opierając policzek o moje ramie. - Wiem, że to zawaliłem. Zostawiłem cię z tym wszystkim samą, ale dobrze wiesz, że nie z własnej woli, nigdy bym ci tego nie zrobił. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Teraz wróciłem. Wróciłem i nie zamierzam tam wracać. Wróciłem do ciebie. Jestem cały twój, tylko i wyłącznie twój. Nigdy już cię nie opuszczę, nie z własnej woli. Tym razem nie zamierzam spierdolić naszych relacji. Chcę to poprawić. Być lepszym mężczyzną dla mojej kobiety - pocałował mnie w szyję - i takim ojcem o jakim Jaxon nawet nie śnił. Niektórych spraw nie mogę naprawić czy zamknąć. Muszę to kontynuować i dobrze wiesz, co mam na myśli. Ale resztę chcę naprawić. Ari, wiem, że nie jestem popierdolony, jebie ode mnie skurwysyństwem na kilometr, ale chcę się zmienić dla ciebie. Pamiętasz, jak mi powiedziałaś, że zostaniesz ze mną, by pomóc mi zwalczyć to kurestwo? Jestem gotowy, jeśli ty jesteś. Zagubiony, ale gotowy. Napraw mnie - wyszeptał muskając ustami moje ramie.* * *
Ok, wattpad jest turbośmieszkiem i robi sobie ze mnie żarty, więc napiszcie w komentarzu, jeśli będzie już ponad 100 gwiazdek, bo nie mogę tego zobaczyć 😕
CZYTASZ
Fix me / jariana
FanfictionTRZECIA CZĘŚĆ MESSAGE FROM HIM - Skarbie, wiem, że to zawaliłem. Zostawiłem cię z tym wszystkim samą, ale dobrze wiesz, że nie z własnej woli, nigdy bym ci tego nie zrobił. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Teraz wróciłem. Wróciłem i nie zam...