09

10.6K 703 91
                                    

   Odstawiłyśmy piwa i wstałyśmy. Podczas drogi do łazienki, blondynka tak szybko szła nie patrząc pod nogi, że potknęła się o buty. Zamknęłam drzwi za nami. Natychmiast wyciągnęła telefon.
- Cassie, o co chodzi?
- Boję się, Ari - była blisko płaczu. - Ale chyba nie Justina?
- Tylera - szepnęła kładąc telefon na umywalce.
- Co z nim?
- Kiedy poszłaś po Justina, ja... dostałam wiadomość od niego. Nie jedną w sumie.
- Pokaż mi.
   Podała mi swój telefon, a ja z łatwością odblokowałam ekran. Weszłam w skrzynkę odbiorczą.

Miś 💗: Ty mała kurwo! Gdzie jesteś?
Miś 💗: Nie ma cię u rodziców, odbierz ten pierdolony telefon!
Miś 💗: Jak cię znajdę, to pożałujesz.
Miś 💗: Mam nadzieję, że nie jesteś z Harry'ym. Jeśli tak to urwę mu kutasa i wsadzę do gardła.
Miś 💗: To samo zrobię z Louisem.

- Cassie! Dlaczego nie powiedziałaś mi, że on tak cię traktuje?
- Boję się go, Ari. On mnie kilka razy uderzył - zapłakała. - Zabronił mi o tym mówić.
- A Harry? Louis? Nie mówiłaś im nic?
- Tylko tobie. Nie chciałam, żeby stała im się krzywda.
   Jej Samsung zawibrował, dając znać o nowej wiadomości.

Miś 💗: Spotkałem Harry'ego, skarbie.
Miś 💗: Jadę po ciebie.

- O Boże - wybuchnęła płaczem. - On tutaj jedzie, Ari!
- Nie zrobi ci krzywdy, Cass. Obiecuję.
- A Louis? Justin? Jaxon? Ty? On jest nieprzewidywalny!
- Skarbie - wzięłam jej twarz w dłonie. - Jeśli przekroczy próg tego domu, dostanie porządny wpierdol, gwarantuję ci to. Będzie miał nauczkę do końca życia.
   Rzuciła mi się na szyję. Mocno ją objęłam i pocałowałam w policzek.
- Muszę się napić - otarła łzy.
   Wróciliśmy do salonu. Louis i Justin rozmawiali o samochodach. Oboje byli tak zajęci sobą, że nas nie zauważyli. Dopóki kiedy szklanka wyleciała Cass z rąk i uderzyła z hukiem o podłogę, ich głowy wystrzeliły w górę.
- Płakałaś? - spytał Louis. - Co się stało.
   Rozległo się pukanie. Dziewczyna pisnęła i spojrzała na nas ze strachem. Przełknęłam ślinę.
- Kto to?
- Harry wrócił?
- To nie Harry - mruknęłam.
   Pukanie stawało się coraz głośniejsze, aż w końcu mogłam nazwać to waleniem. Co za niecierpliwy człowiek. Justin chciał wstać, ale byłam pierwsza.
- Otworzę.
   Dziewczyna doskoczyła do Louisa. Byłam mu wdzięczna za to, że objął ją i pocałował w głowę jednocześnie chcąc sprawić, by poczuła się bezpieczna.
   Otworzyłam drzwi. W progu stał Tyler w szalej bluzie i niebieskich jeansach. Był bardzo przystojnym blondynem o niebieskich oczach. Dla dziewczyn był zwykle słodziakiem. Wyrywał je na swój uśmieszek. Ja też zawsze uważałam go za uroczego chłopaka. Ale wiedziałam, że był dupkiem.
- Gdzie jest Cassie?
- Nie ma jej tutaj - mruknęłam udając zdziwioną.
- Kłamiesz, głupia dziwko, zejdź mi z drogi! - warknął.
   Praktycznie mnie staranował i prawie upadłam na podłogę. Udało mi się go zatrzymać zanim wszedł do salonu.
- KURWA, ZOSTAW MNIE SUKO JEBANA! - uderzył mnie w twarz.
   Upadłam z głośnym hukiem na podłogę. W mgnieniu oka pojawił się Justin. W tamtej chwili był moim bohaterem. Nie tylko moim.
- Co ty do niej powiedziałeś? - syknął pomagając mi wstać.
- Gdzie jest Cass?!
   Justin złapał Tylera za szyję i pchnął na ścianę.
- Zapytałem cię o coś.
- Kurwa, jebie mnie to! Przyszedłem tutaj po moją dziewczynę!
- Twoja dziewczyna nie chce cie widzieć. Z resztą nikt tutaj nie chce cię tutaj widzieć. Pytam po raz ostatni. Jak nazwałeś MOJĄ dziewczynę?
- Puść mnie, chuju!
- Zła odpowiedź - uderzył go z pięści w twarz. - Mam ci powiedzieć jak ją nazwałeś? Nazwałeś ją głupią dziwką i jebaną suką. Uderzyłeś ją. Swoją dziewczynę nazywałeś podobnie, hm? Och, jestem pewien, że tak. A wiesz, co dzieje się z takimi ludźmi jak ty, gdy wpadną mi w ręce?
   Tyler zaśmiał się gardłowo. Z nosa ciekła mu krew.
- Zabij mnie, a wrócisz do puszki na całe swoje spierdolone życie. Mogę ci obiecać, że nie wrócisz stamtąd. Zgnijesz tam.
   Justin rozluźnił swój uścisk na szyi Tylera i wybuchnął śmiechem. Nagle przestał i ścisnął go mocniej niż wcześniej. Na ten widok oblałam się potem. Z salonu przyszli Louis i Cass. Kiedy zobaczyli, co się dzieje, blondynka schowała się za moimi plecami.
- Nie mam zamiaru cię zabijać. Nie chcę brudzić sobie rąk takim gównem jak ty. Ale spójrz - złapał go za szczękę. - Spójrz kto przyszedł.
- Ty pierdolona szmato! - ryknął do Cass. - Wszędzie cię znajdę, rozumiesz? Wszędzie.
- Rozczaruję cię - mruknął Justin. - Zamierzam wybić ci z głowy ten pomysł, blondasku - poniósł kolano i uderzył nim w brzuch Tylera.
   Zgiął się w pół zamykając z bólu oczy i zaciskając szczękę.
- Justin - dotknęłam jego ramienia. - Wystarczy.
- Twoja dupa ma rację - prychnął.
   Myślę, że Tyler szybko pożałował tych słów. Kolejny raz został uderzony w brzuch.
- Chłopczyku - syknął Justin. - Źle postąpiłeś dzisiaj. Bardzo źle, że zacząłeś szukać Cass. Najgorsze jest to, że trafiłeś tutaj. Spotkałeś mnie. Szkoda. Szkoda dla ciebie. Teraz spotka cię karma, kolego.
- Jus-
- Odejdź, Ari - powiedział do mnie spokojnie. - Zabierz ich i wyjdź.
   Tak zrobiłam. Pociągnęłam Cass i Louisa do góry. Poszliśmy do pokoju Jaxona. Mały zostawił rysowanie i zajął się układaniem klocków. Usiadłam na łóżku.
- Cześć Jaxon - przywitał się z nim Louis siadając na podłodze. - Co robisz?
- Wujek Lou! Układam dom z klocków, chcesz mi pomóc?
- Jasne, że chcę.
   Cassie zajęła miejsce przy mnie. Przytuliłam ją do siebie, a ona zaczęła płakać mocząc mi bluzkę. - Shhh - pogłaskałam ją po plecach. - On już cię nie skrzywdzi więcej.
   Miałam wątpliwości, czy dobrze zrobiłam pozwalając Justinowi dać nauczkę Tylerowi. Z całą pewnością miał zamiar stłuc go na kwaśne jabłko. Nie chciałam, by Jay'a oskarżono o pobicie.
- Louis - wyszeptałam.
   Kiedy złapałam jego wzrok, skinęłam na szlochającą blondynkę. Zrozumiał to na szczęście i wstał.
- Skarbie, muszę zejść na dół, nie chcę, żeby Justin wpakował się w kłopoty. Louis będzie z tobą.
   Pokiwała głową i wyciągnęła ręce do przyjaciela. Wciągnął ją na swoje kolana.
- Ciociu, dlaczego płaczesz?
- Ciocia jest zmęczona, Jax.
- Chcesz, żebym cię przytulił, ciociu?
   Jaxon wskoczył na łóżko i objął ją małymi rączkami. Obie uśmiechnęłyśmy się na ten widok.
   W pokoju Jaxona nie było niczego słychać, a za to kiedy z niego wyszłam, do moich oczu dotarły huki i wyzwiska. Szybko zbiegłam ze schodów.
   Tyler leżał na kafelkach z wielkim siniakiem pod okiem i pękniętą wargą. Był przytomny, a do nieprzytomności wiele mu brakowało. Próbował się podnieść, ale Justin stopą przycisnął go do podłogi.
- Spróbuj na mnie donieść kutafonie - wydyszał Justin - a znajdę cię i zabiję twoją rodzinę, rozumiesz?
   Pobity nerwowo pokiwał głową trzęsąc się.
- R-rozumiem - wyjąkał.
- I nie waż się więcej tknąć swojej ex. Nawet do niej nie podchodź.
- A-ale m-my m-mie-szkamy ra-zem.
- Więc spakuj wszystkie jej rzeczy i wystaw za drzwi. Przyjadę po nie.
- K-kiedy? - wydyszał.
- Powiedziałem, że masz ją spakować, czego w tym nie zrozumiałeś?
- Zrozumiałem wszystko! - zaczął szybko.
- Cudownie. Teraz zabieraj stąd swoje dupsko. Nie chcę cię więcej widzieć i słyszeć o tobie.
   Tyler z trudem wstał.
- I nie rycz. Bądź facetem, a nie cipą.
   Jak najszybciej potrafił, wyszedł z domu kulejąc na prawą nogę. Trzasnął drzwiami. Justin przeniósł wzrok na mnie. Wbiegłam w jego ramiona.
- Nie chciałem, żebyście to widzieli, przepraszam. Jaxon coś słyszał?
- Kompletnie nic.
- Jak ona się czuje?
- Bardzo się boi - wtuliłam się w niego. - Justin, dziękuję ci. Jestem na prawdę bardzo wdzięczna, ale wiesz, że moglibyśmy iść z tym po prostu na policję? Nie chcę, żebyś miał przez niego problemy. Nie przeżyłabym, jeśli byś-
- Ari, kochanie - przerwał mi. - Drugi raz nie dam wsadzić swojego tyłka do pierdla. A jeśli on wie, co dla niego dobre, będzie siedział cicho. Wie kim jestem i co mogę zrobić. A poza tym prawie narobił w gacie, kiedy powiedziałem mu, że zabiję jego rodzinę - zaśmiał się.
- Justin! - syknęłam.
- Nie zrobię tego przecież. No chyba, że na prawdę mnie wkurwi.
- Posłuchaj mnie, gnojku - złapałam go za koszulkę. - Jeszcze raz usłyszę coś takiego z twoich ust, to odgryzę ci kutasa, rozumiesz?
- Raaawr - ścisnął mój pośladek.
   Puściłam go.
- Jesteś głupi - mruknęłam.

* * *

Dobry wieczór, wybaczcie, że rozdział jest tak późno (standardowo powinien pojawić się ok godz 10-11) no ale coś nie pykło, ups 👎
Komentujcie, bo chcę znać waszą opinię!
Miłego wieczoru/dobranoc x


Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz