28

7.8K 541 72
                                    

W ciągu trzech dni, zdołał zgwałcić mnie pięć razy. Nie zapomniał oczywiście tego nagrać i zrobić zdjęć. Starał się jak tylko mógł, by upokorzyć mnie w najgorszy sposób. W ciągu tych kilku (najgorszych w moim życiu) dni, stałam się takim workiem treningowym jak nigdy. Nikt przedtem mnie tak nie poniżył, nie skrzywdził fizycznie i psychicznie. Jedyne, czego pragnęłam, to umrzeć. Skrzywdził mnie doszczętnie. Raz dziennie dostawałam kawałek chleba z masłem i pół szklanki wody. Z głodu bolała mnie głowa, było mi zimno i chociaż nie miałam już prawie czym, w kółko wymiotowałam. Totalnie mnie ignorował. Moje prośby i błagania o jedzenie i wodę. To było oczywiste, że będzie traktował jak mnie jak nic nie wartego śmiecia, ale mimo to, ja wciąż nie mogłam pogodzić się z tym, że był takim okropnym, człowiekiem. Momentami nawet mu współczułam, choć nie zasługiwał na to z mojej strony.

Powinnam nienawidzić tego człowieka najbardziej na świecie, a tak nie było. Powinnam się go brzydzić. Tak na prawdę jedyną osobą, do której czułam tak wielką nienawiść, takie okropne obrzydzenie, jakiego jeszcze nigdy do nikogo nie czułam, byłam ja sama. Nie potrafiłam samej siebie znieść, ale przecież nie mogłam uciec od tego. Każdego dnia moja nienawiść rosła.

Mała, krucha i słaba dziewczynka! Żałosna!

Niewielka część mnie próbowała zwalczyć głosy w mojej głowie, ale one miały sporą przewagę. Wprawiały mnie w przygnębienie. Chyba oszalałam, rozmawiając sama ze sobą. Trzymałam się za głowę, kołysząc w przód i tył na łóżku.

Pozwoliłaś by zrobił z ciebie swoją dziwkę, głupia suko. Sama się na to skazałaś!

- Przestań.

Brudna szmata.

- Zamknij się! - warknęłam.

Jesteś nic nie wartą kurwą. Nikt cię nie kocha, dlatego wszyscy tak cię traktują, nic nie rozumiesz? Wszyscy cię nienawidzą, bo jesteś słaba!

- Daj mi spokój, proszę - szepnęłam zamykając oczy.

Wszyscy mają cię dość, dlatego nikt nie zareagował, gdy on cię porwał. Cieszą się, że cię z nimi nie ma. Teraz są szczęśliwi. Wcześniej byłaś dla nich tylko ciężarem.

- To nie jest prawda - syknęłam. - Nie mów tak!

Natłok tych przeraźliwie natarczywych myśli sprawił, że eksplodowałam. Wybuchnęłam panicznym płaczem i nie potrafiłam się uspokoić. Zwariowałam. Na prawdę zwariowałam. Uderzałam pięściami w obskurną ścianę, drapałam ją paznokciami, uderzałam w nią głową, mówiłam do niej. Oszalałam.

Spójrz, co ze sobą zrobiłaś! Jesteś na prawdę żałosna, jeśli myślisz, że Justin teraz się może tobą przejmować. Jest wiele lepszych od ciebie dziewczyn, teraz je pewnie pieprzy albo układa sobie życie na nowo. Bez ciebie. Bo kto by chciał taką brudną dziwkę?

Zaśmiałam się pod nosem. Znów uderzyłam w ścianę, raniąc sobie kostki u dłoń. Były zakrwawione w miejscach, gdzie zdarłam skórę.

- PIERDOLĘ GO! PIERDOLĘ CAŁE JEGO ŻYCIE! - wrzasnęłam na całe gardło. - MAM GO W DUPIE, ROZUMIESZ?

Kogo to obchodzi? Dla nich i tak już nie żyjesz. Jesteś martwa. Ale to dobrze. Cieszy ich to. A Justina to już w ogóle. Tak samo jak Jaxona. On nawet za tobą nie tęskni. Nie myśli o tobie.

- Odpierdol się od Jaxona, słyszysz? - syknęłam. - Nie mieszaj go w to.

Jasne, jak chcesz. Ale musisz wiedzieć, że dobrze się bawi z tatusiem. Jego tatuś przedstawił mu nową mamusię. Jest o wiele lepsza. Znasz ją. To ta, która odebrała, kiedy do niego zadzwoniłaś, pamiętasz? Zaczęło się od tego, że ją przeleciał. Teraz robi to ciągle, bo zadowala go bardziej od ciebie. On woli ją.

- Jebie mnie to, kogo woli ten skurwysyn - szepnęłam. - Nienawidzę go.

Nienawidzisz go tak bardzo jak nienawidzą cię twoi rodzice?

- Stul pysk.

Prawda boli, co? Oni są równie bardzo ucieszeni z twojej nieobecności jak twoi znajomi. Mieli dosyć tego, że co tydzień musieli niańczyć twojego bachora. Dlaczego sama się nim nie mogłaś zająć? No tak, jesteś beznadziejną matką.

Pokręciłam głową.

Przestań zaprzeczać. Wiemy jaka jest prawda, ty też wiesz. Nie oszukuj się. Po prostu pogódź się z tym, jaka jest rzeczywistość. Oni wszyscy cię nienawidzą. Ale nie martw się, bo i tak niedługo umrzesz. Jesteś coraz bardziej słaba i niedługo nawet Lucas przestanie chcieć cię pieprzyć. Wtedy cię zabije, bo nie będziesz mu już potrzebna.

Złapałam się za włosy i zaczęłam za nie ciągnąć. Zrobiło mi się zimno. Trzęsłam się jak pingwin na Antarktydzie. Chciałam się czymś przykryć, ale nie miałam czym. Byłam naga, obolała i zmarznięta.

- Boże, pomóż mi.

Głupia! Boga tutaj nie ma. Nikogo tutaj nie ma dla ciebie! Nie zasługujesz na pomoc. Takie brudne suki jak ty nie otrzymują pomocy.

- Mam dosyć, proszę, przestań - załkałam chowając twarz w dłoniach.

Nie przestanę, dopóki sama przed sobą nie przyznasz, że jesteś nic nie wartą ździrą! Przecież udowodniłaś to sobie, gdy prawie trafiłaś do łóżka z Fredo, twoim najlepszym przyjacielem jak i Justina. Szmata.

- Dobrze - zapłakałam. - Jestem! Jestem nic nie wartą ździrą! Błagam, odejdź i daj mi spokój!

Głośniej, niech wszyscy usłyszą.

- ODPIERDOL SIĘ ODE MNIE! MAM DOSYĆ! ODEJDŹ! WYPIERDALAJ Z MOJEJ GŁOWY!

Usłyszałam głosy. Głosy, które nie pochodziły z mojej głowy. Pochodziły zza drzwi. Były głośne, brzmiały jak rozkazy. Potem następnym dźwiękiem był głośny huk i strzał. Ludzie zza ściany znów zaczęli krzyczeć. Przestraszyłam się. Nie chciałam, by tutaj weszli.

Uciekaj.

- Dokąd? - spytałam rozglądając się.

Schowaj się pod łóżko. Przyszli tutaj po ciebie, by cię skrzywdzić. Przyszli, by zmieszać cię z gównem bardziej niż jesteś. Schowaj się.

Z trudem nałożyłam na siebie bieliznę i wgramoliłam się pod łóżko. Kiedy moje w pół nagie ciało zetknęło się z zimną, brudną i śmierdzącą podłogą, wzdrygnęłam się. Ktoś zaczął walić w drzwi i wołać moje imię.

Nie odzywaj się, jeśli cię nie usłyszą, to odejdą. Pomyślą, że cię nie ma. Siedź cicho.

* * *

Ari oszalała i odchodzi od zmysłów. Co o tym myślicie? Gdzie ten Justin?

ig: naciiix
snap: raineqq
tt: kochamfrytki














Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz