60

7.5K 515 91
                                    

   Kłótnia z Justinem była ostatnim, czego chciałam. Czułam się źle, bo to przeze mnie się pokłóciliśmy. Zawsze mówię coś głupiego, a później tego żałuję. Nie chciałam sprawić mu przykrości lub przyczynić się do jego napadu złości. Bardzo się bałam wyjść z pokoju, bo dobrze wiedziałam jak kończyły się moje próby uspokajania go. Tylko Susan, jego terapeutka potrafiła przywrócić spokojnego Justina aka Jay'a. Czułam się okropnie siedząc w pokoju i nic nie robiąc. Pragnęłam sprawić, żeby był znowu szczęśliwy, nie chciałam się z nim kłócić. To mnie zabijało. 

   Chcąc czy nie chcąc musiałam opuścić sypialnię. Zaryzykowałam i zeszłam na dół, skąd słyszałam jego głos. Stanęłam w progu. Mężczyzna stał do mnie tyłem i podpierał się jedną ręką o blat, a drugą przykładał telefon do ucha. Usłyszałam westchnienie z jego ust. Przez chwilę milczał, po osoba po drugiej stronie coś mówiła. W końcu się odezwał:

- J-ja nie wiem... próbowałem, liczyłem, ale to nic nie pomaga. To jakieś gówno. Nie wiem, co robić. Znowu na nią nakrzyczałem. Nie, na szczęście nie. Boże, jestem taki beznadziejny. Cały czas sprawiam, że jest przygnębiona lub zła. Co mam zrobić? Jest wkurzona na mnie. 

   Zrobiło mi się ciepło na sercu, gdy dowiedziałam się, że nie jest zły ale smutny. To oznaczało, że nie ma szans na to, byśmy się mocno pokłócili. Byłam szczęśliwa, chciałam po prostu skakać z tego szczęścia. Nie ważne, jak kiepsko czy śmiesznie może to brzmieć, ale ja na prawdę czułam się wniebowzięta z tego powodu. 

- Su... chodzi o to, że ja nie mogę pozwolić, żeby widziała bohatera w kimś innym. To mogłoby oznaczać, że ją tracę, rozumiesz? Ona ma czuć się bezpieczna przy mnie, informować mnie za każdym razem, gdy będzie działo się coś złego. To ja mam ją ratować, we mnie ma widzieć wybawcę. Chcę być dla niej najważniejszy, pierwszy we wszystkim i za każdym razem. Ma być moja. 

   Chciałam podejść do niego i mocno go przytulić, ale wahałam się. Nie chciałam, żeby pomyślał, że podsłuchuję, bo w rzeczywistości przyszłam do niego, żeby załagodzić sytuację między nami, a nie podsłuchiwać. Jego słowa mnie po prostu zatrzymały. Sposób, w jaki mówił, że desperacko próbuje mieć mnie na wyłączność, sprawiał, że nogi się pode mną uginały.Robiło mi się gorąco. On po prostu bał się, że mnie straci, że będzie ktoś ważniejszy od niego w moim życiu, że zobaczę bohatera w kimś innym. 

   Kiedy nic nie mówił i spokojnie słuchał, co miała do powiedzenia Susan, ruszyłam w jego kierunku niepewnym krokiem. Owinęłam ramiona wokół jego pasa. Odwrócił się do mnie przodem i mocno mnie do siebie przytulił cmokając w głowę. Zsunął dłonie na moje plecy i zaczął je głaskać.

- Rozumiem - mruknął do telefonu. - Powiedz mi, jak to zrobić. Nie radzę sobie z tym. To jest... trudne. Próbuje się kontrolować, uspokajać, ale to, kurwa, nic nie daje. Nie wiem, co robić, Susan. Powiedz mi. 

    Westchnąwszy oparł swój policzek na mojej głowie. Wsunął dłoń w moje włosy i przytulił mnie do swojego torsu. Intensywny zapach męskich perfum dotarł do moich nozdrzy. Rozpływałam się czując to. 

- Tak, wiem - powiedział spokojnie. - Jasne. Zrobię to, mam nadzieję, że pomoże. Ok. Zadzwoń do mnie jutro wieczorem. Albo nie, ja zadzwonię, dobrze? Dzięki, dobranoc. 

   Rozłączył się i odłożył telefon na blat kuchenny. Przytulił mnie do siebie obiema rękami. Tak mocno mnie objął, że musiałam podnieść głowę, ponieważ brakowało mi powietrza. 

- Przepraszam - szepnął - nie chciałem na ciebie na krzyczeć, przykro mi. Nie bądź już zła.

- Nie jestem - odpowiedziałam cicho.

Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz