17

9K 601 285
                                    

    To były najnudniejsze dwa tygodnie w całym moim życiu. Jedyne, co robiłam to leżałam przykryta kołdrą. Sala, w której leżałam była jedyną salą bez telewizora. Byłam skazana na czytanie książek i gazet jakie przynosiły mi Helena i Cassie. To było do zniesienia, ale gorzej z myślami.
    Wiedziałam, że nie powinnam tyle rozmyślać o tym, co było, bo zwykle kończyło się to u mnie płaczem, jednak i tak to robiłam. Chwile związane z Justinem były piękne i warte moich późniejszych łez. Szkoda, że teraz są jedynie wspomnienia.
   Nadszedł dzień, w którym Troye wypisał mnie ze szpitala. Pakowałam swoje rzeczy do torby, kiedy zadzwonił mój telefon. Nie patrząc na to, kto dzwonił, od razu odebrałam.
- Cześć, kochanie - usłyszałam głos rodzicielki.
- Hej, mamo.
- Jak tam u Cass? Kiedy wracacie? Tęsknimy z tatą za tobą i Jaxonem.
- Wszystko w porządku, jutro wracamy - powiedziałam składając ubrania w kostkę, by zmieściły się do torby.
- Super, będziemy mogli wpaść?
- Pewnie, Jaxon się ucieszy.
- A ty nie?
- Ja też, oczywiście, że ja też! - wymusiłam podekscytowanie.
- Powiedzmy, że ci wierzę.
- O której dokładnie będziecie? Pytam, bo trochę długo nie było mnie w domu i musiałabym posprzątać. No wiesz, zakurzone meble i te sprawy.
- Myślę, że będziemy po piątej w południe. Może być?
- Może być. Muszę kończyć, pakuję się już.
- Ok, do zobaczenia. Kocham cię.
- Ja też cię kocham, pa.
   Rzuciłam telefon na kołdrę i wróciłam do pakowania rzeczy. Zostało mi do spakowania jeszcze kilka bluzek, ale szybko się z tym uwinęłam.
   Pełną torbę podróżną ułożyłam pod ścianą. Mój telefon zawibrował w kieszeni, dając mi znak o nowej wiadomości.

Harry: Czekam na ciebie na parkingu, ślicznotko.

   Schowałam telefon z powrotem do kieszeni, wzięłam swoją torbę i ruszyłam do gabinetu pielęgniarek. Swoją drogą torba nie była wcale taka ciężka. Kiedy zapukałam do drzwi, otworzyła mi niska blondynka.
- Dzień dobry, jest Helena?
- Dzień dobry, wejdź, kochanie - gestem ręki zaprosiła mnie do środka.
   Helena siedziała na krześle przy stole rozmawiając żywo z dwiema innymi pielęgniarkami. Wszystkie piły kawę, co oznaczało, że miały przerwę.
- Heli, ktoś do ciebie - blondynka stuknęła koleżankę w ramie.
   Helena spojrzała na mnie przez ramie i od razu się uśmiechnęła, co odwzajemniłam.
- Przepraszam - mruknęła do koleżanek.
   Lekko szurając krzesłem, wstała od stołu.
- Przyszłam się pożegnać - oznajmiłam.
   Uśmiech znikł z jej twarzy. Przyciągnęła mnie do siebie i mocno przytuliła.
- Dziękuję ci za wszystko - szepnęłam.
- Nie masz za co. Jeśli będziesz potrzebowała mojej pomocy, masz mój numer, możesz dzwonić kiedy tylko zechcesz.
- Dobrze - pocałowałam ją w policzek. - Jeszcze raz dziękuję. Do widzenia.
- Do widzenia, kochanie.
   Nigdy nie sądziłam, że mogłabym zaprzyjaźnić się z pielęgniarką. Takie sytuacje nie zdarzają się codziennie. O wiele prawdopodbniejsze było zaprzyjaźnienie się z pacjentem, ale nie z personelem szpitala.
   Opuściwszy budynek udałam się na parking. Nad moją głową unosiły się ciemne chmury zwiastujące deszcz. Dobrze, że nie miałam na sobie ani grama makijażu, bo nie chciałabym wyglądać jak zombie. Idąc w stronę auta Harry'ego już czułam kropelki deszczu na twarzy. Zaczęło padać szybciej niż myślałam.
   Loczek wyszedł z auta, zabrał walizkę ode mnie, wsadził ją do bagażnika i przyciągnął do siebie. Mocno wtuliłam się w przyjaciela. Właśnie tego potrzebowałam, na to czekałam. Westchnęłam w jego skórzaną kurtkę, gdy zapach jego cudownych perfum dotarł do moich nozdrzy.
- Cześć - szepnął.
- Cześć - odszepnęłam. - Zabierz mnie do domu, proszę.
   Pocałował mnie w głowę, a następnie otworzył drzwi do samochodu. Wsiadłam do środka cicho mu dziękując. Obszedł pojazd dookoła i usiadł na miejscu kierowcy. Zapiął pasy i odpalił silnik. Szybkop wyjechaliśmy spod szpitala. Harry włączył radio.

Teraz to wszystko co mamy,
a czasu nie można kupić.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet gdy będziemy próbowali zapomnieć.
Miłość będzie pamiętała. 

Powiedziałeś, że mnie kochasz,
a ja powiedziałam, że też Cię kocham.
Co się z tym stało?
Co się z tym stało?
Wszystkie twoje obietnice,
i wszystkie te plany, które mieliśmy.
Co się z nimi stało?
Co się z tym stało?

Boom, nie ma.
Tak, idziemy do przodu.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć.

Miłość będzie pamiętała Ciebie
i będzie pamiętała mnie.
Wiem, że w moim sercu
wieczność już zawsze będzie nasza.
Nawet jeśli będziemy próbowali zapomnieć,
miłość będzie pamiętała.

   Wyłączyłam radio, zanim puszczona w nim piosenka wywołała u mnie łzy. Byłam bardzo blisko rozpłakania się. Harry spojrzał na mnie przelotnie. Mój wzrok skrzyżował się z jego wzrokiem tylko na ułamek sekundy, ale wydaje mi się, że przez ten ułamek sekundy zdążył bardzo dużo zrozumieć, może nawet wszystko.
   Dziesięć minut później Harry zatrzymał samochód pod moim domem. Kiedy tylko wysiadłam, drzwi domu otworzyły się. Moje oczy zapewne były jak guziki w tamtym momencie. Ku mnie na krótkich, pulchnych nóżkach biegł Jaxon. Prawie się przewrócił, jednak w porę wpadł mi w ramiona. Mocno go do siebie przycisnęłam. Tak bardzo tęskniłam za moim maluszkiem.
- Nareszcie wróciłaś, mamusiu!
   Objął rączkami moją szyję. Wzięłam go na ręce i poszłam za przyjacielem niosącym moją torbę. W progu drzwi stał Louis. Pocałowałam go na przywitanie w policzek. Wciąż nie rozstawałam się z chłopcem, który bawił się moimi włosami. Usiadłam na kanapie mocno się w niego wtulając.
- Mamusiu - szepnął - kiedy wróci tatuś?
   Zamknęłam oczy. Uspokój się, powiedziałam do siebie w myślach. Wdech, wydech i jeszcze raz wdech, wydech. Otworzyłam oczy. Natychmiast zaczęły mnie szczypać. Nie płacz, nie płacz, nie płacz.
   Moje próby uspokojenia się były na nic. Schowałam twarz w malutkim ramieniu Jaxona. Zacisnęłam mokre od łez powieki. Chłopiec mocniej wtulił się we mnie.
- Tęsknie za tatusiem.
   Nie tylko ty, miałam ochotę mu powiedzieć.
- Ari? - usłyszałam głos zatroskanej przyjaciółki.
   Podniosłam głowę. Zauważyłam przed sobą trójkę przyjaciół. Spojrzałam na dziewczynę wymownie. Szturchnęła stojącego obok Louisa w żebra. Chłopak wyciągnął ręce w moją stronę.
- Pójdziesz się pobawić na górę z wujkiem Louisem, dobrze skarbie?
   Jaxon pokiwał główką.
- Kocham cię - szepnęłam i pocałowałam jego skroń.
- Ja też cię kocham mamusiu.
   Oddałam małego Louisowi. Cassie usiadła na kanapie po mojej lewej stronie, a Harry po prawej. Kiedy tylko Tomlinson z dzieckiem zniknęli, schowałam twarz w dłonie.
- Kochanie - dziewczyna przytuliła mnie do siebie - shhh.
   Zaszlochałam żałośnie. Zmoczyłam jej koszulkę. Blondynka bawiła się moimi włosami głaszcząc po głowie, a Harry pocierał moje plecy.
- Nie płacz - powiedziała cicho do mojego ucha - już jest dobrze.
- Nic nie jest dobrze - oznajmiłam.
- Cass - odezwał się Harry. - Mógłbym zostać z nią sam?
   Kiedy przyjaciółka posłała mi pytający wzrok, pokiwałam głową. Wstała z kanapy, pocałowała mnie w czoło i ruszyła na górę do Louisa i Jaxona.
- Chodź tutaj - mruknął i machnął ręką.
   Chciałam usiąść bliżej niego, ale on po prostu wciągnął mnie na swoje kolana. Nie da się ukryć, że byłam zaskoczona, aczkolwiek było mi wygodnie, więc wtuliłam się w tors Stylesa.
- Płacz, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.
   Nic nie mogło sprawić, że poczułam się lepiej, dopóki jego nie było.

* * *

Shippujecie Ari ze Stylesem?



Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz