06

11.5K 691 37
                                    

- Plac zabaw! Plac zabaw! Plac zabaw!
   Jaxon podskakiwał na małych nóżkach, podnosząc rączki ponad głowę. Na jego pulchnej twarzycce malował się szeroki uśmiech. Justin wziął Jaxona na ręce.
- Nie krzycz - powiedział do chłopca, który wciąż krzykiem wyrażał swój entuzjazm. - Jak będziesz grzeczny, pójdziemy na ciastko.
   Chłopiec położył rękę na swoich ustach nie chcąc wydać z siebie żadnego dźwięku. Najwidoczniej bardzo chciał iść na ciastko bo nie odezwał się już.
   Podniosłam się po ubraniu butów i zaczęłam szukać kluczy. Znalazłam je w torebce na samym dnie.
- Idziemy? - westchnęłam.
   Tak na prawdę nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Wzięłam sobie wolne w pracy na tydzień by odpocząć. Planowałam leżeć w łóżku razem z synkiem i oglądać bajki Disneya zajadając się słodyczami.
   Przez większość drogi na plac zabaw, Jaxon głaskał paluszkiem brwi Justina.
- Podobają ci się one? - spytał rozbawiony.
- Są milutkie i duże - stwierdził chłopiec.
- Krzaczaste - sprostowałam.
   Oboje spojrzeli na mnie zdziwieni.
- Ja ci dam krzaczaste - prychnął.
    Cóż, jego mina była jak "prosisz się o karę, baby girl". Puściłam mu tylko oczko. Pokręcił głową i postawił syna na ziemi. Ten od razu pobiegł w stronę placu zabaw zapełnionym dzieciakami. Usiedliśmy na ławce, z której mogliśmy dobrze widzieć Jaxona. Złapał mnie za rękę i musnął ją ustami.
- Za każdym razem, kiedy mnie pytał, gdzie jest jego tatuś, odpowiadałam mu, że jesteś daleko ale myślisz o nim. Bo on myślał o tobie bardzo dużo. Wypytywał mnie jaki jesteś i jak wyglądasz. Pokazałam mu twoje zdjęcia. Stwierdził, że "jesteś ładnym tatusiem". Jest szczęśliwy, bo długo czekał, aż w końcu cię pozna. I od razu cię pokochał.
   Justin się uśmiechnął nie odrywając wzroku od bawiącego się z innymi dziećmi Jaxona.
- Kiedy go zobaczyłem po raz pierwszy, nie mogłem się nadziwić jak słodki jest. Poczułem się za niego odpowiedzialny. Wiem, że chcę dać z siebie wszystko i być dla niego wzorem do naśladowania. Dać mu miłość i bezpieczeństwo. Chcę się nim zaopiekować.
- Masz szansę by się wykazać - powiedziałam.
   Potarłam kciukiem wierzch jego dłoni i posłałam mu uśmiech.
   Mój telefon w kieszeni spodni zawibrował. Wyciągnęłam go i odczytałam wiadomość od Harry'ego.

Harry: Będziesz, ślicznotko? ;)

- Co za palant - prychnął Justin. - Napisz mu, że nie ma cię tak nazywać.
- Jus-
- Tylko ja mogę tak do ciebie mówić!
- Justin, on ma dziewczynę - wyjaśniłam.
- Wiedziałem, że jest palantem, ale, że aż takim? Ma dziewczynę i-
- Nie - zaśmiałam się. - Justin, Klara wie o tym, że Harry tak mnie nazywa. I nie jest zazdrosna, bo wie, że Harry ją kocha. Ty też nie bądź zazdrosny. Ja i Styles jesteśmy przyjaciółmi, to wszystko. Między nami nigdy nie było niczego więcej. Nawet friendzonu. Poza tym Loczek planuje się jej oświadczyć.
- Współczuję jej, biedna dziewczyna.
- Dlaczego tak bardzo go nie lubisz?
- Jest idiotą - wzruszył ramionami.
- Nawet go nie znasz - westchnęłam. - Harry jest w porządku, Justin. Zawsze dobrze mnie traktował i-
- Nie chcę już o nim słyszeć, Ari - powiedział surowym tonem.
- Justin - oparłam głowę na jego ramieniu. - Na prawdę nie chciałbyś spróbować go poznać?
- Nie - warknął.
- Dla mnie - pogładziłam palcem jego rękę. - Byłabym bardzo szczęśliwa. I wdzięczna.
- Nie i koniec.
- Dlaczego taki jesteś? - na moją twarz wkradł się grymas.
- Jaki?
- Nie lubisz poznawać ludzi?
- Nie.
- Jaxon kocha Harry'ego, Louisa-
- Ari, proszę cię, przestań zanim się na ciebie bardzo zdenerwuję.
   Puściłam jego rękę i odeszłam obrażona. Miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz, by szedł się pieprzyć. Szybko znalazłam się na placu zabaw przy Jaxonie.
- Cześć, łobuzie, co tutaj robicie?
- Robimy domek z piasku - oznajmiła blond włosa dziewczynka.
- Mogę wam pomóc? - spytałam z uśmiechem.
   Dzieci przytaknęły zgodnie głowami. Nie widziałam niczego ciekawego i ekscytującego w uklepywaniu piasku, no ale im najwidoczniej to sprawiało radość. Wspólnie stworzyliśmy na prawdę duży domek. Z patyków zrobiliśmy płot dookoła piaskowej posesji, mała blondynka palcem narysowała kontury okien, Jaxon na samym szczycie ulokował białe ptasie pióro, a ja zrobiłam kamienną dróżkę do drzwi z kawałku drewna.
   Odwróciłam się, by zobaczyć, co robi Justin, a on akurat szedł w naszą stronę.
- Kochanie, chcesz iść się pobujać?
- Tak!
   Wzięłam go na ręcę i zaniosłam na jedną z dziecięcych huśtawek z zabezpieczeniami. Wyczyściłam synka z piasku, bo cały się wybrudził. Miał go nawet na twarzy. Otrzepałam tyłek i zaczęłam go lekko bujać. Chwilę później pojawił się przy mnie Justin. Objął mnie w pasie i pocałował w policzek.
- Nie bądź zła, kwiatuszku.
   Zignorowałam go.
- Tatusiu, byłem grzeczny, pójdziemy na ciastko?
- Pewnie, chodźmy - wyciągnął małego z huśtawki, postawił na ziemi i złapał za rękę.
   Drugą dłoń Jaxon wyciągnął do mnie, więc złapałam ją.

* * *

Został jeszcze jeden rozdział i koniec maratonu 😙

Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz