- To pierwszy chłopak, któremu dałam kosza - zaśmiałam się.
- To pierwszy chłopak, który chciał się z tobą umówić - powiedziała.
Miałam już jej odpowiedzieć na to, ale usłyszałam dzwonek mojego leżącego na łóżku telefonu. Sięgnęłam po niego i spojrzałam na ekran.Nieznany.
- Ari, słuchasz, co mówię? - spytała zniecierpliwiona dziewczyna.
- Cass, przepraszam, ktoś do mnie dzwoni. Oddzwonię, okay?
- Okay.
Rozłączyłam nas na Skype i odebrałam połączenie za trzecim razem.
-Słucham? - powiedziałam cicho.
Nikt nie odpowiedział. Nie słyszałam zupełnie niczego, nawet szmerów. Cisza, zupełnie jakby nikt nie był przy telefonie.
- Halo - mówiłam lekko poirytowana.
Kiedy ponownie nie usłyszałam odpowiedzi, rozłączyłam się. Dosłownie kilka sekund później dostałam pierwszą wiadomość od tego numeru.Nieznany: Masz cudowny głos.
- On był twoim stalkerem? - zdziwiła się Helena.
- Tak - uśmiechnęłam się pod nosem. - Właśnie tak.Justin: Och, psuję ci wieczór? Ranisz.
Justin: Ok, czekam.
Justin: Tak, najlepiej... zaproś swojego ''najlepszego przyjaciela'' do łóżka.
Justin: Nie myślałem, że aż tak łatwa jesteś.
Justin: Myliłem się, twierdząc, że jesteś wyjątkowa. Jesteś taka sama jak reszta dziewczyn.
Justin: To śmieszne, że wykorzystałaś to, że nie mogłem was zobaczyć przy zgaszonym świetle.
Justin: Domyślam się, co robiliście... nie ukrywam, że zabolało.
Justin: Ale jego zaboli to jeszcze bardziej :)
Justin: Ciebie kara również nie ominie. Nie tym razem, kochanie.- Był bardzo zaborczy - stwierdziłam. - Trudno było mi przewidzieć jego ruch. Wiedziałam, że był kimś bardzo szanowanym. To nie było tak, że był mocny tylko w gębie. Działał nawet na odległość. Bałam się go, dlatego próbowałam zachowywać się tak, jak on by tego chciał, jednak nie zawsze mi się to udawało, bo czasem mam na prawdę złośliwy charakter.
- Dlaczego nie poszłaś z tym na policję?
- Heleno, on jest hakerem, był zdolny usunąć wszystkie nasze wiadomości w kilka minut, a może nawet sekund. Nie miałabym dowodów.- Cass - szepnęłam.
- Tak, Ari? - odszepnęła drżącym głosem.
Stanęli w progu obserwując mnie.
- Cass, przyjaciółki na zawsze, pamiętasz?
- Pamiętam, skarbie - zachichotała pociągając nosem. - Na zawsze.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham. Bardzo mocno, nie zapominaj o tym. I postaraj nie dać się złapać.
Po jej słowach, upuściłam telefon. Jeden z nich ruszył szybkim krokiem w moją stronę. Cofałam się do tyłu aż moje plecy zderzyły się boleśnie ze ścianą. Zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować, facet przyłożył mi białą szmatkę do nosa. Natychmiast poczułam się senna.- Wiedziałam, że cię porwał, bo no wiesz, mówili o tobie w telewizji. Ale nie pomyślałabym, że mieliście ze sobą kontakt wcześniej.
- To wiedzieli tylko moi przyjaciele i to oni zeznali na policji, że porwał mnie Justin Bieber. Gdybym im nie powiedziała, za pewne trop by się urwał, policja stanęłaby w miejscu nie wiedząc gdzie szukać dalej, w końcu wywiózł mnie do Australii na inny kontynent.Wiedziałam, że ktoś zmierza właśnie tutaj, dlatego zaczęłam wzrokiem gorączkowo szukać miejsca, w które mogłabym się schować. Wejście do szafy czy pod łóżko było zbyt oklepane - od razu by mnie znaleźli. Pośpiesznie z trudem odsunęłam ogromną szafę od ściany i wcisnęłam się za nią. Miałam na tyle łatwo, że w środku niej jeszcze niczego nie było. Dosłownie kilka sekund później, pojawił się w pokoju. Miałam szczęście, że zdążyłam schować się na czas.
- Jazzy? - usłyszałam głos chłopaka z lekką chrypką. - Jazzy, pozwól tutaj na chwilkę!
- Co jest, Ry? - niemal minutę później pojawiła się Jazzy.
- Nie ma jej.
- C-co? Jak to nie ma jej? A-ale gdzie ona jest?!
- Nie mam zielonego pojęcia, nie zastałem jej tutaj, kiedy wszedłem. Miałem nadzieję, że będzie wciąż spała i starałem się być cicho.
- Nie mogła daleko uciec, zostaw te graty. Musimy ją znaleźć, zanim on tutaj przyjedzie!
CZYTASZ
Fix me / jariana
FanfictionTRZECIA CZĘŚĆ MESSAGE FROM HIM - Skarbie, wiem, że to zawaliłem. Zostawiłem cię z tym wszystkim samą, ale dobrze wiesz, że nie z własnej woli, nigdy bym ci tego nie zrobił. Zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej. Teraz wróciłem. Wróciłem i nie zam...