45

8.8K 644 90
                                    

*dodaje rozdział dzisiaj, jutro nie będzie nowego

   Przewróciłam się na brzuch i wtuliłam twarz w miękką poduszkę. Ta pozycja była tak wygodna, że nie chciałam wychodzić z łóżka, chciałam zostać w nim na zawsze. Westchnienie uciekło z moich ust. Mimowolnie się rozbudziłam z czego raczej nie byłam zadowolona. Łóżko było najsilniejszym magnesem. Miałam nadzieję, że może jednak uda mi się jeszcze zasnąć. Okryłam się szczelniej kołdrą i objęłam poduszkę. Z całych sił starałam się powrócić do snu, prawie mi się to udało. Jedną nogą byłam w Krainie Snów. Czułam, jak się w tym zatracam i to było wspaniałe uczucie. Czegoś takiego pragnęłam. Niestety to nie trwało długo, ponieważ skrzypienie drzwi zmusiło mnie do otwarcia oczu. Skrzywiłam się na zbyt jasne światło dzienne. Przetarłam oczy i przewróciłam się na plecy. Zobaczyłam idącego w moją stronę Justina. Niósł tacę z moim ulubionym sokiem pomarańczowym i tostami. Widząc to, usmiechnęłam się. To było to, czego potrzebowałam. Byłam w niebo wzięta.

- Dzień dobry - uśmiechnął się i położył tacę na stoliku nocnym.

- Dzień dobry, dziękuje Justin. To miłe.

- Jak zjesz, to ubierz się, bo jedziemy do szpitala. Smacznego.

   Wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Tego dnia był niezwykle spokojny. Z jednej strony cieszyłam się, a z drugiej byłam okropnie ciekawa, co się z nim stało. Przez mój umysł przeszła straszna myśl, że może brał jakieś tabletki uspokajające, albo coś brał, narkotyki. Dostałam ciarek na całym ciele. Starałam się odepchnąć złe myśli i zająć się jedzeniem.

   Ubrałam się, uczesałam i zrobiłam makijaż. Nie zajęło mi to dużo czasu. Gdy zeszłam na dół, by odnieść naczynia, z kuchni usłyszałam śmiechy. Przy stole siedzieli chłopcy. Justin i Jaxon. Rysowali kredkami na kartkach. Uśmiechnęłam się i po odłożeniu naczyń do zmywarki, podeszłam do chłopca i pocałowałam go w policzek. 

- Dzień dobry.

- Dzień dobry, mamusiu!

   Justin spojrzał na mnie maślanymi oczami, wydymając dolną wargę. Westchnęłam i nachyliłam się, by jego również pocałować w policzek. Natychmiast na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech. Zadowolony opadł na oparcie krzesła i poklepał siedzenie krzesła obok. Usiadłam po prawej stronie Biebera.

- Zobacz, mamusiu! - pisnął Jaxon podsuwając mi kartkę pod nos. - To dla ciebie!

   Wzięłam papier w dłonie i przyjrzałam mu się. Jaxon narysował mnie, siebie i Justina trzymających się za ręce. Na końcu była też Esther. Chociaż nasze sylwetki były nie kształtne i niezbyt nas przypominały, ale to był najpiękniejszy rysunek jaki kiedykolwiek widziałam. Prawdziwe dzieło. Kąciki moich ust uniosły się ku górze.

- Dziękuje skarbie - pocałowałam synka w czoło. - Jest przepiękny.

   Jaxon sięgnął po nową, czystą kartkę   i zaczął rysować coś nowego.

- Ja też coś dla ciebie narysowałem - Justin poruszył brwiami.

- Już się boję - mruknęłam.

   Mężczyzna podał mi kartkę. On zdecydowanie nie miał talentu. Narysował kobietę z długimi, brązowymi włosami i oczami w tym samym kolorze. Na głowie miała żółtą koronę. Nos był lekko krzywy, a usta czerwone i pulchne. Miała grubą szyję, bardzo chudy tułów i zbyt wielką przerwę między nogami, co powodowało, że wyglądała trochę jak anorektyczka. Miała jednak ładne, zielone buty na obcasach. Nie zapomniał też zaznaczyć piersi i tyłka. Parsknęłam i z rozbawieniem pokręciłam głową.

Fix me / jarianaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz