Zmiana

74 3 17
                                    

Minęło trochę czasy.  Do cięcia się już przyzwyczaiłam. Co nie oznacza, że mnie to już nie boli. Rodzice niczego nie widzą gdyż ostatnio ciągle wyjeżdżają do pracy i to na długie tygodnie. Nawet gdy są nie mogą zobaczyć blizn gdyż zawsze zakładam długie dżinsy. Ale zmieńmy temat. Ostatnio czuje się paskudnie. Wczoraj wieczorem myślałam, że z tego bólu głowy umrę na miejscu. Oczywiście przesadzam lecz na serio nawet dla tej nowej przyjaciółki Olgi nie życzę takiego bólu.  Naszczęście mamy nie było i nie gadała.
- Kochanie Ty pewnie masz znów przeżuty! Zawołać lekarza?
A potem i ja i tata tłumaczylibyśmy jej, że to tylko zwykła gorączka. Mimo to oczywiście ją kocham. Bo do nie dawna ojciec i matka to były jedyne osoby z którymi rozmawiałam. Teraz jest też Radek. Właśnie do niego idę tylko zakładam peułke i gotowe. Na zegarku jest 13. 57.
- Hejka kochanie. - wita mnie całusem.
- No hejka.
- Pięknie dziś wyglądasz.
- Dzięki słońce.
Siadam obok niego i kładę się na jego nogę jagby była to poduszka i przytula rękę jagby odgrywała rolę misia. On patrzy mi w oczy ja dla niego. I wtedy oboje czujemy się jak w raju.
- I jak tam u ciebie? - pytam.
- Dobrze. To znaczy jak zawsze siedzę w zadupiu, a moim ostatnim promyczkiem jesteś ty. Za to oprócz jest ok.
- A właśnie mam ważną sprawę. Tak sobie myślałam co się stanie jak któreś z nas wyjedzie?
- No jak to co? Poczekamy do pełnoletności. Zamieszkamy razem i weźniemy ślub.
- Ale jak się znajdziemy? Nie zapomnisz o mnie?
- Melka w jednym mieście mieszkamy. A ja o tobie nigdy nie zapomnę.
- Będziesz czekał? - zapytałam tak jagbym kiedy kolwiek miała szansę z tą wyjść albo wyzdrowieć.
Radek pogłaskał mnie po nodze i odkrył blizny u jednej z nóg.
- Melka co to jest?
- Nie nie to nic.
Jak najszybciej zakryłam nogawkę lecz on już to zobaczył.
- Czemu się tniesz?
- Ale ja. Sama nie wiem.
Radek chciał coś jeszcze powiedzieć ale z sali wyszli jego rodzice cali zapłakani. Obok nich stała jakaś mała dziewczynka. To chyba Ania. Lecz ona nie ma już tak jak wcześniej uśmiechnięte twarzyczki. Wygląda na zmęczoną, smutną, ciężko chorą. Nie ma już żadnych włosów. Cała jest blada i pod oczam ma wielkie wory. Zmieniła się przez tą chorobę. Powoli ją zabija.
- Radek! Radek chodź tu! - woła go ojciec.
- potem dokończymy tą rozmowę. - mówi i podbiega do rodziców i Ani.

Nie My ChorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz