Pokój kochałam chyba za to ,że był moją oazą spokoju. Miałam tam drzwi na klucz i nie wchodziło do niego ze sto pielęgniarek dziennie. Nie miał tego zapachu szpitala a raczej jego smrodu. Był zapchany po uszy wspomnieniami. Nagle przypomniałam sobie jak byłam mała, a na dywanie siedziałam wraz z Olgą. Bawiłyśmy się lalkami i wtedy obiecałyśmy sobie na małe paluszki, że nawet jak dorośniemy będziemy na zawsze razem. Łza zakręciła mi się w oku. To było... jak... Nie do opisania! Ciekawe czy ona też to pamięta? Może... Nie nie zaproszę jej tutaj! Nie ma takiej opcji! Ale mama przeciesz nasze mamy się przyjaźniły, a moja mama nie może się dla mnie tak poświęcać! Przeciesz ona nie widziała się z mamą Olgi od roku co najmniej! Zrobię to dla niej pewnie nie będzie aż tak źle! Siedziałam w głębi duszy, że nasze mamy są tylko wymówką dla mnie aby się z nią zobaczyć.
- Mamo! - krzyknęłam dając sygnał aby weszła na górę.
- Tak? - zapytała mama wychylając głowę zza drzwi.
- Może bym kogoś zaprosiła?
- A tak dokładnie to kogo?
- Może Olgę?
- Olgę naprawdę?
- Tak no bo wiesz pomyślałam że kiedyś wy i my byłyśmy przyjaciółkami. - Powiedziałam jąkających się.
- Jasne już dzwonię! - Powiedziała mama.
Mamy nie było już w pokoju. Po 10 minutach zadzwonił dzwonek do drzwi. Ja głupia zapomniałam, że mieszkają tak blisko! Założyłam szybko bluzę, pomalowałam usta i gotowa. Nie chciałam się zbytnio stroić.
- Melka! - krzyknęła mama.
- Idę - odpowiedziałam.
Mama Olgi przywitała się że mną, a potem Olga. Mama powiedziała abyśmy poszły razem na górę. Tam Olga dała mi pakuneczek z etui na telefon. Było w kolorze niebieskim.
- Mój ulubiony kolor.
- Wiem - powiedziała Olga.
- To jak tam w szkole? -zapytałam
- Dobrze... Mam nawet chłopaka!
- Naserio?
- Nie bo na niby!
- Nie gadaj! Jak??? - Zapytałam Pamiętasz Adama?
- Tego co ci się spodobał i ciągle o nim gadałaś? Tak kojarzę!
- To Wikis pomogła mi do niego zagadać! Nwm co bym bez niej zrobiła!
I tak się zaczęło ciągle gadałaś o Wiktorji moim wrogu. Tym że zdjęcia. Odliczałam minuty aby ona sobie poszła. Byłam cierpliwa, ale wybuchłam gdy jej telefon zadzwonił. Zgadnij się kto dzwonił? Wikis!!! To słowo mnie dręczyło.
- Mogę odebrać - zapytała.
- Tak... odbieraj SE ja może w tym czasie umrę na raka! Nie widzisz że ciebie potrzebuje i potrzebowałam? Gdy przechodzę najcięższy okres w życiu ty zaprzyjaźniałaś się z Wiktorią! Przez cały wieczór o niej gadasz! A ja? Ciebie już nie opchodzę! Jestem dla ciebie śmieciem! Myślisz że było mi łatwo? NIE! A czemu? Bo widziałam to twoje gówniane zdjęcie!
- Ale co...
Lecz po chwili i ona zamilkła.
- Poprostu wyjdź i nie przychodź tu nigdy.
Ona wzięła kurtkę i poszła na dół. Założyła buty i wyszła. Po chwili zrobiła to też jej matka. Wyrzuciłam od niej prezent pod zlewem w kuchni.
- Co się stało Melka? - Zapytała mama.
- Nic!
- Ale przeciesz...
- Mówię chyba że nic!
Poszłam do pokoju. Wzięłam moją poduszkę w biało niebieską pepitkę i zaczęłam w nią płakać. Czemu wogólę ją poznałam? Czemu to mnie spotyka? To wszystko! Nie mam nikogo oprócz raka. Brzuch mnie zabolał tak mocno że zgiełam się w pół, ale był to jednorazowy skurcz. Wytarłam oczy, wysmarkałam nos. Sięgnęłam potem po mojego jedynego przyjaciela. Czyli po telefon. Wzięłam go w rękę i weszłam na bloga. Było tam dużo komentarzy z gratulacjami i nawet niektórym odpisywałam. Napisałam o moim dniu o całym nawet o Oldze. Nie będzie tak jak ona chce niech się odwali!
CZYTASZ
Nie My Chorzy
Novela JuvenilNasza Melka czuje się coraz gorzej. Jak potoczą się jej losy? Czy pod nadzorem rodziców uda jej się spotkać z Radkiem, a może rozdzieli ich okrutna i bolesna śmierć?