3 rozdział specjalny

46 3 0
                                    

Bawię się właśnie z Olgą w ogrodzie gdy tu mama woła.
- Melka chodź już! Jedziemy!
- Czekaj chwilę!
Wstaję z huśtawki po czym Olga powtarza ten krok.
- Pa Melka. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
- Na pewno będzie. Pa.
Olga wychodzi przez furtkę, a ja biegnę w stronę auta. Gdy ostatnio byliśmy u lekarza zlecił prześwietlenie i usg i teraz jedziemy po wyniki. Droga do szpitala jest długa dlatego śpię przez całą drogę. Na miejscu mama budzi mnie. Tata czeka w samochodzie bo musimy iść tylko do jednego z okienek w którym siedzi pewna młoda pani.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry w czym mogę pomóc?
- Przyszłam po wyniki badań Melani Gondek.
- Dobrze niech pani poczeka.
Po 5 minutach pani daje mamie białą kopertę. Mama czyta jej zawartość. Bierze mnie za rękę i idziemy razem do samochodu. Pierwsze o co pyta się tata.
- I co?
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?
- Ma coś tam z płucami, ale nie rozumiem tej nazwy.
- To idź się zapytaj. Ja poczekam
- No dobra.
Mama bierze mnie znowu za rękę i prowadzi. Idziemy schodami na górę. Mama mówi, że wie gdzie iść gdyż jak ja byłam mała to była ze mną w tym szpitalu. Na drugim piętrze wchodzimy do jakiś dżwi. Słychać tylko płacz dzieci. Mama podchodzi do pani stojącej na korytarzu i pyta.
- Przeprasza, ale mam pytanie.
- Tak? - pyta z uśmiechem.
- Co znaczy to słowo. - Mama pokazuje tej pani wyniki.
- To znaczy złośliwy rak płuc.
- Słucham? To chyba jakaś pomyłka.
- Bardzo mi przykro. Lecz skoro i na usg i na prześwietleniu jest to samo nie ma innego wyjścia.
Mama usiadła. Ja stałam w osłupieniu. Ja mam raka? Mam tylko 11 lat.
- Może niech pani i pani córka porozmawiają z lekarzem. Mogę panie zapisać na jutro o 14.35.
- Dobrze. Do widzenia.
Mama i ja w ciszy doszłyśmy do samochodu.
- I jak? - pyta tata.
- Rak. - odpowiada zdenerwowana mama.
- No nie żartuj.
- I to złośliwy. Jesteśmy zapisane na jutro o 14.35.
- To co jedziemy do Krystyny?
- No tak.
Krystyna to moja ciocia która mieszka nie daleko.
- Krysia daj jej coś na uspokojenie. - mówi tata gdy dojechaliśmy na miejsce. Mama do wieczora opowiadała cioci o wszystkim.
- Kochanie idź spać! - krzyknęła mama.
- Dobrze.
Pomodliłam się. Umyłam zęby i poszłam spać. Przynajmniej mama tak uważała, ale ja nie spałam. Myślałam. Była gdzieś 3 nad ranem a ja słyszę płacz mamy.
- Mamo. - mówię i podchodzę do niej.
Mama się stara uspokoić i mówi.
- Bardzo cię boli?
- Nie już wcale. Ja już nie mam raka. - odpowiadam z płaczem.
Przytulam się do mamy która siedzi na podłodze.
- Jakoś sobie poradzimy. Nie martw się.
Ona też mnie przytula, a po jakimś czasie obie zasnełyśmy. Tak też się obudziłyśmy. Lekarz wszystko potwierdził. Powiedzieł też żebyśmy wrócili za 1 tydzień i zostały na 3 miesiące. Zgodziłyśmy się i wróciłyśmy do domu. Gdy powiedziałam o tym Oldze zaczęła płakać. W ten ostatni tydzień mojego normalnego życia nie chodziłam do szkoły. Towarzyszyła mi też Olga której mama zgodziła się na to gdy dowiedziała się co mi jest. Codziennie się spotykałyśmy w naszej bazie i było ekstra. Gdy wyjeżdżam do szpitala Olga przybiegła z koszem słodyczy dla mnie. Przytuliła mnie i powiedziała.
- Najlepsze przyjaciółki na zawsze.
Niestety musiałam już jechać. W torbie ze słodyczami znalazłam jej ulubioną bransoletkę. Od tego czasu zawsze ją noszę.

Mam nadzieję, że ostatni specjalny rozdział wam się spodobał. Teraz wpisy będą już zwyczajne. Mam tagże dla was pewną niespodziankę, ale nie powiem nic, aż do początku września kiedy niespodzianka będzie gotowa. Pozdrawiam 💙💙💙.

Nie My ChorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz