Kolejny dzień w smrodzie szpitala

58 3 1
                                    

Gdy wstałam nadal nie odzywałam się do mamy i bardzo mało do taty. Chodź oboje starali złagodzić jakoś tą sytuację która panowała u nas w pokoju. Nie mogłam pogodzić się z tym, że Olga o wszystkim wie. Od kąd zachorowałam bardzo się zmieniłam. Kiedyś byłam wesołym i pogodnym dzieckiem, jednak gdy zaczęła się moja choroba zaczęłam być jakaś inna, taka smutna i jagby bez życia. Teraz mnie to już nie dziwi. To moja osobowość w 99% tylko w 1% została ta dawna ja. Nigdy nikogo nie okłamywałam, a teraz okłamywałam Olgę i okłamuje Radka. Pewnie to nie fair, ale nie umiem inaczej. Moje przemyślenia przerwał nagły ból brzucha i chęć wymiotów. Szybko pobiegłam do toalety.
- Melka! - krzyknęła mama i podbiegła do dżwi.
- Okey? - zapytała mama.
Ja na odpowiedź wyszłam z łazienki. Wiem, że mama się martwi, ale nie mam zamiaru z nią gadać. Po dwóch godzinach byłam wykończona bo co 20 minut latałam do łazienki wymiotować, lecz dla pani Ani lekarki. Zachciało się wsiąść mnie do sali i dać mi chemi. Tata i mama mówili, że ona jest zmęczona musi odpocząć lecz stażystka nie słuchała, wzięła mnie na wózek i zawiozła do soli. Ostatnie co pamiętam to zastrzyk potem sama już nie wiem czy zasnełam czy zemdlałam z wykończenia. Obudziłam się już w moim pokoju. Gdy tylko się obudziłam tata do łóżka przyniósł mi kubek z gorącym kakao bitą śmietaną i pianką i oraz kanapki z serem, pomidorem i szynką. Poszłabym do stołu gdybym chociaż miała siłę. Przez cały dzień leżałam tylko w łóżku. Zwymiotowałam do miski, jadłam w łóżku i jedynie kiedy wstawiłam to do toalety. Nie mogłam czytać bo litery mi się mieszały, nie mogłam wiedzieć na telefonie bo głową mnie od tego bolała. Byłam blada jak duch. Żaden makijaż by tego nie naprawił. Wtedy dopiero zrozumiałam, że powoli tracę na siłach i koniec się zbliża dużymi krokami.

Nie My ChorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz