Czas leci...

62 2 1
                                    

Kolejny tydzień minął mi bardzo szybko, a nawet za szybko. W końcu przyszedł czas na pierwszą chemię od przerzutu. Nie martwiłam się zbytnio chociaż wiedziałam, że nie będą to najlepsze dni w moim życiu gdyż będę ciągle zmęczona, ospała i będę ciągle rzygać. No, ale trudno... W ciągu tego tygodnia nie działo się nic nadzwyczajnego. Ciągłe badania i nic więcej. Zresztą całe moje życie takie jest. Myślałam o różnych rzeczach również o blogu. Nie miałam pojęcia czy pisać go dalej bo co zrobię jeśli umrę? Co wtedy? Czy powinnam przyznać się czytelnikom? Po zastanowieniu się stwierdziłam, że warto bo tylko tam mogłam być sobą... tą zdrową sobą i prawdziwą. Mama bardzo się o mnie martwiła w dzień chemii dlatego ubrałam się w krop top i jeansy zrobiłam bardzo delikatny makijaż i wyszłam na spacer po cuchnącym szpitalu. Oczywiście o niebo wolałabym leżeć w łóżku, pisać bloga i siedzieć na facebooku albo poprostu poczytać książkę. Za to nie zniosłabym ględzenia mamy.
- Ale ty źle wyglądasz, nawet ruszyć się nie masz siły, kochanie ruch dobrze ci zrobi zrób to dla mamusi.
W skrócie ble ble ble...
Gdy wyszłam przypomniała mi się Ania, a zwłaszcza jej uśmiech na twarzy gdy mnie spotkała. Dlatego szybko znalazłam się u jej dżwi. Zapytałam, a otworzyła mi Ania. Nikogo oprócz niej nie było w pokoju za to były aż cztery łóżka. Mała bardzo, ale to bardzo się ucieszyła.
- Melka?
- Tak?
- Zrobiłbyś mi kłosa z włosów?
- Jasne, a masz jakieś gumki.
- Yhy.
Ania podała mi dwie gumki, a ja zrobiłam jej pięknego kłosa. Mała była taka zadowolona. Nagle do pokoju wszedł jakiś chłopak.
Miał ciemne brązowe włosy, zielone oczy i wspaniałą cerę. W skrócie ideał!
- O hej. - powiedział do mnie.
- Hej. - odpowiedziałam trochę zawstydzona.
- Ania szykuje się zaraz idziesz na chemię.
- Ty jesteś bratem Ani?
- Tak... a ty to pewnie Melka?
- Tak z kąd wiesz?
- Ania o tobie ciągle mówiła.
- Naprawdę?
- No chyba ciebie polubiła.
W trakcie rozmowy weszła pielęgniarka, która zajęła Anię. Więc rozmowę zaczęliśmy od nowa.
- Czemu jesteś w szpitalu? - zapytałam.
- Jestem tu z Anką... nie nawidze szpitala bo siedzę tu od 3lat. Żadko bywam w domu. Za to nie nawidze też chorych i żadnupych nie poznaję nawet z mojego rocznika. Mam nadzieję, że moja siostra szybko umrze, a ja odejdę ze szpitala.
- Chcesz żeby Ania...
- Tak, ale nie chcę drążyć tematu! A ty też jesteś chora?
- Ja jak śmiesz! Też nie nawidze chorych takich jak moja matka...
- Przykro mi ciebie- powiedział.
- Wiem, ale chyba muszę już lecieć.
Wyszłam. Co ja najlepszego zrobiłam? Przeciesz sama jestem chora i zaraz umrę, a on myśli, że nie nawidze chorych na raka! Jak ja mam to odkręcić? Jego oczy były takie wspaniałe, ale nie chcę go okłamywać. Nie mogę go więcej spotkać aż do śmierci, ale on jest taki cudowny. Nie Melka nie możesz pomyślałam. Zresztą myślałam o tym asz do rana, wcale nie spałam. Postanowiłam, że muszę unikać i jego i Anię. Lecz nie będzie to łatwe.

Oto kolejny rozdział. Może niektórych może on zdziwić bo z Melki wyzssano całą energię, a nagle się zakochuje. Jeśli kogoś to na prawdę zdziwiło pamiętajcie, że Melka jest nastolatką jak każde inne lecz jest chora i bardzo marzy o zdrowym życiu. Dlatego oszukuje i Radka i sama siebie. Mam nadzieję, że wam to ułatwiłam i za kolejny przeczytany rozdział bardzo
Dziękuję 💚💚 💚

Nie My ChorzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz