-Myślałam, że jedziemy do Paradise.-Powiedziałam kiedy mijaliśmy klub do, którego zawsze chodziliśmy.
-Mamy coś lepszego kochanie.-Powiedział Oliver łapiąc mnie za kolano. Zauważyłam, że mój brat non stop z kimś pisze.
-Z kim tak piszesz?
-Z Ivo.-Uśmiechnął się dostając kolejną wiadomość.
-Coś między wami jest?-Zapytałam.
-Tak. Powietrze.
-A coś więcej?
-Dziesięć dzielących nas kilometrów.-Odpowiedział.
-Kurwa Dylan!
-No okey. Jesteśmy przyjaciółmi od seksu.
-Seks fiends? Naprawdę nie stać was na coś więcej?-Spytałam zrezygnowana.
-Wiesz czasem się zastanawiam czy nie masz IQ ziemniaka. Oczywiście, że jesteśmy parą. Już od jakiś dwóch miesięcy.
-A ja myślałem, że podłogi.-Dołączył się Oliver. Chłopacy parskneli śmiechem, ale mi do śmiechu nie było.
-HA HA HA BARDZO ŚMIESZNE!-Zaakcentowałam każde słowo.
-Spokojnie kochanie.-Zaśmiał się Dylan przedżeźniając Olivera. Akurat Oliver zaparkował na parkingu przed wielkim budynkiem.
-To tu? Przecież nie słychać żadnej muzyki, ani nie ma świateł. Nic kompletnie nic. Pustka.
-A kto powiedział, że to tu? Po prostu tu zaparkowalismy.
-Dobrze, a teraz kochanie.-Zaśmiał się Dylan.-Musimy zakryć ci oczy.
-Jesteście nie możliwi.-Wyróciłam oczami. Chłopcy na ten odruch parskneli śmiechem.
-Wiem kochanie.-Oliver dał mi buziaka.
-Dobra koniec tej czułości. Zakrywaj jej te oczy.
-A co zazdrosny jesteś?-Zapytałam.-Co Ivo nie mówi do ciebie KOCHANIE?-Dylan wywróciłoczami.
-Czy wy to macie rodzinnie?-Zaśmiał się Oliver.
-Uwierz. Nasze przyszłe dzieci też tak będą miały.-Zaśmiałam się.
-Już planujesz mieć ze mną dzieci!?-Udał zaskoczenie.
-Wiesz pieska już mamy. Nasza rodzinka się powiększa.-Zaśmiałam się.
-A wy w ogóle uprawiacie seks?-Zapytał Dylan.
-Nie powinno cię to interesować braciszku.
-Bo wiesz siostra żeby mieć dzieci najpierw trzeba współżyć.
-Jakbym nie wiedziała.
-Ej no dobra chodźcie już.-Powiedział Oliver zasłaniając moje oczy jakimś materiałem.-Będę cię prowadził, okey kochanie?
-Mhym.
Już chwilę później kręciliśmy się po okolicy. To raz skrecajac w prawo raz w lewo. I tak w kółko, aż w końcu usłyszałam jak któryś z chłopaków otwiera drzwi. Zaczęliśmy wchodzić po schodach.
-Oliver teraz zdejmie ci chustę z oczu, ale masz mieć je zamknięte, dobrze Ho?-Usłyszałam głos Dylana.
-Yup.
-No dobrze kochanie pozbywamy się tej szmatki, co?-Zapytał Oliver.
-Oczywiście.
-Tylko miej oczy zamknięte. Kiedy powiem, abyś je otworzyła, zrób to.
-Dobrze.
Chłopak zdjął mi material z oczu. Oczywiście miałam mieć je zamknięte. To jak zapewne wiecie było ciemno, ale w pewnym momencie zrobiło się jaśniej. Pewnie włączyli światło.
-Możesz otworzyć.-Mruknął mi w ucho Oliver. Tak też i zrobiłam.
-NIESPODZIANKA!!!-Ludzie zebrani na tym dachu. Bo się okazało impreza jest na oszklonym dachu. No nieźle. Zaczęli krzyczeć. Było tu mnóstwo moich znajomych jak i tych ze szkoły i tych poza niej. Było też dużo znajomych Dylana, bo to również i jego impreza.
-Jęki dziękuję wam. Jesteście wspaniali.-Uściskałam brata i chłopaka. Oliver złączył nasze usta w pocałunku, a ludzie dokoła zaczęli wiwatować. Nagle na środek wjechał wielki tort z napisem. Z okazji dwudziestych urodzin Hope i Dylana. Wszyscy zebrani zaczęli śpiewać sto lat. Nie wytrzymałam łzy zaczęły płynąć mi po policzkach.
-Ej, nie płacz kochanie. Powinnaś się cieszyć, a nie płakać.-Powiedział Oliver przytulajac mnie od tyłu.
-Ja naprawdę się cieszę. To jest niesamowite, dziękuję.-W tym czasie pojawiła się Ivo z moim bratem. Załączyłam moje usta z ustami Olivera. Mój brat powtórzył mój gest i już chwilę później trzymał Ivo za biodra, a ich usta były złączone. Oliver poprosił mnie o dostęp, który oczywiście mu dałam. Chwilę później Oliver mnie przytulal. Zaczęliśmy świętować. Oczywiście najpierw wysłuchałam wszystkich życzeń i przyjmowałam prezenty. Jakieś trzy godziny później już wszyscy byli wstawieni. Niektórzy mniej, a inni bardziej. Oczywiście ja też, ale należałam do tej pierwszej grupy, a nawet mniej wystawiona byłam.
-Kochanie chodź zatańczyć.-Prosiłam Olivera.
-Oczywiście, dla mojej jubilatki wszystko.
Już chwilę później bawiliśmy się na parkiecie. Tanczylismy około czterech piosenek. O trzeciej nad ranem ludzie zaczęli sie już żegnać. Składali mi i Dylanowi jeszcze raz życzenia z okazji urodzin. Około czwartej już nikogo nie było. Podeszłam do szyb i spojrzałam na oświetlone miasto.
-Jak tu pięknie.-Powiedziałam gdy poczułam ręce Olivera na moich biodrach.
-Zgodzę się z tym.
-Nie chce stąd iść, ale zaraz będzie trzeba wracać do domów.-Oliver na moje słowa się zaśmiał.-Co cię tak śmieszy?-Odwróciłam się w jego stronę. A on oparł swoje czoło o moje.
-Nie musimy wracać.
-Nie rozumiem.
-Ho nie musimy wracać, ponieważ to mój dom.
-Naprawdę to twój dom?-Tak przyznam się, przez te trzy miesiące nie byłam ani razu u mojego chłopaka w domu. Ale mam dobrą wymówke. Leżałam w szpitalu. Dzisiaj dopiero co z niego wyszłam.
-Ho...-Odezwała się Ivo.
-Tak?-Spojrzałam w jej stronę.
-Wszystkiego najlepszego.-Podała mi małe pudełeczko. Kiedy je otworzyłam znalazłam tam złoy łańcuszek z moim imieniem.
-Boże Ivo dziękuję, nie było trzeba.
-Nie bądź taka skromna Ho. Wszystkiego naj.-Przytuliła mnie.
-Dziękuję.
-Ho my już będziemy lecieć.-Odezwał się Dylan.
-Serio?
-Tak. Wiesz już po urodzinach. My z Ivo planujemy pobyć sami. A ty z Oliverem, też pewnie chcecie być sami.
-Ale...
-Nie Ho, my już pojedziemy.-Powiedziała niska blondynka. W jej oczach widać było błaganie.
-No dobrze. Ale bądźcie ostrożni. Dylan?
-Tak?
-Nie piłeś? Nie chcę...-Nie dokończyłam nawet nie musiałam, bo on wiedział o co mi chodzi.
-Nie Ho nie piłem. Też bym tego nie chciał.
Pożegnaliśmy się wszyscy. Dosłownie dwie minuty później zostałam sama z Oliverem.
***

CZYTASZ
Sekret Demona
FanfictionDziewczyna z psychiatryka zaczyna życie od nowa. Inne miejsce, życie, ludzie i miłość. Chłopak przed którym ostrzegają wszyscy. Złe towarzystwo, alkohol i papierosy. Co się stanie gdy się spotkają? Czytasz?---> Zostaw gwiazdkę i komentarz. To bard...