27

115 15 0
                                    

Obudziłam się. Kiedy otworzyłam oczy wiedziałam już, że to mój błąd. Jasne światło mnie oślepiło, na skutek czego jęknęłam z niezadowolenia. Natychmiast zamknęłam je ponownie. Usłyszałam, że ktoś podnosi się z krzesła i szybko do mnie podchodzi. Nic nie pamiętam.

-Ho słyszysz mnie?-Usłyszałam głos Olivera.

-Tttak.-Powiedziałam słabo.

-Boże jak się cieszę, że nic ci nie jest.-Teraz nie olśniło. List. Brian. Kłótnia. Jego pięść podnoszaca się do góry. Oliver z moim telefonem. Pięść na mojej twarz. Ból w tyle głowy. Oliver tłuczący Briana po twarzy. I pustka... Brian.

-Co z nim?

-Ty się martwisz o niego!? Ten idiota cię pobił!

-Oliver...

-Nie. Nie Oliver. Masz go nie bronić! Rozumiesz!?

-Ja nie chcę go bronić!-Poderwałam się do góry na skutek czego zakreciło mi się w głowie. Ból przeszedł mi przez całą głowę. Upadłabym gdyby nie ręce Olivera, które pojawiły się na mojej talii.

-Wszystko dobrze Ho?

-Tak. Wszystko Okey.

-Na pewno?

-Tak.-Właśnie w tej chwili do sali wszedł lekarz.

-Dzień dobry. Jak się czuje nasza pacjentka?-Uśmiechnął się. Jest on siwym starszym panem. Był on moim drugim lekarzem kiedy ostatni raz tu byłam. Gdyż pierwszy niespodziewanie zrezygnował.

-Dobrze. Chyba. Kiedy będę mogła stąd wyjść?

-Jeżeli wyniki badań będą dobre to nawet już dziś.-Uśmiechnął się.-Ja muszę już iść. Jeszcze dziś do pani wpadnę.

-Dobrze.-Uśmiechnęłam się. Lekarz to odwzajemnił i wyszedł. Spojrzałam się na Olivera. Był wściekły. Stał koło okna i wyglądał przez nie. Wstałam z łóżka i do niego podeszłam. Przełożyłam swoje drobne ręce pod jego ramiona i owinełam jego pas. Złapałam go za dłoń.-Kocham cię Oliver. Za to, że jesteś. Za to, że cię mam. Za wszystko. Po prostu bardzo cię kocham.-Chłopak odwrócił się w moją stronę.

-Też cię kocham Ho. Bardzo mocno. Cieszę się, że cię mam.-Pocałował mnie w czubek głowy.-Mam nadzieję, że dziś wyjdziesz.

-Też mam taką nadzieję.-Wtuliłam się do niego jeszcze bardziej. Może to zły czas, ale muszę go zapytać o jego rodzinie.-Oliver?-Powiedziałam słabo. Ledwo słyszalnie.

-Tak?-Odsunał się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Jego brązowe tęczówki świeciły zainteresowaniem.

-Mogę cię o coś spytać?

-Oczywiście kochanie. Ale może najpierw usiądźmy.-Złapał mnie za rękę i poprowadził na łóżko. Kiedy tak siedzieliśmy, patrzył na mnie z oczekiwaniem w oczach. Ohhhh po co ja zaczynałam.-No, to teraz mów o czym chciałaś porozmawiać.

-Bo ja... Znaczy... Ten, tego....-Zaczęłam się jąkać. Oliver złapał moją twarz w swoje dłonie i spojrzał mi głęboko w oczy. Próbowałam uciec nimi gdziekolwiek byle by nie patrzeć na niego.

-Ho.... Popatrz na mnie.-Zrobiłam tak jak prosił. Widziałam, że coś wie.-O czym chcesz pogadać?

-Bo ja ten tego....

-Ho....

-No Okey! Powiem prosto z mostu! Tylko nie chce sprawić ci przykrości, czy czegoś tam innego.

-No to mów.

-Chce coś wiedzieć o twojej rodzinie.-Momentalnie zesztywniał. Zabrał ręce z mojej twarzy i gwałtownie wstał. Nie powinnam go pytać. Widziałam jak wzbiera się w nim złość. Kiedy na mnie spojrzał odruchowo się odsunelam. Bałam się. Nigdy się tak nie denerwował. Kiedy to zauważył zlagodniał. W jego oczach widziałam smutek.

-Oni nie żyją.-Powiedział to prosto z mostu.

-Ja przepraszam. Nie powinnam pytać.

-Nie Ho, powinnaś wiedzieć  jesteś moją dziewczyną.-Natychmiast przy mnie się pojawił.

-Oliver mogę wiedzieć jak to się stało?

-Tak. Powinnaś to wiedzieć. Kiedy miałem pięć lat wracaliśmy do domu. Tir zjechał na nasz pas. Moi rodzice zginęli na miejscu, a ja podobno walczyłem o życie. Byłem w bardzo złym stanie.-Wiem, że kłamał. Ale co ja powiem wiem, że kłamie. Znam prawdę. Twoja matka jak i ojciec zmarła a ty zawarłeś jakąś umowę z jakimś nie ludzkim stworzeniem. Chwila. Oliver który umiera. Nie ludzkie stworzenie. Umowa. O fuck Oliver też nie żyje. Tylko kim on jest do cholery!?

-Przykro mi.-To wszystko co mogłam wypowiedzieć. To mnie przerasta.

-Ho mogę teraz ja cię o coś spytać?

-Mhym.

-Powiedz mi co to była za kobieta w tym lustrze?-Spojrzałam na niego. Jeśli mu powiem on będzie wiedział, że ja o wszystkim wiem. Nie, nie mogę.

-Nie wiem Oliver. Nie wiem. Mówiłam, że miała zmasakrowana twarz.

-No dobrze.-W tej chwili wszedł lekarz.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry panie doktorze. I jak moja sprawa wygląda?

-Może pani opuścić szpital już dziś.-Uśmiechnął się.

-Tak?

-Tak. Nie mamy po co panią tu trzymać. Zaraz pani dam wypis i może pani cieszyć się wolnością.-Zaśmiał się, a ja razem z nim. Tylko Oliver przyglądał mi się uważnie. Czas zleciał szybko, dostałam wypis. Razem z Oliverem pojechaliśmy do mojego domu. Babcia przyszykowala kolacje. Tak kolacje bo była już godzina dwudziestadruga. Dylana nie było bo był u Ivo. Babcia pojechała gdzieś. Nawet nie win gdzie ale wróci za dwa dni. Kiedy  zjedliśmy podeszłam do Olivera.

-Zostaniesz na noc?

-Ho.. Nie wiem czy to dobry pomysł.

-Proszę Oliver. Ja się boję. Już raz wszedł do mojego domu. I nikt tego nie zauważył.

-No dobrze.-Pociągnął mnie tak, że teraz siedziałam na jego kolanach.

-Dziękuję.-Złączyłam nasze usta w pocałunku. Po pół godzinie poszłam się wykąpać. Kiedy natomiast Oliver poszedł się kąpać znalazłam jakiś film i go odpaliłam. Kiedy Oliver wyszedł z łazienki nie mogłam oderwać od niego wzroku. Krople wody spływały mu po klatce

-Zrób zdjęcie będzie na dłużej.-Nie myśląc dłużej zrobiłam mu zdjęcie.-Ale wiesz....

-Tak wiem, ale dzięki temu mam nową tapetę.-Zaśmiałam się. Wstałam i podeszłam do Olivera. Byłam tylko w za dużej koszulce i koronkowej bieliźnie. Oliver pociągnął mnie w swoją stronę. Całował mnie lekko i namiętnie.

***

Sekret DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz