2

338 29 2
                                    


O szóstej trzydzieści w moim pokoju rozbrzmiał dźwięk budzika. Jak ja kocham soboty, ale nienawidzę wstawać o tak wczesnej porze. W poniedziałek zaczyna się szkoła. Dziś jedziemy z babcią na zakupy, trzeba by było obudzić Dylana. Ale najpierw ja muszę zwlec się z łóżka. Kiedy wstałam, ruszyłam w stronę pokoju kuzyna. Drzwi jak zawsze były otwarte. A mój kochany kuzyn spał. Rozbiegłam się i wyskoczyłam na łóżko. Usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam klepać go po twarzy, a ten nic. Nawet nie poruszył się.

-Dylan! Pali się! Wstawaj!-Zaczęłam krzyczeć mu do ucha.

-Kurwa! Hope ja nie śpię! I wiem, że się nie pali. Kurwa zejdź ze mnie grubasie!

-Nie jestem gruba! Ważę tylko czterdzieści osiem kilo!

-Kurwa musisz nabrać ciała. Niedługo z ciebie zostaną tylko kości.

-Patrz na siebie! I wstawaj za pół godziny jedziemy.

-To może byś wstała?

-Za piętnaście minut przychodzę do ciebie. Jeśli nie będziesz gotowy, to ubiore cię siłą!

-Nie, dzięki. Będę gotowy. Lepiej ty idź się przygotuj.

-Za piętnaście minut na dole w kuchni.

-Dobra.

Wyszłam z pokoju kuzyna, zostawiając go samego. Ruszyłam w stronę drzwi od łazienki. Kiedy byłam w środku wykonałam poranną toaletę. Kiedy zaczęłam się malować w lusterku pojawiła się jakaś twarz. Była rozmazana. Nie wiem kiedy opadłam na podłogę i zaczęłam krzyczeć. Byłam zwinięta w kłębek. Spojrzałam na lusterko jeszcze raz. Widniał tam napis: "Miałaś rację. Demony istnieją. Są wokół was." Kiedy to przeczytałam napis znikł, a zaraz po nim pojawił się następny: "Uważaj, jesteś jedną w swoim rodzaju. Przekonasz się o tym w swoim czasie." Usłyszałam otwieranie drzwi. Do łazienki wbiegł Dylan.

-Ho? Słyszałem krzyki. Wszystko dobrze?

-Dylaan to znowu powraca. To nie może być prawda.

-Spokojnie. Co powraca?

-To wszystko. To nie może się wydarzyć, nie może.

-Ho, to ci się wydawało.

-Dylan ja to widziałam.

-Młoda ja ci mówię, że ci się przewidziało.

-Obyś miał rację.

-Mam. Ja zawsze mam rację.

-Ależ jesteś skromny.

-Skończ się szykować i chodź na dół. Zrobiłem śniadanie.

-Dobrze, za pięć minut będę.-Chłopak tylko się uśmiechnął i chwilę później znikł za drzwiami. Ja szybko rozczesałam swoje włosy. Chyba je rozjaśnie. Po pomalawaniu się wyszłam z łazienki i ruszyłam w stronę kuchni. Już w korytarzu poczułam zapach gofrów z rozpuszczoną czekoladą i bitą śmietaną.

-Oh czuję, że zrobiłeś coś przepysznego.

-Tiaa, dla mnie gofry dla ciebie płatki.-Uśmiechnął się szyderczo.

-Ej! Ja też chcę gofry!-Naburmuszyłam się jak małe dziecko.

-Oh nie marudź, zachowujesz się jak małe dziecko.

-Ja też cię kocham.-Mówiąc to zabrałam od niego talerz z goframi.

-Udław się.

-Dzięki. Jesteś bardzo kochany.

-Za pięć minut wychodzimy, dzieciaki.-W kuchni pojawiła się babcia. Jakby wyrosła spod ziemi.

-Okey. A gdzie jedziemy?-Zapytałam.

-Pojedziemy do galerii. Wybierzecie sobie coś nowego.

-Dobrze.-Chwilę później jedliśmy wszyscy śniadanie. Po skończeniu posiłku poszłam ubrać swoje conversy. Kiedy wyszłam na dwór, czekał na mnie już samochód kuzyna, z nim i babcią w środku. Udałam się w jego kierunku. Będąc w środku założyłam słuchawki i oparłam głowę o szybę. Pół godziny później byliśmy już pod galerią. Niechętnie wyszłam z samochodu. Podczas jazdy zdecydowałam się pójść do pircera i przekłuć sobie język.

-Babciu ja skocze do pircera i przekłuje język.

-Kochanie po co ci tyle kolczyków? Jesteś śliczna bez nich.

-Babciu...

-Dobrze już dobrze. Nic nie mówię. Ile potrzebujesz?

-Nic, mam swoje pieniądze.

-Kochanie..

-Babciu, przestań. Mam swoje pieniądze i sama za płace.

-Dobrze, ja jak coś to będę u Judy w salonie.

-Dobrze. Dylan idziesz ze mną?

-Hmm? Mówiłaś coś?

-Idziesz ze mną?

-Tak, tak jasne.-Dylan nigdy nie jest tak zamyślony. Coś jest nie tak. Ruszyliśmy w stronę salonu. Kiedy weszliśmy do środka od razu usłyszałam ciężką rockową muzykę. Za ladą stał jakiś młody mężczyzna. Podeszłam do niego.

-Dzień dobry.

-Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc?

-Chciałabym zapytać czy jest możliwość wykonania dziś przekłucia.

-Hmm zawsze umawiamy tydzień przed, ale zrobię dla pani wyjątek. Zapraszam.-Mówiąc to poszedł do pomieszczenia, przeznaczonego do tego typu zabiegów. Po powiedzeniu mu jakie przekłucie chcę, przybrał się do pracy. Już chwilę później było po wszystkim.

-Dziękuję. Do widzenia.

-Do widzenia.

Właśnie kierowaliśmy się w stronę salonu Judy.

-Dylaan.

-Hmm?

-Pójdziemy na jakiś deser lub coś?

-Tia.

-Dylan!

-Co!?

-Co ci jest? Cały czas jesteś nieobecny.

-Przepraszam.

-O czym tak myślisz?

-Eh, nieważne.

-Ee no. Mi nie powiesz?

-Hope nie musisz o wszystkim wiedzieć, przynajmniej teraz.

-Czemu?

-Hope nie musisz tego wiedzieć. To dla mnie jest też trudne.

-No powiedz mi, to ci pomogę.

-Hope do kurwy nędzy! Powiedziałem nie! Nic ci nie powiem, to jest moja sprawa! Rozumiesz!?

-Tak.

-Chodź na ten deser czy co tam się chcesz.

-Ok.-Ruszyliśmy w stronę pobliskiej cafejki. Po złożeniu zamówienia, czekaliśmy w ciszy. Nikt się nie odezwał. To było niekomfortowe.

-Przepraszam Hope. Nie powinienem krzyczeć, ale zrozum nie musisz o wszystkim wiedzieć.

-Ale Dylan kiedyś mówiliśmy sobie o wszystkim.

-Wiem, ale to jest skomplikowane. Może kiedyś ci powiem, ale musisz poczekać, dobrze?

-Dobrze.

Po skończeniu deserów, zapłaciliśmy i wyszliśmy z kawiarni. Wystąpiliśmy do paru sklepów. Kupiłam sobie parę czarnych bluzek, crop topów, koszul i kilka par spodni. Kupiłam też nowe buty. Bordowe vansy. Dziś Dylan zaszalał z zakupami. Miał więcej toreb niż ja. Wiem, że kupił co najmniej trzy pary butów. Po zakupach poszliśmy do babci. A zaraz potem jechaliśmy już do domu. Ja założyłam słuchawki i oparłam głowę o szybę. Chwilę później już spałam.

***

Sekret DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz