13

162 16 0
                                    

POV.HOPE

-Słucham. O czym chciałaś porozmawiać?-Spytał Mike, zamykając za sobą drzwi od pokoju.

-Mike bo... To jest trudne, ale...

-Ej, Ho wyduś to z siebie.-Mówiąc to usiadł obok mnie. Chciał mnie przytulić jednak ja na to mu nie pozwoliłam.-Coś nie tak! Mój mały misio przytulasek nie chce się przytulać! Gadaj!

- Mike...

-Tak to ja. Ale gadaj.

-Powiedz mi co się stało z Emmą.

-Co? Nie rozumiem. Przecież wiesz, że została zamordowana.

- Mike nie oszukuj mnie! Ja wiem, że jej nikt nie zamordował!

-Skąd niby?-Udawał, że nic nie wie. Chwilę później przybrał wyraz twarzy jakby dopiero go olśniło.-Czyli już wiesz o wszystkim?

-O czym?

-O twoim darze. O Dylanie..-Spytał na co ja kiwnełam lekko głową.

-Ale skąd ty o tym wiesz?

-Ja...-Nie dokończył. Wylądował na podłodze. Zwijał się z bólu. Podbiegłam do niego.

-Mike! Co do cholery się tu wyprawia!?-Przyłożyłam moją dłoń do jego dłoni.- Mike słyszysz mnie?-Machnął głową na tak.-Okay. Połóż moją dłoń tam gdzie cię boli.-Wziął moją dłoń i położył ją koło serca.- Mike Masz jakieś problemy? Choroby serca?-Pokrecił przecząco głową.-Na pewno?-Teraz na tak. Przycisnęłam moją dłoń mocniej do jego klatki piersiowej. Poczułam mrowienie w dłoni. Chwilę później nic nie widziałam. Była tylko ciemność, aż nagle otworzyłam oczy. Mike już oddychał normalnie. Siedział. Przytuliłam go z całej siły.-Mike.

-Już dobrze Ho. Czy to twój dar? Te uzdrowienie?

- Nie, ja przecież widzę myśli ludzi. No wspomnienia.

-Czyli jak widzę odkryłaś też dar należący do Dylana.

-Mike... To jest powyżej moich sił.

-Wiem to Ho, wiem.

-Skąd ty o tym wszystkim wiesz?

-Ho bo ja...

- Nie, tylko nie mów, że ty też umarłeś!

-Nie, spokojnie. Ja poprostu miałem cię pilnować. Wiesz jako przyjaciel i też dlatego, że mieszkaliśmy obok siebie.

- Ale skąd wiesz o Dylanie? O moim darze?

-Od Emmy i też od mnie.-Usłyszałam głos Dylana. Natychmiast się odwróciłam.

- Czy ktoś mi powie co się tu do cholery dzieje!? Dowiaduje się, że mam brata bliźniaka, który nie żyje od pieprzonych osiemnastu lat. Który jest duchem. Który opiekuje się mną i udaje mojego kuzyna! Mój przyjaciel, który zaginą trzy lata temu nagle się zjawia i okazuje się, że on o wszystkim wiedział. Mam jakiś pieprzony dar! Który niszczy mnie psychicznie! Może jeszcze się okaże, że mój chłopak jest jakimś ufoludkiem!

- Hope spokojnie.-Powiedział Dylan.

-Jak mam być kurwa spokojna!? No jak!?

-Ho proszę cię. Wszystko ci powiemy tylko opanuj się.

-Okay. Słucham.

-Wszystko wiesz co się stało jak byliśmy mali. Wiesz o swoim darze, o mnie. Prawie o wszystkim.-Powiedział Dylan.

-O czym nie wiem?

-O tym co stało się za mną.-Odezwał się Mike.

-Słucham więc.

-Trzy lata temu musiałem wyjechać. Ale to wszystko dla twojego bezpieczeństwa. Nie, nie mów, że byłaś bezpieczna. Nie byłaś. Emma sama się zabiła więc traciła pod opieke Lucyfera. Ona miała ze mną kontakt, a ja miałem z tobą. Jesteś najsilniejszą z osób, która na dar. Mimo iż posiadasz swój dar to masz dar Dylana i jeszcze parę, o których nikt nic nie wie. Tylko tyle, że są. Lucyfer i wszystkie demony mu podporządkowane mają nakaz cię zlikwidować. Uwierz ich jest tu pełno.

-Nie. To jest chore. Mam dość.-Ruszyłam w stronę wyjścia.

-Co ty robisz?-Spytał Mike.

-Wychodzę nie widzisz?

-Czekaj wrócę z tobą.-Odezwał się Dylan.

-Nie dzięki wrócę sobie sama, musze przemyśleć parę spraw.-Nie czekając na ich odpowiedź wyszłam z pokoju i od razu ruszyłam w stronę wyjścia. Wyszłam na podwórko. I kogo tam spotkałam?

-Jeszcze tego brakowało.-Mruknełam pod nosem. Na moje nieszczęście chyba to usłyszał.

-Słucha... O moja dziewczyna raczyła się w końcu zjawić.-W jego oczach widziałam złość, smutek, przygnębienie, a co najgorsze to jeszcze nieufność.

-O co ci chodzi!?

-O co!? O co mi chodzi!? Może o to, że miałaś na mnie czekać, a poszłaś z jakimś facetem do pokoju na około dwie godziny! Co ty kurwa z nim tam robiłaś!?

-Czy ty jesteś chory!? Mike to mój przyjaciel! Czy ty myślałeś, że ja cię zdradziłam już w pierwszy dzień bycia razem!?

-Zachowujesz się jak zwyczajna...-Przerwał.

-Jak zwyczajna? Co? Jak zwyczajna dziwka? To miałeś na myśli!?

-Nie przecież wiesz, że nie miałem tego na myśli.

-Wiesz co ja już nie wiem co masz na myśli. Jesteś jakiś dziwny. Nie zachowujesz się jak normalny człowiek!

-Nawet tak nie mów.

-Bo co mi zrobisz? Hmm? Rzucisz mnie?

-Nie. Wiesz, że cię kocham.

-Nie, ja już nic nie wiem. To mnie wszystko przerasta. Mam tego dosyć.

-Ho to pozwól mi się odwieść.

-Nie, Olivier daj mi spokój. Chce pobyć sama.

-Dobrze.-Przybliżył się i złapał za moja talię. Kiedy chciał mnie pocałować odsunełam się od niego.

-Przepraszam.-Nie słuchając rzuciłam się biegiem przed siebie. W połowie drogi postanowiłam pójść do mojego miejsca. Kiedy dotarłam do parku skierowałam się w stronę mostu. Będąc tam coś mnie targneło. Stanęłam na krawędzi. Zrobiłam krok do przodu. Spadłam. Lecąc w dół usłyszałam tylko "Hope nie rób tego!". Zobaczyłam Oliviera w tym miejscu gdzie przed chwilą stałam. Skoczył. Dalej poczułam tylko chłód wody. Nastała ciemność.

***

Sekret DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz