4.2

91 11 6
                                    

Obudził mnie ładny zapach z kuchni. Wstałam i ruszyłam do niej. Zastałam tam Mikea i Ivo.

-Dzień dobry.-Powiedziałam zaspana.

-Dzien dobry, jak sie spało?-Zapytał mnie Mike... spojrzałam na Ivo.

-Troche ciasno.-Zaśmiałam się. Ivo się uśmiechnęła.

-Chyba wraca nasza stara Ho.-Powiedziała z uśmiechem.

-Co jest na śniadanie?

-Bekon i jajka... Twoja porcja jest na patelni.-Powiedział Mike, uśmiechnęłam sie do niego i spojrzałam na patelnie. Było tego od cholery.

-Dobra to kto mi pomoże?

-To wszystko dla ciebie...

-Oszalałeś.-Spojrzałam na niego z rozbawieniem.-Nigdy tyle nie zjem...

-Zjesz ile bedziesz dała rady.-Powiedziała Iv. Uśmiechnęłam sie i wyłożyłam jedzenie na talerz. Usiadłam obok nich i zaczęłam jeść.

-Smacznego Ho...-Powiedzieli w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się.

-Dziękuję...-Piętnaście minut później skończyłam pić kawę. Posprzatałam po sobie. Spojrzałam na Iv.-Idziemy sie gdzieś przejść?

-Jasne.-Uśmiechnęła się.

-Chodź, dam ci jakieś ciuchy...

-Będą na mnie za małe...

-Znajde coś co bedzie pasować...-Ruszyłśmy do mojego pokoju. Od razu zaczęłam szukać jakiś ciuchów dla Ivo. Znalazłam czarną bluzkę i jeansowe spodenki.-Może być?

-Tak.-Wzięła ode mnie ciuchy i zaczęła się przebierać. Ja natomiast wyjęłam swoją czarną lekką sukienkę. Jakieś dwadzieścia minut później siedziałyśmy na ławce w parku jedząc lody. I powiem wam, że mam strasznie jebane szczęście... Przed nami stanął Oliver.

-Cześć...-Powiedział patrząc na nas.

-Hey...-Powiedziała Iv. Ja sie na niego tylko spojrzałam. Oliver spojrzał na mnie. Widać bylo ból w jego oczach. Tych pięknych brązowych oczach...

-Hej...-Powiedziałam cicho patrząc w jego oczy. Lekko sie uśmiechnął.

-Nie przeszkadzało by wam jakbym posiedział tu z wami?

-Nie...-Odparłam machinalnie. Ivo tylko sie na mnie spojrzała. Przesuneła sie do mnie robiąc mu miejsce. Nastała miedzy nami niezreczna cisza. Oliver spojrzał na nas.

-Ivo nie miała byś nic przeciwko, abym porozmawiał z Ho w cztery oczy?-Dziewczyna spojrzała na niego.

-Ja nie... Tylko czy Ho chce z tobą rozmawiać...-Powiedziała to chłodnym tonem. Oliver spojrzał na mnie. Wypuściłam powietrze. Iv też na mnie spojrzała.

-Masz piec minut Oliver...-Powiedziałam to tak obojetnie, że sama sie zaskoczyłam.

-Ide po drugą porcje lodów... Chcesz Ho?

-Jasne...-Dziewczyna odeszła. Oliver spojrzał na mnie.-Co ty ode mnie chcesz?-Spojrzałam na niego.

-Chciałbym cie przeprosić...

-Myślisz, że zwykle "przepraszam" zwróci mi te osiem przeplakanych lat? A skąd mogę wiedzieć, że one bedzie szczere...-Spojrzał na mnie zdziwiony.

-Przecież mnie znasz... Wiesz kiedy kłamie, a kiedy mówię prawdę...

-Nie prawda... Zawsze mówiłeś, że mnie kochasz.. Że nigdy nie pozwolisz, aby mnie skrzywdzili... A sam to zrobiłeś... Sam mnie skrzywdziłeś... Zniszczyles....-Chyba zabolały go te słowa...

-Ho ja chciałem dobrze... Wiesz, że byłaś w niebezpieczeństwie...

-Chuja, nie dobrze ci wyszło!-Wstałam warczac do niego.-Ja sie Oliver próbowałam zabić!

POV.OLIVER

-Ja sie Oliver próbowałam zabić!-Doznałem szoku... Wstałem i spojrzałem jej w oczy.

-Przepraszam Ho... Zachowałem sie jak debil... Przez moją głupotę straciłaś prawie życie... Zrozumiem jeżeli mnie nienawidzisz i nie chcesz mnie znać i widzieć... Ale musisz to wiedzieć... Kochałem cie... Kocham... I zawsze będę cię kochać...

-Masz narzeczoną Oliver, wiec nie wciskaj mi kitu...

-Nie mam... Zerwaliśmy zaręczyny...

-Ahh wiec ja jestem kołem zapasowym, tak?-Powiedziała to z jadem w głosie. Zrobiłem wielkie oczy.

-Co? Nie! Nie jesteś kołem zapasowym! Skończyliśmy to bo cie kocham...

-Odpuść Oliver... Nie wierzę w żadne twoje słowo...-Odwróciła sie na pięcie i poszła w strone Ivo ktora szła do nas. Odeszły... Opadłem na ławkę i schowałem twarz w dłonie... Po głowie chodziły mi jej słowa... Nigdy nie była dla mnie kołem zapasowym... Nigdy... Wiem powinienem za nią biec, ale nie potrafię. Jej słowa mnie dobiły. Nie wytrzymałem... Wstałem i poszedłem na ten pieprzony most, gdzie wszystko miedzy nami sie zaczęło...

POV.HOPE

-Iv...

-Tak?

-Odprowadze cie i pójdę sie przejść...-Spojrzałam w jej oczy.

-Ho...

-Nie zrobię nic głupiego, obiecuje... Chcę pobyć sama...

-No dobrze...-Poszłyśmy w stronę mojego starego domu. Dylan został tam po śmierci babci. Pod domem się pożegnałyśmy. Nie wiem dlaczego, ale coś mi mówiło, abym szła tam gdzie sie wszystko zaczęło... Wiec poszłam na ten most. Nie wiem dlaczego, ale kupiłam po drodze whisky... Kiedy tam dotarłam usiadłam na brzegu mostu. Odkreciłam butelkę i wzięłam sporego łyka. Usłyszałam szelest... "Ehh wydaje ci sie Hope.. To tylko jakieś zwierzę".

***

Sekret DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz