17

167 16 3
                                    

Rano obudził mnie zapach naleśników z czekoladą. Tylko skąd do cholery!? Przecież mieszkam sam. Od razu zerwałem się z łóżka. Zbiegłem po schodach na dół. W kuchni znalazłem przyczyną tych zapachów.

-Co ty tu do chuja robisz!?-Rzuciłem do człowieka, który uważa się za mojego ojca.

-Co za ładne przywitanie swojego ojca.

-Dla mnie nim nie jesteś.

-Oj oj, Olivier synu chyba nie chcesz, aby przypadkiem do kroplówki twojej ukochanej przyjaciółki trafiła taka na przykład dużo przedawkowana ilość leków nasennych.

-Nie zrobisz tego!

-Hahaha ja nie zrobię? Przecież sam masz za zadanie zabić najsilniejszą. Ona też ma za zadanie zabić Lucyfera.

- Ale Ona nie...-Olivier, a jeśli to ona!? Co ty wtedy zrobisz? Nie, na pewno to nie ona.-Kłamiesz. Myślisz, że ja ci uwierzę, że Hope jest najsilniejszą? Bym to wiedział. Mam przecież dar.

-Synu.

-Zamknij mordę i się wynoś!

-Zapłacisz mi za to.-Walnął w stół pięścią.

-Ta, ta patrz bo się boję.

-Nie zobaczysz więcej swojej przyjaciółki.

-Spróbuj jej coś zrobić. Niech spadnie jej tylko jeden włos z głowy to już nie żyjesz.

-Olivier przecież my nie...-W tym momencie do kuchni wszedł Dylan. Jeszcze go mi tu brakowało.

-Ej Olivier... Yyy dzień dobry.-Powiedział do mojego ojca.

-Dzień dobry.-Odpowiedział z fałszywym uśmieszkiem.

-Chyba przeszkadzam. Może ja pójdę.-Zaczął się wycofywać.

-Nie, nie trzeba ja już wychodzę.

-Tak ten pan już wychodzi.-Spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem.

-Mam nadzieję, że pan przyjął moje słowa do wiadomości.

-Pewnie.-Powiedziałem kpiącym głosem.-A teraz proszę mi stąd wyjść.-Otworzyłem tylne drzwi. Nic nie mówiąc wyszedł. Ja natomiast padłem na krzesło w kuchni.

-Co on u ciebie robił?-Spytał zszokowany Dylan.

-Dużo do gadania.

-To mi opowiedz, mam czas. Do Ho i tak jadę dopiero za dwie godziny.

-Stary to może nieodpowiedni moment, ale ja ide wziąść prysznic, jak chcesz to się rozgość.

-Widzę, że masz naleśniki.-Wskazał na talerz pełny naleśników z czekoladą.

-Ja bym ich nie jadł na twoim miejscu.

-A co ty z nimi zrobiłeś?

-Ja? Nic. Tylko mógł ktoś inny na przykład taki nieproszony gość.

-Stary o co tu biega?

-Później ci wyjaśnię, ale posłuchaj mnie i ich nie jedz.

-No dobra.

-W lodówce sobie czegoś poszukaj.

-Dwa razy nie musisz powtarzać.-Zasmialiśmy się w tym samym czasie. Ruszyłem w stronę łazienki. Kiedy miałem zamiar chwycić za klamkę usłyszałem jak Dylan otwiera lodówkę. Wszedłem do środka. Oczywiście wiecie co było dalej. Wykąpałem się, umyłem zęby i ubrałem się w czyste ciuchy. Brudne ubrania wrzuciłem do kosza na ubrania. Stanąłem przed lustrem i poprawiłem włosy.

-Jesteś zajebisty Olivier.-Powiedziałem do swojego odbicia. Wyszedłem z łazienki i ruszyłem w stronę kuchni. Zastałem tam jedzącego gofry Dylana.-Stary, a mi zrobiłeś?

-Pewnie stoją koło kawy w kubku z napisem "Pokaż pośladki sam ci czekoladki"-Zaczął się śmiać.

-Ha ha bardzo smieszne.-Zrobiłem cudzysłów w powietrzu.

-Dobra weź... Lepiej gadaj o co tu biega. Najpierw ta scenka w szpitalu teraz ten lekarz u ciebie w domu.

-Stary musze?

-Tak.

-Dobra to było tak, że...

***

Sekret DemonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz