Rozdział IX

1.1K 67 22
                                    

Ukułam się w palec. Siedziałam na swoim łóżku i próbowałam coś uszyć. W domu matka często szyła różne piękne rzeczy, ale mnie do tego nigdy nie ciągło i nie najlepiej mi to wychodziło, więc rodzice nigdy mnie do tego nie zmuszali. Tu, tak jakby, musiałam to robić na zajęcia. 

Otworzyły się drzwi, weszła Rumeysa. Kilka ostatnich dni spędziła w lecznicy. Wolno podeszła do swojego łóżka i rzuciła się na  nie. Przypatrzyłam się jej twarzy. Lekko czerwona i pomarszczona rana. Przynajmniej wyglądała lepiej niż tamtego dnia rano. 

- Co powiedziała medyczka?- zapytałam cicho.

Miałam wątpliwości, czy w ogóle mnie usłyszała.

- Za góra kilka miesięcy powinno się zagoić i przy odrobinie szczęścia nie zostanie nawet blizna- czyli jednak mnie usłyszała. Nagle się podniosła- Rządam szczerości, Francja. Ty to zrobiłaś?

- Nie- odpowiedziałam spokojnie, patrząc jej prosto w oczy.

Pokiwała powoli głową.

- Tak też myślałam i tak też powiedziałam sułtanowi.

Byłam lekko zdziwiona, ale o nic nie pytałam. Po chwili ona odezwała się znowu.

- Na pewno wszystkie mówiły tylko o tym. Byłaś tam, słyszałaś. Kto twoim zdaniem to zrobił?

- Jestem pewna, że to Iskenderiye. Bardzo chciała spędzić noc w alkowie, w swojej głowie jest już prawowitą żoną padyszacha. Szukałam jakiś dowodów, że to jej sprawka, grzebałam w jej rzeczach i próbowałam wyciągnąć coś z dziewczyn, z którymi jest bliżej, ale nic nie zdziałałam.

Rumeysa uniosła jedną brew do góry.

-Czemu szukałaś na nią haczyka?

Bardzo dobre pytanie, Rumeysa.

Wzruszyłam ramionami.

- Nie lubię żmij, poza tym jest jakaś nienormalna.

-Pokaż mi ją.

Wyszłyśmy na balkon na piętrze faworyt. Znalezienie Iskenderiye zajęło mi dłuższą chwilę. Przychyliłam się i delikatnie wskazałam ją palcem.

-Siedzi po prawej stronie w rogu, w czerwonej sukni i warkoczu.

- Ta, która je jabłko?

-Aha. Co chcesz zrobić?

-Oto niech cię już głowa nie boli, Francja.

Wtedy do haremu weszła kobieta z dużym workiem. Rumeysa lekko się uśmiechnęła.

- Przynieśli nowe materiały na suknie. Chodź, zanim zabiorą najlepsze.

Wolno zeszłyśmy po schodach. Ja od razu podeszłam do materiałów. Szybko rzucił mi się w oczy kremowy. Sięgnęłam po niego w tym samym momencie co Iskenderiye. Zacisnęłam na nim mocno palce.

- Oddaj mi to- powiedziałam twardo.

-Bo?- rzuciła zaczepnie, również mocno ściskając jedwab.

- Ja będę musiała ładnie wyglądać, gdy pójdę na kolejny halvet, a tobie raczej się nie przyda- warknęłam.

- Zostaw to dla Leylii- nagle obok mnie uklękła sułtanka Raziye i zaczęła grzebać w jedwabiach; po chwili znowu się odezwała- Puść, powiedziałam.

Wolno puściła materiał i z wściekłością rzuciła się na najbliższy ottoman. 

Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do osmańskiej księżniczki i obejrzałam jasną tkaninę jeszcze raz. Ze złotem będzie pięknie wyglądała.

WS:Światło Wśród Najciemniejszej NocyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz